Wcale nie jestem zaskoczony tym, że pojawiają się takie produkty jak ten przetestowany tutaj. Wystarczy spojrzeć na niektóre laptopy, które stają się coraz smuklejsze i lżejsze, ale jednocześnie są pozbawione rozwiązań, z których jeszcze często się korzysta. Trochę tracą przez to na praktyczności, a przykładów nie trzeba szukać daleko – Macbook Air z dwoma USB-C czy Surface Pro 7 z jednym USB-C (wreszcie, po tylu latach) i jednym USB-A. Taki wielofunkcyjny Hub USB jak ten od Baseus może uratować sytuację nie tylko z brakiem złączy w laptopie, ale też może okazać się dobrym gadżetem do smartfonu czy tabletu. Jak to wygląda, działa i do czego możemy wykorzystać?
W trakcie testów okazało się, że ten konkretny hub nie jest jedynym w ofercie Baseus. Jest kilka modeli, które wyglądają niemal identycznie, ale różnią się ceną, ilością, rodzajem portów i oczywiście kodem producenta. Jest taki, który kosztuje niecałe 50 złotych, ale znajdziemy też takie po prawie 160 złotych. Z jednej strony można stwierdzić, że im większy wybór tym lepiej, bo każdy może znaleźć coś dla siebie, ale z drugiej, robi się małe zamieszanie, gdy widzimy kilka takich samych produktów i trzeba dokładnie sprawdzić jakimi portami dysponują. Co więcej, do mnie na testy trafił Hub oznaczony numerem UCN3275, którego w chwili publikowania tej recenzji nie znalazłem w oficjalnym sklepie Basues, ale przykładowo na Ali już tak.
To jeden z ładniejszych hubów USB jakie aktualnie są na rynku.
Do tej pory takie akcesoria kojarzyły mi się z plastikowymi, marnie wykonanymi duperelami trochę większymi od pendrive’a, a ten testowany tutaj to zupełne przeciwieństwo. Jest wykonany dobrze, cały korpus jest z aluminium i ogólnie używając tego huba ma się wrażenie, że jest to solidny produkt. Przewód jest krótki (ma ok. 15 cm długości), ale wygląda na mocny i wytrzymały. Baseus chciał, żeby hub prezentował się elegancko i na wierzchu zastosował szkło. Rzeczywiście, taki „lustrzany” materiał daje dużo do wyglądu, ale do czasu aż kilka razy weźmiemy huba do ręki. Przyciąga paluchy i „maziaje”, ale zaskakujące jest to, że w ogóle się nie zarysowuje. No może poza jednym miejscem – zatyczką od portu RJ-45. Ten niewielki element ma pełno rys i ewidentnie jest z plastiku, co widać na jednym ze zdjęć poniżej. Nie porysował się w trakcie testów tylko już taki do mnie przyjechał, więc widać, że poprzedni recenzenci zdążyli go już solidnie przetestować. Zarysowania są też na spodzie, gdzie znajdują się dwie gumowe podkładki – to sprawia, że hub nie przesuwa się na biurku. Aaa i jeszcze jedno – hub został mocno wychudzony na niektórych zdjęciach prasowych i w rzeczywistości jest grubszy. Ma około 14 mm grubości.
Określenie „Hub USB” jest mocno uproszczone, bo wcale nie oznacza, że w takim gadżecie znajdziemy tylko porty USB. Oczywiście takie są, ale w tych bardziej rozbudowanych konstrukcjach możemy też znaleźć inne standardy. Tak jak w tym przypadku. Hub ma 3 porty USB 3.0, a obok nich pełnowymiarowe HDMI. Na drugiej stronie jest USB-C z Power Delivery, a na krótszej krawędzi jeszcze RJ-45. Mnie osobiście brakuje tylko czytników na karty SD i microSD. Na krawędzi miejsce by się jeszcze znalazło, ale pewnie nie dało się tego zmieścić w środku. Tak przynajmniej sobie to tłumaczę.
Baseus Hub USB – co potrafi?
Akurat tak się złożyło, że podczas testów nie miałem urządzenia, które ma port USB typu C z Power Delivery. Miałem z kolei Surface Pro 4, który odpadł już na starcie, bo w ogóle nie ma USB-C, miałem laptopa Lenovo Ideapad 320 z jednym USB typu C, ale bez wsparcia żadnych standardów (np. Thunderbolt 3) i stacjonarkę, gdzie co prawda na płycie głównej z tyłu było USB typu C, ale podłączenie huba do takiego komputera raczej mijało się z celem. Były też w pobliżu trzy smartfony: BlackBerry KEY2, Samsung Galaxy Note 10 i OnePlus 6. Było też Nintendo Switch, ale ze względu na różne informacje o „ucegleniu” konsoli po podłączeniu jej do nieoficjalnego adaptera, wolałem nie ryzykować. Tak pokrótce wyglądało zaplecze testowe. Co z tego wyszło?
To po kolei. Po podłączeniu huba do laptopa mogłem korzystać ze wszystkich złączy USB, ale tylko wtedy, gdy hub był podpięty dodatkowo pod ładowarkę. Mam na biurku kilkuportową ładowarkę, więc akurat z dodatkowym zasilaniem w pobliżu huba nie było problemu. Podłączyłem wtedy dwa dyski zewnętrze (jeden HDD, drugi SSD) i pamięć flash. Kiedy odłączyłem zasilanie od huba, to system nie rozpoznawał dysku HDD. Laptop z wykorzystaniem huba i HDMI nie wypluwał obrazu na monitor, co jest oczywiste, bo jak wspomniałem, USB type C w nim nie obsługuje odpowiednich standardów. Gdyby na moim biurku znalazł się jakiś MacBook Air, Huawei MateBook czy Dell XPS ze wsparciem PD lub Thunderbolt 3 to hub działałby tak jak powinien, z pełną „mocą”.
Znacznie lepiej hub poradził sobie ze smartfonami. Akurat tak się złożyło, że podczas testów miałem też pod ręką Samsunga Galaxy Note 10. A skoro to jeden z flagowych Samsungów to ma funkcję Samsung DeX. Podłączyłem zatem huba do Note’a, potem HDMI, do monitora, a na końcu dołączyłem jeszcze mysz i klawiaturę. Zatrybiło bez najmniejszych kłopotów i działało tak jak trzeba, bez przycięć czy opóźnień. Jedyną niedogodnością było to, że w powiadomieniach wyświetlał się komunikat o korzystaniu z nieoficjalnego samsungowego akcesorium.
W przypadku BlackBerry KEY2 też zadziałało, ale ze względu na brak trybu desktopowego jak wyżej, mieliśmy kopię jeden do jeden tego, co widzimy na ekranie smartfonu. Sprawdzałem wszystko to co przeważnie robi się na telefonie, Twitter, poczta, wiadomości czy filmy na YT w wyższej rozdzielczości. Też obyło się bez spowolnień, przycinek czy wszystkich innych rzeczy, które wpływałyby negatywnie na pracę. Działało to zarówno na zasilaniu z samego telefonu jak i po podłączeniu ładowarki.
Dla kogo jest taki hub i czy warto go kupić?
Czas na kilka zdań podsumowujących. Osobiście nie przepadam za wszelkimi adapterami, hubami, donglami i przejściówkami, bo wolę mieć najpotrzebniejsze porty bezpośrednio w laptopie. Choć brzmi to dziwnie, skoro od kilku lat używam do mobilnej pracy Surface’a Pro 4, gdzie jest tylko jedno USB, microSD i mini Display Port. Podobnie byłoby gdybym korzystał z MacBooka Air. Ale prawda jest taka, że na sto sytuacji będzie jedna taka, że huba będziemy potrzebować „na już”, żeby podłączyć więcej urządzeń albo przerzucić obraz na większy ekran, czy to z laptopa czy smartfonu. Wtedy właśnie taki hub może się przydać. Nie chodzi o to, by mieć go stale podłączonego do urządzenia i latać z czymś dyndającym koło obudowy. Możemy mieć go w torbie, kieszeni, szufladzie czy na biurku wokół innych szpargałów i korzystać wtedy, gdy rzeczywiście będzie potrzebny.
Ja oceniam go dobrze, bo ma sporo możliwości i jest jednym z tych „lepsiejszych” pod względem ilości portów.
Pozwoli zwiększyć funkcjonalność „wykastrowanego” laptopa, ale też przykładowo, podłączyć smartfon do telewizora. To jest jego mocną stroną, podobnie jak wykonanie, wygląd i łatwość przenoszenia. Tak jak wspomniałem wyżej, mógłby mieć jeszcze sloty na karty pamięci, bo tego też producenci pozbywają się czasami ze swoich urządzeń. Mógłby też ciut mniej kosztować, bo około 40-50 dolarów może niektórych zniechęcić ale z drugiej strony, w tańszych rozwiązaniach możemy nie znaleźć np. portu RJ-45.
No Comments