Kolejny raz muszę to napisać, że mam ogromny sentyment do laptopów XPS od Della. Sam przez kilka lat używałem jednego z XPS’ów i coś tam o nim napisałem w jednym z artykułów o tym, jak trudno jest znaleźć dobrą czternastkę. Mimo tego, że już dawno zamieniłem go na Surface’a, to i tak zawsze spoglądam w kierunku dellowych nowości. Tak jak tym razem na laptopa Dell XPS 13 w wersji na 2020 rok.
XPS odkąd pamiętam była serią komputerów dla najbardziej wymagających użytkowników. Pomijam serię Alienware, bo ta z kolei była kierowana głównie dla graczy, równie wymagających, ale jednak graczy. Już poprzednie modele 13-calowych XPS’ów robiły wrażenie, a z XPS 13 2020 jest jeszcze lepiej.
Dell XPS 13 (2020)
Nowy model na 2020 rok to przede wszystkim jeszcze bardziej uszczuplone ramki wokół ekranu. Tak twierdzi Dell, ale – patrząc na poniższą grafikę – dotyczy to głównie dolnej przestrzeni pod ekranem. Pewnie dlatego producent określił to jako 4-sided InfinityEdge. I w sumie dobrze, bo teraz wygląda to tak jak powinno. Oprócz tego, że wpływa na efekt wizualny to jeszcze sprawiło, że sam laptop jest jeszcze mniejszy i lżejszy. Teraz mamy 1,2 kg w przeciwieństwie do poprzednika, który ważył około 1,3 kg. Dla większego zobrazowania – wsadzili ekran, który ma 13,4 cala do obudowy sugerującej, że powinien tam być 11-calowy wyświetlacz.
Nie powinno być też zaskoczeniem to, że w środku pojawiły się procesory 10. generacji od Intela. Skoro można było je już spotkać w odświeżonej wersji poprzedniego XPS’a, to nie wyobrażam sobie tego, by w modelu 2020 było inaczej. Można wybrać spośród trzech: Intel Core i3-i3 1005G1, Intel Core i5-1035G1 i Intel Core i7 1065G7. Ten ostatni jest najmocniejszy nie tylko ze względu na taktowanie, ale też fakt, że w układzie mamy grafikę Intel Iris Plus. Wszystko w zależności od tego jak mocnego sprzętu potrzebujemy.
Podoba mi się też to, że wyświetlacz jest pokryty szkłem Gorilla Glass 6, a nad ekranem jest jedna z mniejszych kamerek z obsługą funkcji Windows Hello. Fajne jest to, że mamy wszystkie najnowsze standardy łączności. Ale totalnym absurdem jest dla mnie jeszcze głupsze ograniczenie portów i wywalenie jednej z geekowskich funkcji jaka była od zawsze w Dellach. Mam na myśli 4-stopniowy wskaźnik baterii, którym możemy sprawdzić poziom rozładowania akumulatora, nawet jeśli laptop jest wyłączony. Co do portów to ciężko przechodzi mi przez palce to, że Dell XPS 13 (2020) ma tylko dwa porty Thunderbolt 3 z obsługą Power Delivery, slot na kartę microSD i gniazdo mini jack. Znowu producenci różnych adapterów i przejściówek mogą zacierać ręce.
W laptopie możemy mieć od 256 GB do 2 TB na dane w formie dysku SSD NVMe i od 4 do aż 32 GB pamięci RAM (LPDDR4X-3733). Trochę boję się pomyśleć ile będzie trzeba wyłożyć gotówki na najbardziej wybujałą wersję, czyli tą z 2-terabajtowym dyskiem, 32 GB RAM, procesorem Intel Core i7 i dotykowym ekranem z rozdzielczością 4K.
Aktualnie wiemy tylko tyle, że nowy Dell XPS 13 będzie startował od 999 dolarów i sprzedaż w Stanach ma ruszyć od 7 stycznia. Wtedy też pewnie dowiemy się ile będą kosztowały pozostałe warianty wyposażenia. Laptop w innych regionach ma zadebiutować w lutym.
No Comments