Właśnie w tym czasie kiedy piszę ten tekst powinny trwać targi MWC 2020. Jak wiadomo, zostały odwołane, ale to nie zmieniło planów Huawei, który w Barcelonie zorganizował konferencję z nowymi urządzeniami. Wśród nich był nowy MateBook X Pro 2020, czyli sprzęt, na który mnóstwo dziennikarzy czekało. Tylko czy jest na co czekać? I tak i nie.
MateBook X Pro w ubiegłym roku był na rynku komputerów tym czymś, czym w motoryzacji jest Hyundai i30 N na tle Golfów czy innych Civiców. Pojawił się nagle i tak pozytywnie namieszał, że do dzisiaj niektórzy zastanawiają się jak udało się im zrobić taki sprzęt. Ja co prawda testowałem MateBooka 13 i już przy tym było świetnie. Skoro X Pro był pozycjonowany wyżej, to można było spodziewać się tylko jednego. Fakt, kosztował sporo, ale miał też sporo możliwości, był dobrze wyposażony i wyglądał rewelacyjnie.
Z MateBook X Pro 2020 mam pewien problem, bo po prostu spodziewałem się czegoś więcej.
Czegoś co sprawi, że rzeczywiście będzie można o nim mówić jak o nowym produkcie. A nie odświeżonym czy w zasadzie „tylko muśniętym”. Mamy praktycznie tą samą obudowę i tak naprawdę poza nowym zielono-złotym kolorem nic z zewnątrz się nie zmieniło. Identyczny wyświetlacz, identyczny zestaw portów, ta sama pamięć RAM, dyski czy grafika. Co się zatem zmieniło?
Oczywiście – procesory. Dokładnie dwa: Core i5-10210U i Core i7-10510U. Zmiana pokroju „no, są nowe procki, to głupio byłoby ich nie wsadzić”. Tylko co obok 10. generacji CPU robi lekko przestarzały już GeForce MX250? Widziałem już laptopy z mocniejszymi grafikami MX350 i według mnie, właśnie taki układ powinien trafić do MateBooka. I na dokładkę jeszcze słabsza bateria. Niewiele, bo z lekko ponad 57 Wh zrobiło się 56 Wh, ale jednak. Liczyłem też na jakieś zmiany w wyglądzie (poza kolorem), coś co sprawi, że na pierwszy rzut oka będzie można dwie generacje od siebie odróżnić. Owszem, sprzęt nadal krąży wokół określenia zacnego sprzętu, ale dla mnie to za mało. Znacznie więcej zmian było w nowych MateBookach D 14 i D 15 i na coś podobnego liczyłem w przypadku X Pro.
Wygląda to trochę tak, jakby Huawei chciał na nowo sprzedać swojego flagowego notebooka z 2019 roku, ale z nowym procesorem i starą (czyt. wysoką) ceną. Przypomnę tylko, że kwoty zaczynają się od 1499 euro. Za wersję z Core i5 i bez dedykowanej karty graficznej. Aż boję się pomyśleć ile zawołają sobie w Polsce i coś czuję, że ten najbogatszy wariant drastycznie zbliży się do „dychy”.
No Comments