Niemal w tym samym czasie co najnowsze laptopy RedmiBook pojawił się też pierwszy monitor od Redmi. Nazywa się Redmi Display 1A i śmiało można nazwać go codziennym. Taki monitor dla osób, które nie mają wygórowanych wymagań i kilkaset złotych w kieszeni na zakup. Specyfikacja jest co najwyżej przyzwoita i gdyby nie ten wygląd to pewnie w ogóle bym o nim nie napisał.
Monitor od Redmi ma podstawową, wręcz mdłą specyfikację, taką jaką przeważnie mają najtańsze monitory na polskim rynku. Ani nie ma szczególnie dobrej matrycy, bo to zwykły IPS o maksymalnej jasności 250 cd/m2. Odświeżanie na poziomie 60 Hz to też już powoli przeżytek, podobnie jak rozdzielczość Full HD. Dostępne porty też wyglądają biednie, bo mamy tylko HDMI i VGA. Z dziennikarskiego obowiązku napiszę jeszcze, że ekran ma 23,8 cala.
Gdyby było tutaj przynajmniej 144 Hz i 1440p przy zachowaniu tej bądź bo bądź sporo zawyżonej ceny, to można byłoby mówić o „tanim i dobrym” Xiaomi jakie znaliśmy jeszcze nie tak dawno.
Wygląd trochę ratuję sytuację, ale przecież nikt nie wyda 8 stów na monitor Xiaomi tylko po to, by mieć smukłe ramki wokół ekranu. Tym bardziej, że są one po to, by połączyć ze sobą dwa czy trzy monitory, jak widać na zdjęciu na samej górze. A wtedy z 8 stów robi się prawie dwa i pół tysiąca.
Myśleliście, że będzie tani? Dobre sobie… kosztuje 199 dolarów.
Po raz kolejny wychodzi tutaj złota zasada, że nigdy nie ma co przeliczać premierowej ceny z juanów na dolary. Wcale nie wychodzi 70 dolarów, a prawie trzy razy tyle. Monitor Redmi Display 1A można już znaleźć w sklepie GearBest i przyznam szczerze, że zrobiłem wielkie oczy, gdy zobaczyłem kwotę bliską 200 dolarów. Wiadomo, że sklepy coś tam muszą sobie doliczyć, ale, że aż tyle?
Krótko – akurat tym urządzeniem od Xiaomi nie ma się co interesować. Może jest ładny, ale przesadnie drogi i z kompletnie standardową specyfikacją. No, chyba, że rzeczywiście będzie kiedyś w dwucyfrowej kwocie, to można się zastanowić.
No Comments