Po recenzji kamery Imou Ranger Pro stwierdziłem, że gdybym miał wybrać dla siebie kamerę do monitoringu mieszkania to byłby to właśnie ten model. Zaskoczyła mnie tym co potrafi i kosztuje tyle, że praktycznie każdy może sobie na nią pozwolić. W podobnej cenie możemy kupić kamerę Imou Bullet Lite. Różnica jest taka, że jest to kamera odporna na warunki atmosferyczne i dedykowana do pracy na zewnątrz. Ją też udało mi się przetestować, a tu dowiecie się co z tego wyszło.
Imou Bullet Lite wygląda zupełnie inaczej niż Ranger Pro, a to dlatego, że jest zupełnie innym typem kamery. To kamera zewnętrzna, co oznacza, że jest dedykowana, by pracować na zewnątrz pomieszczeń albo w tak zwanych miejscach „roboczych”. Coraz więcej użytkowników chce zwiększyć bezpieczeństwo tarasu, podwórka, balkonu, podjazdu, garażu czy po prostu terenu wokół domu i Bullet Lite w takich warunkach sprawdzi się idealnie. Tym bardziej, że obudowa spełnia normę wodoszczelności IP67, więc jak trochę popada czy spadnie śnieg, to kamera nadal powinna pracować prawidłowo. Jest odporna na zmieniające się warunki atmosferyczne. Świadczy też o tym to, że klapka zasłaniająca slot na kartę pamięci microSD i przycisk reset jest uszczelniona i przymocowana dwoma śrubkami.
Kamera wygląda klasycznie co wcale nie oznacza, że to coś złego. Wręcz przeciwnie, pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, zarówno pod względem wyglądu, koloru i kształtu, ale też jakości wykonania. Zasugeruję nawet stwierdzenie, że Bullet Lite jest lepiej spasowana i wykonana niż wcześniej testowana przeze mnie Ranger Pro. Ale nie ma się co dziwić, w końcu ma działać w bardziej wymagającym środowisku. Czuć, że to dobrze zrobiony sprzęt. Obudowa jest wykonana z dobrego tworzywa z lekko chropowatą strukturą, nic tutaj nie trzeszczy, jest dobrze dopasowane i w miarę pewne.
Bullet Lite ma trzy otwory montażowe, trochę pianki od strony ściany, do której chcemy ją przymocować i otwór na przewód. W zestawie są też trzy wkręty, a montaż – o ile mamy gdzieś pod ręką wiertarkę, wiertło i trochę prądu – nie powinien zająć dłużej jak 7 minut. Fajne jest też to, że producent pomyślał o uszczelnieniu połączeń przewodów. Nie fajne, że tylko przewodu LAN. Razem z kamerą dostajemy wodoszczelną osłonę, którą zakładamy na przewód, dokręcamy i żadna wilgoć nie ma prawa dostać się do środka. Kabel zasilający już takiego czegoś nie ma, co jest co najmniej dziwne.
Kamera ma możliwość regulacji w dwóch płaszczyznach, więc nie powinno być problemu z takim zamontowaniem i ustawieniem kamery jakim chcemy. Przykładowo, jeśli kabel wystaje gdzieś po prawej stronie, a kamera ma być w rogu i skierowana trochę w dół, będzie możliwe, by tak ją właśnie ustawić. W tej kwestii nie mam zastrzeżeń, no może poza jedną, drobną rzeczą. Żeby zmienić ustawienie kamery trzeba mieć pod ręką śrubokręt. Zakładam, że każdy takie „narzędzie” ma, ale byłoby miło, gdyby jakiś niewielki śrubokręt znalazł się też w pudełku z kamerą.
Konfiguracja kamery Imou Bullet Lite jest bliźniaczo podobna do tej przy Ranger Pro – szybka i prosta.
Wszystko robimy w aplikacji i tylko w aplikacji. Jak informują w opisie niektóre sklepy, do kamery nie dostaniemy się przez www, nie obsługuje uniwersalnego protokołu onvif i może nie działać z rejestratorami NVR. Z drugiej strony, połączenie przez aplikację jest niezwykle proste i wcale nie trzeba się znać na sieciach czy monitoringu IP, by uruchomić kamerę. Sprowadza się to do raptem kilku kroków – wystarczy zeskanować kod QR z kamery w aplikacji, połączyć z siecią Wi-Fi (przypominam, działa tylko przez 2,4 GHz) lub przez Ethernet, dodać kamerę i ewentualnie aktywować abonament na chmurę. Tylko tyle, oczywiście na wstępnie, bo jest kilka rzeczy w ustawieniach, które warto poznać po konfiguracji.
W moim przypadku po pierwszym uruchomieniu aplikacji był włączony tryb DND, przez co nie dostawałem żadnych powiadomień na telefon o wykrytym ruchu. Przyznam, że zapomniałem o tej opcji i dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że nie ma co grzebać w ustawieniach, a wystarczy kliknąć w dzwoneczek na głównym ekranie w aplikacji.
Co mamy w aplikacji? Przyznam, że całkiem sporo, biorąc pod uwagę takie czysto konsumenckie zastosowanie. Mamy podgląd zdarzeń, który możemy przeglądać dosłownie co do sekundy. Możemy przełączać się między jakością SD i HD, robić zdjęcia i nagrywać w to co aktualnie się dzieje czy nawet dodać współużytkownika (np. innego domownika), który będzie miał dostęp do kamery. Mnie trochę brakuje dwukierunkowej komunikacji.
Powiadomienia o wykryciu ruchu dostajemy na telefon, a kamera od razu zapisuje chwilę, w której coś się zadziało. Robi to na dwa sposoby: zapisuje zdarzenie na karcie pamięci (o ile taką wsadzimy do kamery) lub w chmurze, do której musimy wykupić dostęp. Razem z kamerą Imou możemy przetestować przechowywanie w chmurze przez 30 dni i jeśli nam się taka usługa spodoba, to przedłużyć na całkiem rozsądnych warunkach. Za ile? Wszystko zależy od tego na jak długo wykupimy chmurę i do ilu dni wstecz chcemy zapisywać zdarzenia. Uproszczając, ceny są od 1,99 do 69,99 dolarów.
Podoba mi się też to, że aplikacja Imou działa bardzo sprawnie i nie miałem ani jeden sytuacji, by coś się wykrzaczyło. Reaguje szybko na każde polecenie, bez zacięć i czekania, a do tego jest w języku polskim. Jak najbardziej na plus.
Wybierając kamerę Bullet Lite trzeba wiedzieć jeszcze o dwóch funkcjach. Pierwsza z nich to harmonogram nagrywania. Możemy określić w jakiejś rozdzielczości, w które dni czy w jakim przedziale czasowym kamera ma działać i rejestrować zdarzenia. Druga dotyczy obszaru wykrywania, co oznacza, że można wybrać konkretne miejsce w kadrze, na którym kamera ma skupić uwagę i „wygumkować” te obszary, które są nieistotne. Muszę przyznać, że działa to zaskakująco dobrze.
Kamera Imou Bullet Lite jest dostępna w dwóch wersjach.
Obydwie wyglądają praktycznie identycznie, więc jeśli ktoś nie wczyta się w specyfikację to raczej nie dostrzeże technicznych niuansów. Jest wersja Bullet Lite, która nagrywa w Full HD i Bullet Lite 4MP. Ta druga ma wyższą rozdzielczość nagrywania, 2560 x 1440 pikseli, ale z kolei robi to w 20 klatkach na sekundę (przy Full HD jest 25 klatek) i ma węższy kąt widzenia – około 101 stopni zamiast prawie 115 stopni. Dla mnie ważniejszym czynnikiem był szerszy kadr i płynniejszy obraz, dlatego też recenzję oparłem na wersji 2 MP, ale dla porównania, poniżej zamieszczam zrzuty ekranu, które pokazują co widzą obydwie kamery.
Szczerze, ja nie widzę diametralnej różnicy w jakości i kamera z Full HD w zupełności wystarczy. Tym bardziej, że snapshoty z tej drugiej potrafią zajmować prawie dwa razy tyle miejsca. Full HD jest na tyle dużą rozdzielczością, że jakość czy szczegółowość obrazu, szczególnie jeśli mówimy o kamerze do monitoringu, jest na zadowalającym poziomie. Aaa i nie zwracajcie uwagi na daty, po prostu zapomniałem przestawić.
Kamera dobrze radzi sobie w dzień, ale nie bez przeszkód poradzi sobie też z nocnym rejestrowaniem. Ma wbudowaną diodę IR o zasięgu do 30 metrów. Poniżej możecie zobaczyć dwa zdjęcia: to samo miejsce, pierwsze zostało wykonane w dzień, a drugie w nocy. Można uznać, że radzi sobie nieźle, co nie?
Imou Bullet Lite to kamera, z której będziemy zadowoleni i jest kilka powodów by tak było.
Po pierwsze, kamera od razu po wyjęciu z pudełka daje się poznać od strony solidności i pewności, że to dobry kawałek elektroniki. Po drugie, można ją mieć już za niecałe 220 złotych, więc każdy kto akurat potrzebuje kamery do monitoringu, może sobie na nią pozwolić. Cena świadczy o tym, że mamy do czynienia z kamerą budżetową, ale wcale nie wskazują na to funkcje czy jakość nagrania jakie oferuje. Jeśli ktoś szuka kamery IP, akurat w tym przypadku zewnętrznej, która jest łatwa w montażu, jest bardzo intuicyjna w obsłudze dzięki aplikacji i działa, to Bullet Lite można brać na serio pod uwagę.
Ja cieszę się, że mogłem ją przetestować i podzielić się z wami opinią, bo niewiele recenzji tego sprzętu jest w sieci. Co więcej, jeśli ktoś planuje „uzbroić” swój dom w kilka kamer, zarówno wewnętrznych jaki i zewnętrznych, to może śmiało wykorzystać kamery Imou. Przykładowo, z zestawem składającym się z czterech kamer zmieścimy się w 900 złotych i wszystko zepniemy w obrębie jednej aplikacji. Wiadomo, nie będzie to tak profesjonalne rozwiązanie jak rejestrator NVR z dyskami, podłączonymi kamerami i dużo bardziej obszerniejszą konfiguracją, ale wtedy do wspomnianej kwoty musielibyśmy dopisać przynajmniej trójkę z przodu.
3 replies on “Dobra kamera zewnętrzna nie musi być droga. Imou Bullet Lite – recenzja”
Ile płacą za recenzję sponsorowaną?
Panie, ja nie mam gdzie tych piniędzy już pchać. Jedna szafa pełna, druga prawie pod korek. Może u ciebie się zmieści skoro cię to tak bardzo interesuje?
Dzień dobry. W Ustawienia-Powiadomienia opcja: „Wypychanie wi…ci z obrazami”. Co ona oznacza i jaką spełnia funkcję?
(Tak jest jak tu napisano o Bullet Lite)