W obecnych czasach okazuje się, że bez kamerki internetowej nie ma życia. Po prostu. Czy to świeżo odkryte pasje streamowe, czy nauczanie zdalne, no bez kamery ani kroku się nie da postawić. A skoro tak, to lepiej zaopatrzyć się w coś porządnego. Czy Logitech C922 Pro sprosta temu zadaniu?
Sprzęt do testów dostałem już jakiś czas temu, dzięki czemu miałem okazję porządnie go przetestować. Nawet podcast dzięki niej nagrywam i szczerze, do celów podcastowych sprawdził się śpiewająco. Jeśli chodzi o naukę zdalną, to za stary jestem i zbyt podeszły w leciech, żeby się wypowiedzieć, ale jak z Twitchem daje radę, to nie sądzę, że Zoom będzie miał jakiekolwiek zastrzeżenia.
Całość zapakowana w pudełko, zawierające niewiele, acz treściwie. Kamera, statyw, który mnie osobiście urzekł na kilku poziomach, 3 miesiące Xsplita premium, dzięki któremu można zacząć bawić się w streamowanie na poważnie. Nie ma się na co skarżyć. Jest bardzo ok.
Jeśli chodzi o budowę samej kamery, to nie odstaje ona przesadnie od tego, do czego przyzwyczaił nas Logitech w całej serii. Urządzenie niewiele się różni, w aspekcie wizualnym rzecz jasna, od archaicznej na dzisiejsze standardy C910. A ta wyszła raptem 9-10 lat temu? No, ale po co zmieniać coś, co działa, nie? Półtora metra kabla też powinno w zupełności wystarczyć, żeby podłączenie było komfortowe, niezależnie od tego, czy Logitech C922 Pro zalega radośnie na obudowie monitora, czy na dołączonym do zestawu statywie.
Producent chwali się na pudełku, że C922 Pro da radę nagrać wszystko w FullHD w 30 klatkach. Może nie jest to jakoś przesadnie imponująca liczba i trafia się malkontenci, którzy będą narzekać, że dla ich kosztujących półtorej nerki maszyny to za mało, ale szczerze, to streamowanie, a do tego ta kamera służy, powyżej 30 klatek ma średni sens. Niby (no dobra, nie tylko niby) da się nagrywać 720p w 60 klatkach, ale to trochę jak z jechaniem 300 na godzinę po wiejskiej drodze. Niby można, ale komu by się chciało.
Generalnie do streamowania, czy nagrywania wideo na Youtube może być.
Nawet bardzo może być. Jak komu mało, to niestety, trzeba się będzie na jakąś lustrzankę przesiąść. Jedyne, za co można bambusem w pięty Logitecha wytrzaskać, to niestety Logitech Capture. Dedykowane oprogramowanie do obsługi kamery niby jest ok, ale jak ściągam instalkę ze strony producenta (bo nośnika ze sterownikami z oczywistych względów nie ma) to spodziewam się najnowszej wersji. Ja wiem, że w dobie szybkiego internetu ściągniecie tych kilku megabajtów dodatkowych danych to pierdółka, ale jednak przydałoby się, żeby o programy instalacyjne ktoś zadbał. Dlaczego? Bo mimo tego, że samo urządzenie sprawuje się fantastycznie, to kilka błędów w sofcie sprawia, że nagranie czegokolwiek zaczyna się robić problematyczne. Do nagrywania podcastu raczej jest mi niezbędne, ale mam dla was dobre wieści. Nie musicie tak naprawdę niczego instalować.
Trochę też trzeba temu Logitech Capture oddać, bo ma kilka opcji, które znacznie ułatwiają życie. Żeby nie było, że tylko narzekam na słabą jakość zapisu, nawet w 720p 60 fps, które potrafiło sprawić, że na dysku SSD materiał wideo skakał jak ciśnienie podczas oglądania debaty sejmowej, to jednak parę plusów znalazłem.
Po pierwsze, Capture pozwala na dopięcie dwóch kamer naraz i sprawia, że obraz z obu jest nagrywany jednocześnie. Czy ma być w trybie obrazu w obrazie, czy jedno obok drugiego, to już od użytkownika zależy, ale wspomnieć trzeba. Inna sprawa, że kamery niestety mają tendencję, by się przywiązywać do aplikacji, które je odpaliły w pierwszej kolejności. Idąc tym tropem, jeśli Capture „złapał” kamerę dla siebie to lipa, nie? No właśnie nie. Soft tworzy wirtualne urządzenie, które możemy wskazać jako źródło sygnału dla naszych aplikacji streamowych, a to znacząco ułatwia życie.
Pomijam oczywiście, że z Logitech Capture można ustawiać sobie takie rzeczy jak zoom, balans bieli i temu podobne. I nagrywanie bezpośrednio we wskazane miejsce, z wyborem, czy interesuje nas jakość czy płynność obrazu, też pomijam.
Praktycznie wszystko, bez zarzutu. Jak się podłączy, to ślicznie świeci. Dwa ledy po obu stronach szklanej soczewki dają nam znać, że „się kręci się”. Chociaż trochę mnie uwiera, że nie ma suwanej zasłonki, która pozwala się upewnić, że jednak jakieś pozory prywatności mamy, kiedy komp chodzi z podłączoną kamerką. Poza tym, to raczej zastrzeżeń nie mam.
Dźwięk z podwójnych mikrofonów, którymi chwali się producent pozostawia nieco do życzenia. Nagrane odgłosy, choć zebrane z całkiem sporego obszaru, brzmią nieco, z braku lepszego słowa, płasko. Nie przejmowałbym się tym jednak jakoś przesadnie, bo i tak najpewniej będziemy używać osobnego mikrofonu, czy zestawu gamingowego, a jak nie, to i tak tragedii nie ma.
Dodatkowym elementem, który mnie osobiście ucieszył chyba bardziej niż 3 miesiące darmowego Xsplita, był niewielki statyw, do którego można sobie kamerkę przymocować. Nie jest ani przesadnie duży, ani jakoś strasznie wysoki, ale jakość wykonania i niełamliwość bardzo cieszy. No bo przecież nie każdy chce filmować tylko jeden kąt, prawda? Aluminiowe elementy, to jest to, czego brakuje większości dostępnych na rynku (w normalnych pieniądzach rzecz jasna) statywach. Trzeba naprawdę mocnego, nie tylko w gębie, żeby gwint ukręcić, albo zrobić jakąś większą krzywdę. Pomijając naprawdę niezłe możliwości kamery samej w sobie, statyw jest częścią, za którą cały zestaw łapie mnóstwo punktów.
W ramach podsumowania, Logitech C922 Pro to jeden z poważniejszych pretendentów do miana najlepszej kamery internetowej jaką miałem okazję testować i jak dołożymy do tego cenę, która nie ociera się w mojej opinii o skandaliczne wysokości, to można ją spokojnie polecić. Jak daje sobie radę można obejrzeć na youtubowym kanale podcastu Dwóch po dwóch, gdzie doskonale widać w jakich warunkach i z jaką jakością można nagrywać. Jeden z przykładowych odcinków możecie zobaczyć poniżej.
One reply on “Jedyna słuszna kamerka internetowa? Logitech C922 Pro – recenzja”
Ja mysle ze kazdy ma jakies gusta i wymagania 🙂 ja mam natec lori+ i dla nas jest wystarczajaca i do pracy i do streamingu i do zdalnej nauki w szkole