Microsoft Surface Laptop 4 nie doczekał się następcy na ostatniej konferencji Microsoftu, a to dlatego, że jest w miarę świeżym urządzeniem „w rodzinie”. Premierę zaliczył w kwietniu 2021 roku i na dobrą sprawę jeszcze nie doczekał się żadnej obniżki cenowej. Miałem już kilka urządzeń z serii Surface, więc wiedziałem czego mniej więcej mogę się spodziewać. Czy zatem 4. generacja laptopa Microsoftu czymś mnie zaskoczyła? Jak się z niego korzystało?
Surface Laptop 4 w podstawowej wersji, czyli jakiej?
Urządzenia Surface nigdy nie należały do przystępnych cenowo i pięciocyfrowe kwoty zdarzały się nad wyraz często, biorąc pod uwagę najbogatsze specyfikacje. W przypadku testowanego sprzętu ceny może i zamknęły się w czterech cyfrach, ale i tak swoje kosztują. Laptop można mieć z ekranem 13,5 cala lub 15 cali, w dwóch kolorach obudowy i kilku specyfikacjach. Co ciekawe, można nawet wybierać między procesorami Intel Core a AMD Ryzen. Podobnie było w poprzedniku, ale wcześniej to się nie zdarzało.
Do mnie trafił najtańszy (o ile tak można napisać) i najbardziej podstawowy model. Miał procesor AMD Ryzen 5 4680U, a do tego 8 GB RAM i dysk o wielkości 256 GB. Obudowa była w kolorze platynowym, a środek był wyłożony alcantarą. Była to też wersja mniejsza, czyli 13,5-calowa. Ile taką podstawową wersję wycenił sobie Microsoft? A pięć tysięcy bez złotówki. Zdaję sobie sprawę, że to kupa siana i do piątki można mieć turbo-gamingowego potwora, ale akurat w „Serfejsach” nie o to chodzi, by mieć jak najwięcej. Tu płacimy za klasę, za styl, za to jak ten komputer działa i trochę też za „premium” w wykonaniu Microsoftu.
I niezależnie od tego gdzie by mnie smyrali najbardziej łaskoczącym piórkiem, to zawsze będę stał na straży najwyższej jakości wykonania tych sprzętów. Dla mnie to totalna rewelacja, najwyższa półka i jedna z niezaprzeczalnych zalet urządzeń Surface. Tu Microsoft stanął na wysokości zadania i skoro miało być premium, to jest premium. Wiecie jak to najłatwiej sprawdzić? Wystarczy wziąć Surface Laptop 4 do ręki i już. Solidność połączona z szalonym, bijących od razu od tego sprzętu minimalizmem robi swoje. Laptop jest bardzo sztywny, praktycznie cały aluminiowy i miło zimny w dotyku. Jest przyjemnie kanciasty. Potwierdzeniem jakości jest też to, że łapiąc górną część na rogach i próbując ją wyginać na boki, to ta ani drgnie. No i najważniejsze – mało jest laptopów, które można otworzyć (czyli podnieść ekran) jednym palcem. Tu tak jest od pierwszej generacji i działa to znakomicie.
Czy w takiej konstrukcji jest coś złego?
Może tak, ale to nic takiego co ten sprzęt od razu przekreśla, przynajmniej w mojej ocenie. Dla mnie mogliby wreszcie wsadzić ciut większy ekran, zmniejszając jeszcze bardziej ramki, ale zachowując bardzo produktywne proporcje 3:2. Z pewnością nie jest to sprzęt dla każdego, a już na pewno nie dla geeka, który w razie awarii czy chęci modernizacji chciałby sobie pogrzebać w obudowie.
Wybierając Surface Laptop 4 poniekąd godzimy się na to, że przez cały czas jego żywota będziemy korzystać z niego takim jaki jest.
Choć i tak trzeba przyznać, że dostanie się do środka jest o niebo lepsze niż w pierwszej generacji. Tam naprawa była niemożliwa, bo dostanie się do środka było równoznaczne z rozwaleniem obudowy. W tej wersji (i 3. generacji też) można dostać się do środka i co najwyżej… wymienić dysk na większy. O upgradzie pamięci RAM możemy zapomnieć.
Wyświetlacz ma wysoką, ale jednocześnie dziwną rozdzielczość 2256 x 1504 pikseli. Jak ja to określam, mierzoną co do piksela. Tak dużo punkcików robi swoje, ale ja widziałbym tu ich jeszcze więcej – takie 3000 x 2000 byłoby idealne. Ale mimo to ekran jest przepiękny, szczegółowy i jakościowo plasuje się naprawdę wysoko. Może i jest błyszczący, co nie do końca się sprawdza podczas pracy na zewnątrz, ale za to można go też obsługiwać dotykiem. Nie miałem w zestawie rysika, ale często było tak, że zamiast wybierać coś kursorem, szybciej klikałem na to paluchem. Nie zawsze, ale jednak.
A jak jest z klawiaturą czy portami? Tu zaskoczenia raczej nie ma i piszę to zarówno w aspektach pozytywnych jak i negatywnych. Gdy korzystałem kiedyś z Surface Pro 4 to był to sprzęt z jedną z wygodniejszych klawiatur jakie miałem. W testowanym laptopie było podobnie. Jest coś w tych serfejsowych klawiaturach (poza tą w Surface Booku 3), że a chce się na nich pisać i pasuje w nich wszystko. Skok, dźwięk, klik, rozmieszczenie, a nawet czcionka i tak dalej. No dobra, prawie wszystko. Za cohones powiesiłbym tego, co umieścił najpierw klawisz Delete, a dopiero potem przycisk zasilania. Rzecz jasna, klawiatura jest podświetlana i choć nie byłem pierwszym testerem tego egzemplarza, nie nosiła żadnych znaków wycierania.
A porty, jak to porty w tak smukłym sprzęcie.
Jak dla mnie to nie ma tu wszystkich podstawowych portów. A szkoda, bo nie jest to aż tak ultra-mobilny sprzęt jak Surface Pro. Mamy wszystkiego po jednym: USB-A, USB typu C, gniazdo na słuchawki i po przeciwnej stronie – Surface Connect do ładowania. Jak dla mnie to powinno tu być jeszcze jedno standardowe USB i czytnik kart pamięci, nawet jeśli miałoby to być microSD.
Laptopa testowałem z… Windowsem 11.
Przerzuciłem się na Surface Laptop 4 na kilkanaście dni i korzystałem z niego jak ze swojego laptopa. Zainstalowałem najważniejsze aplikacje, skonfigurowałem tak jak lubię, ale – trochę na własną odpowiedzialność – zainstalowałem też system Windows 11. Wszystko w imię testów i w ramach niejawnych testów tegoż systemu, do których można się zapisać. Laptop przyjechał do mnie z Windowsem 10, ale postanowiłem zaryzykować z Jedenastką, bo korzystałem już z niej na stacjonarce i laptopie.
Była to też idealna okazja, by przekonać się jak najnowszy system Microsoftu działa ze sprzętem prosto od Microsoftu.
I teraz muszę przyznać, że Surface Laptop 4 przeszedł ten test śpiewająco. Działał tak jak powinien, bez żadnych ścięć czy zwiech, bardzo stabilnie. Na innych i w miarę świeżym laptopie zdarzyło się, że interfejs się rozjeżdżał i kilka razy wykrzaczał się proces eksploratora. Miałem też problem z wywalającym się Bluetooth. Tu nic takiego nie dostrzegłem, więc mogę śmiało stwierdzić, że sprzęt można już teraz aktualizować do Windowsa 11 i to z palcem w… porcie. I napiszę wam coś jeszcze. Powrót do poprzedniej wersji Windowsa nie był traumatyczny. Wystarczyło wrzucić czystą wersję z pendrive’a, a później zainstalować wszystkie sterowniki (uwaga!) z jednego pliku. Bez szukania, bez zastanawiania się co i jak, kilka minut, jeden restart i zrobione.
Wydajnościowo też było znośnie, choć jak wspomniałem na początku, nie dotarła do mnie najwydajniejsza wersja. Ryzen 5 4680U w tym wypadku nosił nazwę „Microsoft Surface Edition”, cokolwiek to znaczy. Pewne jest to, że takiego procka na pewno nie znajdziemy w żadnym innym sprzęcie. Wszystkie codzienne moje zadania robiły się szybciorem, nie brakowało mu zasobów, a i wentylator nie dawał o sobie znać tak często jak myślałem. Tym bardziej, że np. taki dysk nie należał do rekordzistów – miał „tylko” 1300 MB/s odczytu i około 500 MB/s zapisu.
Nie udało mi się rozładować akumulatora w ciągu tak zwanego „roboczodnia”, co było do przewidzenia. Spokojnie więc można zabrać ten sprzęt ze sobą na cały dzień bez zasilacza i mieć pewność, że wytrzyma. Jedyny problem to taki, że jeśli przytrafi się dłuższy wyjazd to za każdym razem będzie trzeba zabierać dedykowany do Surface’a zasilacz. Niestety laptop nie ładuje się przez USB-C. Pewnie zmienią to dopiero przy kolejnej generacji.
Najbardziej podirytowany w kwestii sprzętowej byłem wbudowaną kamerą. Mam wrażenie, że nic tam się nie zadziało przez kilka lat i kamera jest, bo jest. O ile mikrofony radzą sobie świetnie tak 720p w tych czasach to coś niewytłumaczalnego.
Dla kogo jest to sprzęt?
Z pewnością dla kogoś kto chce mieć sprzęt wyróżniający się niezwykłą klasą, starannością wykonania, wystarczającą wydajnością i ogólną najwyższą kulturą pracy. Sprzęt, który od razu zwraca na siebie uwagę i pokazuje, że to nie jest taki pierwszy lepszy laptop ze sklepu. Korzystanie z tego laptopa sprawiało mi dużo przyjemności i satysfakcji, a po testach wiem, że śmiało mógłbym używać go jako mojego „daily”. Nawet w tej wersji, która przyszła do testów i na pewno w formie trzynastocalowej. Wygodny, ze świetnym ekranem i znakomitym wykonaniem.
Ktoś kto wybierze taki komputer musi być na niego w pełni zdecydowany i wiedzieć czego chce. Wiedzieć, że w tej cenie mógłby mieć sporo wydajniejszy, ale nie aż tak gustowny i stylowy sprzęt jak ten. Pewnie niektórzy za to ostatnie zdanie mnie zjedzą, ale tak, to taki Macbook, ale w świecie Windowsa.
Mocne strony
- Rewelacyjna jakość wykonania
- Klasa, wygląd premium i niepowtarzalny styl
- Świetny wyświetlacz z opcją dotyku
- Wygodna, podświetlana klawiatura i duży touchpad
- Zadowalająca wydajność
- Długi czas działania na baterii
- Działa z Windows 11
Słabe strony
- Przydałoby się więcej portów
- Utrudnione możliwości rozbudowy
- Kamera tylko 720p
- Wysoka cena
No Comments