Jeżeli markę Tenda kojarzycie tylko z routerów to musicie jak najszybciej zmienić takie myślenie. Specjalizują się w urządzeniach sieciowych dla domu i biznesu, a do takich urządzeń śmiało wpasowują się inteligentne wtyczki. Spory czas temu trafiły do mnie wtyczki Tenda Beli SP6 i Beli SP9. Różni je jedna, ale szalenie istotna rzecz, o której trzeba wiedzieć przed zakupem.
Tenda Beli SP6 i SP9
Wtyczki wchodzą w skład kategorii Smart Home gdzie można jeszcze znaleźć przełączniki do światła i listwę zasilającą z trzema gniazdami 230 V i dwoma portami USB. I to – przynajmniej, gdy ta recenzja poszła w świat – byłoby na tyle. Ale jak to się mówi, nie od razu lotnisko w Radomiu zbudowano, więc liczę, że w najbliższym czasie grupa urządzeń inteligentnego domu zostanie rozbudowana o kolejne.
Do mnie do testów trafiły cztery sztuki wtyczek – dwie sztuki Beli SP6 i dwie SP9. W zasadzie wszystkie gniazdka Tendy wyglądają tak samo i tylko naklejka znamionowa zdradza, co jest co. I tu muszę przyznać, że Tenda ma gust, bo gniazdka wyglądają naprawdę dobrze. Białe, stonowane, dobrze wykonane i bez żadnych udziwnień. I ni jak nie przypominają tych wątpliwych wtyczek z pokrętłem czasowym z marketowych koszyków. Wtyczka ma diodę sygnalizującą pracę i przycisk zasilania, który znajduje się na górze. Zazwyczaj takie wtyczki sporo wystają ze ściany i w przypadku testowanych modeli, licząc razem z gniazdkiem Simon 54, jest to około 62,5 mm. Jedyny problem jaki zauważyłem w konstrukcji jest taki, że po wpięciu wtyczki do podwójnego gniazdka zakrywa ona jedno z wejść. Stąd też twierdzę, że jest dedykowane do gniazdek pojedynczych.
Aktualnie inteligentne gniazdka są trzy
Trzy, które wyglądają identycznie i trzeba wczytać się w specyfikację albo uważnie zerknąć na pudełko, by dowiedzieć się jakie są różnice. Albo przeczytać tę recenzję. Najprostsze gniazdko albo inaczej mówiąc, podstawowe to Beli SP3. W jego przypadku maksymalny pobór prądu to 2300 W, a obciążalność prądowa 10 A. Oznacza to, że podłączymy do tego większość niewymagających urządzeń domowych jak lampka biurkowa i inne oświetlenie, wentylator, oczyszczacz powietrza, telewizor, dekoder, lodówkę czy kino domowe. A nawet kilka tych urządzeń na raz. Beli SP6 i SP9 są lepsze i przystosowane pod większe obciążenie, bo wspomniane parametry to 3680 W i 16 A. Tu już możemy bardziej „poszaleć” i z palcem w pupciu podłączymy mikrofalówkę, czajnik elektryczny czy ekspres do kawy.
Funkcję monitorowania poboru energii ma tylko Tenda Beli SP9
I to właśnie o tym trzeba pamiętać przed zakupem, jeżeli zależy nam na kontrolowaniu zużycia energii przez podłączone urządzenia. Musimy celować w Tenda Beli SP9, czyli de facto najdroższą wtyczkę w ofercie. Ale to tylko tak strasznie brzmi, że najdroższa, bo aktualnie kosztuje 69-79 złotych, a zdarzały się promocje, że była tańsza niż Tenda Beli SP6. Nawet za mniej niż 40 złotych. Dlatego jeśli miałbym coś sugerować to rozglądajcie się tylko za „dziewiątką”, a jak się trafi jakaś cebula to bierzcie tyle ile tylko potrzebujecie. I jeszcze ze dwa na zapas. I jeden dla kolegi.
Nie będę ukrywał, że funkcja monitorowania energii była dla mnie najważniejsza w inteligentnej wtyczce. Na drugim miejscu jest możliwość zdalnego wyłączenia wtyczki (czyli inaczej odcięcia dopływu prądu do podpiętych urządzeń), gdy jestem poza domem. Niezależnie od tego czy na Seszelach czy gdzieś pod Rzeszowem. W pracy czy na wakacjach. Tę drugą funkcję mają nawet najtańsze tego typu wtyczki (bo przecież to je wyróżnia od tych zwykłych) i ja ją zaliczam do kategorii tych awaryjnych. Pisząc to trochę przewrotnie – przyda się pewnie raz, ale ważne, że jest, bo może się przydać. W sytuacji, gdy po wyjściu z domu zastanawiamy się czy wyłączyliśmy żelazko albo telewizor. Mając taką wtyczkę możemy to sprawdzić w aplikacji i jednym kliknięciem wyłączyć.
Jak to jest z tym pomiarem energii?
Wykorzystanie energii możemy podejrzeć w oficjalnej aplikacji, która nazywa się Tenda Beli. Prosta i jednocześnie czytelna apka, którą można pobrać z Google Play albo App Store. Oznacza to, że działa na telefonach z Androidem jak i iOS. Ja testowałem ją na Surface Duo i vivo X60 Pro. Co tu dużo pisać, działa bezproblemowo, ale mam wrażenie, że programiści powinni bardziej popracować nad tłumaczeniem, bo w niektórych miejscach można to było zrobić lepiej, trafniej.
Funkcje dostępne w aplikacji:
- Włączanie i wyłączanie wtyczki jednym przyciskiem.
- Harmonogram działania wtyczki.
- Tryb nieobecności – określamy dni i przedział czasowy, kiedy wtyczka ma być włączona. To coś co można określić jako tryb „Kevin sam w domu”.
- Timer – ustawiamy czas za ile wtyczka ma się włączyć lub wyłączyć.
- Zasilanie, czyli raport zużycia energii (tylko w SP9).
- Czyszczenie danych zasilania.
- Włączenie lub wyłączenie wskaźnika LED.
- Ustawienia asystentów głosowych – Alexa i Google Assistant.
- Podgląd informacji o urządzeniu i aktualizacja oprogramowania.
- Udostępnianie kontroli nad wtyczką innym osobom.
- Tworzenie grupy z wtyczkami w celu wspólnego sterowania.
W moim przypadku do wtyczki SP9 miałem podłączoną listwę zasilającą. Do niej z kolei komputer stacjonarny z 27-calowym monitorem, lampkę biurkową Xiaomi i 5-portową ładowarkę Green Cell Power Source. Router był podłączony z pominięciem wtyczki i był wpięty w gniazdo obok, bo w przeciwnym razie, po jego wyłączeniu, straciłbym możliwość zdalnej kontroli wtyczek.
Jak to wyglądało w moim przypadku? Wszystko można zobaczyć na poniższych screenach. Jak dla mnie działa to w porządku, ale mam dwa zastrzeżenia. Dane pokazane są w czytelny sposób, co bardzo sobie chwalę. Możemy przełączać się między dziennym, tygodniowym, miesięcznym i rocznym zużyciem, co też się przydaje. Zawsze aktualne zużycie i moc mamy podaną na górze. Co jednak jest dziwnego? Spójrzcie na trzeci screen poniżej. Mimo tego, że wtyczka przez kilka miesięcy była w gniazdku to nie zanotowała żadnego zużycia we wrześniu. Nic nie zmieniałem, nic nie resetowałem czy wypinałem. Druga rzecz to zużycie energii w październiku, które jest dwa razy wyższe niż w sierpniu. Czemu tak? Tego też nie wiem, bo konfiguracja sprzętowa była taka sama. Nie sądzę też, by kilkanaście godzin więcej grania wpłynęło na dwukrotnie wyższe zużycie. Trudno, trzeba temu się przyjrzeć w najbliższych tygodniach.
Ważną funkcją jest to, że w każdej chwili można wyzerować dane zużycia prądu bez konieczności resetowania samego urządzenia. Wcześniej korzystałem z rozwiązań TP-Linka i tego brakowało przez co wtyczka była dla mnie bezużyteczna. Przykładowo, mamy tylko jedną wtyczkę i chcemy zmierzyć kilka urządzeń w domu. Tak, by sprawdzić co i ile czerpie energii. Wystarczy zatem przepiąć wtyczkę do innego gniazdka, podłączyć do niego urządzenie, pacnąć w opcję resetu w aplikacji i liczymy kWh „od zera”.
Warto mieć coś takiego w domu
Tenda Beli SP6 i SP9 zasługują na wysoką ocenę, choć podsumowanie opieram głównie na tym drugim modelu. Ze względu na funkcję monitorowania energii, co z kolei mocno wpływa na przydatność takiego urządzenia w domu. Tak jak już wcześniej pisałem, jeśli miałbym wyposażyć się w kilka inteligentnych gniazdek i chciałbym mieć najwyższą kontrolę nad podłączonymi urządzeniami, to rozglądałbym się tylko za Tenda SP9. Tym bardziej, że różnica w cenie między szóstką, a dziewiątką jest znikoma.
Sprawa z brakiem statystyk z jednego miesiąca jest jeszcze do wyjaśnienia. Nie dodaję tego do minusów, bo nie do końca wiem czy jest to problem z gniazdkiem czy wina leży gdzieś po mojej stronie. Co więcej, nie widziałem w innych recenzjach, by ktoś miał taki problem. W każdym razie i tak uważam, że jest to szalenie przydatny gadżet, który każdy powinien mieć w domu. Szczególnie w czasach galopującej inflacji i wzrostu cen prądu.
Mocne strony
- Dobra jakość wykonania
- Bardzo przystępna cena
- Dedykowana, prosta aplikacja
- Harmonogram, Tryb poza domem i Timer
- Reset danych zużycia bez resetu urządzenia
- Obsługa asystentów głosowych
- Monitorowanie zużycia energii, ale…
Słabe strony
- …tylko w modelu SP9
- Tłumaczenie aplikacji powinno być lepsze
4 replies on “Taki gadżet powinien mieć każdy. Tenda Beli SP6 i SP9 – recenzja”
Kiepska reklama. Wielkie, toporne i działają po WiFi. Zdecydowanie lepsze rozwiązania w domu to z-wave lub zigbee. A jeszcze lepiej – inteligentne gniazdko. No ale te wielkie wtyki pewnie dla tych co lubią podłączać urządzenia z palcem w….
A widzisz gdzieś informację, że to wpis sponsorowany? Nie? No właśnie, gdyby tak było to na pewno pojawiłaby się stosowna informacja. Z-Wave i Zigbee to protokoły transmisji danych. Fakt, gniazdka Tendy tego nie mają, ale z drugiej strony byłyby wtedy droższe i wymagałyby bramki do działania.
Z największych wad wymieniłbym rozmiary i własny ekosystem. Wtyczki np. Gosund SP111 razem z gniazdkiem odstają na ok 5 cm i są znacznie mniejsze, dzięki czemu w podwójnym gniazdku można podłączyć inne urządzenie (są co prawda 15A, ale szczerze, to wiele nie zmienia w porównaniu do 16A). Jeśli chodzi o ekosysyem, to Tuya jest znacznie bardziej popularna i uniwersalna, z możliwością łączenia urządzeń różnych producentów, a wszystko to w jednej apce, a tu jak chcemy sterować oświetleniem, TV, klimą czy mieć czujnik zalania albo czujnik gazu, to musimy skakać po apkach. A jako wiśienka na torcie – brak współpracy z Home Assistantem. Gorzej być już nie może.
Jak ktoś ma bardzo niewygórowane oczekiwania – to Tenda zda egzamin. Jeśli chce się czegokolwiek więcej (choćby elastyczności czy gigantycznego wyboru urządzeń najróżniejszych producentów), to lepiej wybrać Tuya.
A, zapomniałem o jednej zalecie – statystyki zużycia energii wyglądają lepiej niż w Tuya, choć do elastyczności apki Shelly jeszcze im daleko (np. możliwość eksportu danych).
W moim TP-Link mam jeszcze opcje losowego włączania i wyłaczania zasilania.