Przyznam, że byłem mocno zaskoczony tym co zobaczyłem, gdy otworzyłem przesyłkę z testowym Huawei Watch GT 3 Pro. Okazało się, że to ten ceramiczny. Biały ze złotymi elementami i pasujący do męskiego nadgarstka jak dżem truskawkowy do schabowego. Jedynym wyjściem z takiej sytuacji było oddać zegarek żonie i ładnie poprosić, by trochę go ponosiła. Tutaj dowiecie się co z tego wyszło.
Nie raz twierdziłem, że ciężko jest połapać się w tych wszystkich smartwatchach Huawei. Doszło do tego, że sam musiałem chwilę się zastanowić jakie już testowałem i jaki prywatnie używa moja Gosia. Jest tego trochę, ale jeśli brać pod uwagę tylko te najnowsze to są dwa modele Huawei Watch GT 3 Pro w dwóch rozmiarach i kilku wersjach. Ten testowany tutaj to wersja Elegant w rozmiarze 43 mm z bransoletą i kopertą wykonaną z ceramiki. Jest jeszcze wersja Classic, gdzie zamiast bardziej biżuteryjnego paska mamy taki wykonany ze skóry. A wszystkie złote elementy są w kolorze srebrnym.
Ale najpierw bransoleta…
Jeszcze nigdy nie było tak, by smartwatch z bransoletą po wyjęciu z pudełka był od razu gotowy do założenia. Zawsze trzeba było dostosować bransoletę do obwodu nadgarstka i w tym przypadku – szczególnie że wylądował na ręce żony, a nie mojej – też trzeba było to zrobić. Pasek składa się z małych, odkręcanych segmentów. Ogniwa bransolety trzymają się na trzpieniach, które można włożyć tylko w jedną stronę i które są przykręcane bardzo małymi śrubkami. Ja raczej jestem dokładną i spokojną osobą, ale uwierzcie mi, jeszcze tyle epitetów z moich ust nie poleciało jak przy zabawie z tym paskiem. Nie zliczę ile razy szukałem tych śrubek pod biurkiem czy bardziej przeklinałem, gdy nie mogłem ów śrubki dokręcić. Już wiem skąd wzięło się powiedzenie, że coś robi się z zegarmistrzowską precyzją. Tu w precyzji ma pomóc taki mały sprytny śrubokręt, który jest w pudełku.
Całość udało zamknąć się w pół godziny, bo było kilka przymiarek. Najpierw zdjąłem jedno ogniwo i po chwili drugie, ale okazało się, że zegarek jest za luźny. Pozbyłem się jeszcze jednego elementu i tu proszę, jest za ciasno. Dołożyłem więc jedno, które przed chwilą odkręciłem i tak już zostało. Bransoleta ma podwójne zapięcie, które o ile bardzo łatwo jest rozpiąć to już trochę trzeba się nawyginać, by je zapiąć.
Z pewnością Huawei Watch GT 3 Pro to jeden z pierwszych smartwatchy, który tak bardzo wyróżnia się na tle innych.
Ale też wywołuje mocno skrajne emocje. I wcale nie chodzi tutaj o kolor. Takim smartwatchem można bardzo szybko się zachwycić albo patrzyć na niego ze skrzywioną miną i przyznam się szczerze, że ja przez długi czas właśnie taką minę miałem. Chodzi o to, że jeśli nie weźmiemy smartwatcha do ręki i chwilę go pomacamy to stwierdzimy, że równie dobrze mógłby leżeć gdzieś między latarką, a zestawem noży na jednym ze stoisk Stadionu Dziesięciolecia w latach 90-tych. Ale przy bliższym kontakcie i zwróceniu uwagi na szczegóły widzimy jak doskonale też zegarek został wykonany.
Niemal cała koperta i bransoleta, czyli w zasadzie tam gdzie tylko widzimy biały kolor, zostały wykonane z ceramiki. Każdy osobny element przeszedł zaawansowaną obróbkę, a etapów było tyle, że zapomniałem ile. Ceramika pojawiła się nawet w obrotowej koronce zegarka. Zapięcie jest ze stali nierdzewnej, ale zostało tak zrobione, że wpada w złoty kolor. Podobnie jak pierścień z charakterystycznym wzorem, przycisk i koronka. Do tego szafirowe szkło na ekranie i pod spodem w miejscu gdzie znajdują się czujniki. No jest premium, luksus, prestiż i szacun na dzielni pełną gębą!
Takie topowe wykonanie sprawia, że smartwatch, pomimo 43-milimetrowego rozmiaru, swoje waży. Moja waga elektroniczna pokazała 103 gramy. Huawei Watch GT 3 Pro nie należy też do najsmuklejszych, ale jak na moje oko nie jest grubszy od takiego Huawei Watch GT Runner, którego wcześniej testowałem. Wygląda zaskakująco dobrze nawet na drobnej kobiecej ręce.
Technicznie Huawei Watch GT 3 Pro dociąga pod niemal każdym względem
Niemal, bo do pełni szczęścia brakuje tylko eSIM, co patrząc na cenę można uznać za srogie niedopatrzenie. Rozmawiać oczywiście można, ale tylko poprzez Bluetooth, gdy zegarek jest połączony ze smartfonem. Watch GT 3 Pro ma wbudowany mikrofon (po lewej) i głośnik (po prawej, tam gdzie przyciski), a ich jakość jest naprawdę dobra. Jest też GPS, zestaw czujników, bez których ten gadżet nie mógłby się nazywać smartwatchem czy, co ciekawe, NFC. Tego ostatniego jeszcze nie można wykorzystać do płatności, ale wierzę, że w najbliższym czasie się to zmieni.
Wyświetlacz w Watch GT 3 Pro to jak zwykle najwyższa półka. Przepiękny, szczegółowy i czytelny AMOLED o wielkości 1,32 cala. Osobiście jest dla mnie ciut za mały i bardziej pasuje mi też z wersji 46 mm. Jak już wspomniałem wcześniej, wyświetlacz jest zabezpieczony szafirowym szkłem, ale umieszczono go też trochę niżej, więc to też pozwoli zachować go w nienagannej kondycji. Nie będę pisał, że nie widzę na nim żadnych rys, bo po prostu za krótko był używany. Obsługuje się go super płynnie, choć to nie tylko zasługa samego ekranu, a systemu. Tu na posterunku jest HarmonyOS w wersji 2.1.
Co to oznacza? A to, że interfejs wygląda tak samo jak w innych zegarkach, które mają w nazwie Pro. Mamy tu charakterystyczną planszę z okrągłymi ikonami, którą możemy oddalać, przybliżać i przesuwać za pomocą obrotowej koronki. Działa to wybitnie dobrze i ani razu nic się nie zawiesiło czy choćby przycięło. Nadal jednak obsługa jest tutaj połączeniem przycisków i dotyku paluchem, nigdy oddzielnie. Chodzi o to, że do menu wejdziemy przyciskiem, koronką przesuniemy na ikonę, którą chcemy, ale żeby ją wybrać trzeba zrobić to palcem na ekranie. W rękawiczkach bez odrobiny srebra na placach może być to mocno utrudnione, by nie napisać, że niemożliwe. Naciśnięcie koronki działa też jako funkcja wstecz. Dolny przycisk z kolei przenosi nas do trybów ćwiczeniowych i zatwierdza nasz wybór. Klasycznie też muśnięcie od góry ściąga ekran z przełącznikami, gdzie szybko możemy np. ustawić budzik, a od dołu pokazują się powiadomienia. W bok przechodzimy do kolejnych ekranów z funkcjami jak statystyki aktywności, pomiar tętna czy natlenienia krwi.
Zegarek ma dostępnych brazylion różnego rodzaju aktywności, ale zapewne dziesięć, no może kilkanaście będziemy w ogóle używać. Najczęściej pewnie kilka. Biegacz ze mnie raczej niedzielny (a akurat padało), a i z basenem mi jakoś nie po drodze, więc Huawei Watch GT 3 Pro został sprawdzony podczas marszu (spaceru) na dworze. I wyglądało to tak, że ten testowany tutaj miała moja Gosia, a ja założyłem Watch GT Runner i porównaliśmy wyniki.
Obydwa smartwatche niemal w tym samym czasie złapały swoją lokalizację, co przy takim Watch GT 2 Elegant, którego żona używa na co dzień, było nieporównywalnie lepszym wynikiem (ten potrafił złapać „fixa” dopiero po 300-400 metrach). Widać, że różnica między Huawei Watch GT 3 Pro, a Runnerem wyniosła raptem 30 metrów. Można to uznać za błąd pomiarowy. Inaczej jest jednak z krokami, bo testowany tu zegarek naliczył ich ponad 200 więcej. Trasa wyznaczona przez GPS raczej się pokrywa i nie widzę tutaj żadnych nieprawidłowości. Zaskakująca jest natomiast różnica w wysokości, która wynosi 8,5 m. Ciężko jest tutaj stwierdzić, który z zegarków radzi sobie lepiej, bo nie mam żadnego wzorca, ale mogę napisać tyle, że obydwa działają na zbliżonym poziomie.
Zegarek jest poniekąd naszym „strażnikiem zdrowia”, co oznacza, że powie jak nam się spało, czy jesteśmy zestresowani i że musimy się trochę poruszać, gdy zasiedzieliśmy się przy komputerze. Możemy ustawiać cele i monitorować temperaturę skóry. Z nowszych i ciekawszych funkcji mamy też dostęp do Map Petal, gdzie trasę i komunikaty można wyświetlać na ekranie zegarka. W jednej z ostatnich aktualizacji aplikacji Zdrowie dodano też kalendarz cyklu menstruacyjnego, a wkrótce ma też być dostępny pomiar ciśnienia krwi.
Prawie tydzień na baterii
Huawei Watch GT 3 Pro w wersji 43-milimetrowej ma mniejszą baterię niż w męskim modelu, a co za tym idzie, krótszy czas pracy. Ten jest zgodny z tym co twierdzi producent i gadżet wytrzyma na naszym nadgarstku 6-7 dni. Wszystko zależy od tego jak intensywnie będziemy go używać, bo jeżeli wybierzemy się z nim na maraton to i pół baterii może strzelić w ciągu dnia. Ładujemy go bezprzewodowo i fajne jest to, że ustandaryzowano ładowarkę. Równie dobrze możemy skorzystać z tej z poprzedniej generacji, pożyczyć od GT Runnera albo po prostu położyć na ładowarce bezprzewodowej czy pleckach smartfonu jeśli wspiera ładowanie zwrotne. W tym ostatnim przypadku wcale nie musimy korzystać z ładowarki smartwatcha. Wystarczy, że podłączymy smartfon do ładowarki, położymy na nim smartwatch i będziemy ładować dwa urządzenia jednocześnie.
Huawei, tu jest jakby luksusowo
No i co ja mam napisać w podsumowaniu? Osobiście ten zegarek mi się nie podoba, ale jest mnóstwo osób, szczególnie płci pięknej, które za takim błyszczącym ceramiczno-złotym gadżetem będą szaleć i pierwsze ustawią się w kolejce. Nie ulega wątpliwości, że to fenomenalnie wykonany smartwatch, ale przekonujemy się o tym dopiero, gdy weźmiemy go do ręki, bo z daleka wygląda trochę odpustowo. Ale wiecie, jeśli kogoś przekona designem, a ten ktoś chce się wyróżnić i mieć coś, czego nie mają inni, to śmiało. Niech kupi nawet dwa. Grupą docelową tego smartwatcha ewidentnie są kobiety, by nie napisać z lekką dozą poprawności, osoby, które identyfikują się jako kobiety. Jeżeli szukamy czegoś bardziej klasycznego to zawsze jest Huawei Watch GT 3 Pro w wersji tytanowej.
Jest to też smartwatch, który kosztuje tyle, co niektóre tak zwane „mocne średniaki” wśród smartfonów. Szczerze? Gdy zobaczyłem cenę podczas polskiej premiery to prawie parsknąłem śmiechem, bo 2399 złotych nawet za tak wyszukany design i ogrom funkcji, to mnóstwo pieniędzy. Widocznie tak szczegółowa obróbka ceramiki swoje kosztuje. Rozwiązania są dwa. Pierwsze to przedsprzedaż (do 5. czerwca), gdzie dorzucane są te „szminkowe” słuchawki i 200 złotych rabatu. Druga, to trochę cierpliwości, bo z pewnością za kilka miesięcy ten smartwatch będzie o kilka stówek tańszy.
Mocne strony
- Najwyższa jakość wykonania
- Świetna jakość wyświetlacza
- Szybkie działanie, HarmonyOS
- Bateria na prawie tydzień działania
- Szybkie ładowanie bezprzewodowe
- Coraz więcej trybów aktywności i funkcji
- Połączenia głosowe przez Bluetooth
- Certyfikaty IP68 i 5 ATM
Słabe strony
- CENA!
- Kontrowersyjny design, nie dla każdego
- Problematyczna bransoleta
- Brak eSIM
2 replies on “Takiego smartwatcha jeszcze nie było. Huawei Watch GT 3 Pro (Elegant) – recenzja”
Ja koniec końców zdecydowałam się na Samsung Watch 5, bo znalazłam go na przedsprzedaży w media expert, ale GT 3 również miałam na oku.
Nie dość, że Watch 5 to jeszcze w tfu media expercie. Dużo Samsung teraz płaci za takie komentarze? 😀