Przez ostatnie lata miałem w swoich rękach kilka smartfonów Sony, zarówno tych topowych „jedynek” jak i niżej pozycjonowanych Xperii 5. Widziałem co się zmieniało i jak się zmieniało, choć i tak byłoby ciężko to wszystko wymienić bez chwili „guglowania”. I umówmy się, między drugą generacją, a aktualną było równie nudno jak podczas turnieju szachowego amiszów. Mam nieodparte wrażenie, że dopiero Xperia 1 VI pokazała jaki smartfon chciało zrobić Sony od początku. I muszę przyznać, że wreszcie udało im się bardziej mnie zainteresować.

To już szósta Xperia 1

Nieźle zleciało, co nie? Sony zawzięcie trzyma się swoich postanowień dotyczących nazwy i najnowsza flagowa Xperia to Xperia 1 VI, czyli inaczej to ujmując, Xperia 1 mark VI. Już przy okazji drugiej generacji Xperii 1 pisałem o tym, że takie ujednolicenie nazwy to bardzo dobry krok, bo jeśli działa to w przypadku aparatów (i zbroi Iron Mana, ale to inna kwestia), to sprawdzi się też w smartfonach. I jak widać – działa to do dziś, choć zastanawiam się na jakim numerku się to zatrzyma. Miejmy nadzieję, że przesunięta premiera Xperii 5 VI na przyszły rok nic tutaj nie popsuje.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

Sony Xperia 1 VI przyjechała do mnie w wersji 12/256 GB i ktoś mógłby pomyśleć, że to podstawowy model pod względem pojemności. I tak, bo na naszym rynku jest to niestety jedyna wersja, i nie, bo w Japonii jest dostępny wariant z pamięcią 512 GB. Co jak co, ale tu należy się już pierwszy minus, bo 256 GB we flagowcu to obecnie powinien być standard, a nie jedyny wybór. Szczególnie w tej cenie (o której niżej). O terabajtowej wersji można zapomnieć, no chyba, że ktoś kupi dwie takie Xperie. Albo do jednej dorzuci kartę pamięci, bo tak, ten smartfon jeszcze takie nośniki obsługuje. Albo kupi topowego realme za pół ceny Xperii. Opcji jest wiele.

Lubię tą surowość Sony

Xperie trudno jest pomylić z innymi smartfonami i dzieje się tak nie od wczoraj. Te smartfony zawsze miały swój styl i tak też jest, gdy spojrzymy na Xperię 1 VI. Co prawda, jest tutaj kilka cech wspólnych z poprzednią generacją, jak przykładowo wyspa z aparatami, ale gdy weźmiemy smartfon do ręki, to od razu poczujemy, że coś się zmieniło w jego bryle. Nowej Xperii nie można już nazwać „pilotem”, bo przez zmienione proporcje ekranu, zauważalnie zmieniły się też wymiary telefonu. Tam odjęli 3 milimetry, gdzieś tam dodali, co spowodowało, że Xperia 1 VI jest niższa, ale też szersza względem poprzednika. Z jednej strony to dobrze, bo wymiary są bardziej „smartfonowo współczesne”, ale z drugiej, konsekwencja Sony przegrała z tym, co preferują użytkownicy i co przyjął rynek. Mało kto chce korzystać z ekranu 21:9, a bardziej powszechne i najczęściej stosowane teraz są proporcje 19.5:9. I takie też proporcje ma ekran w najnowszym flagowcu Sony. I szczerze? Świetnie, że tak się stało.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

Wracając do wyglądu. Jest blisko tego, co mieliśmy w poprzedniej generacji, ale jednocześnie jest to coś lepszego, co sprawia, że ten smartfon dojrzewa (O ile tak można powiedzieć o szóstej już generacji?) i staje się jeszcze bardziej dopracowany. Nowa Xperia jest pewna, zgrabna i praktyczna. To chyba trzy przymiotniki, które najlepiej ją określają. Pewna, bo wystarczy ją raz chwycić, by poczuć jak dobrze jest zrobiona i spasowana, a chropowata, matowa obudowa i prążkowania na krawędzi sprawiają, że tak łatwo z dłoni się nie wysmyknie. Zgrabna, bo nie jest już „pilotem” i dużo łatwiej, choć nie bez problemów, można obsłużyć ją jedną ręką. Obudowę ciężko jest zarysować i w ogóle się nie brudzi, ekran jest płaski i nie ma żadnego wycięcia czy dziury na aparat, przyciski są tam gdzie powinny, a miejsce na kartę możemy wyciągnąć bez specjalnej szpilki. To i jeszcze kilka innych rzeczy wpływa na wspomnianą praktyczność.

Sony w swojej najnowszej Xperii zmieniło proporcje ekranu, ale zmieniło się coś jeszcze. Ekran nie jest już 4K. Nie zmienia to jednak faktu, że to wyświetlaczowa topka.

Jest to kolejny „ficzer”, który Sony forsowało od kilku generacji (jakoś od 2015 roku i premiery Z5 Premium?) i co tu dużo mówić, ponownie przegrało z realiami rynku. Doszli do wniosku, że zagęszczenie pikseli ponad 600 ppi to chyba nikogo i wsadzili do Xperii 1 VI panel o rozdzielczości 1080 x 2460 pikseli (ok. 396 ppi). I bardzo dobrze, bo prawda jest taka, że pełnię możliwości takiego ekranu można było zobaczyć tylko w kilku miejscach, różnica między 2K a 4K na tak małej przekątnej jest niezauważalna, a procenty z baterii uciekały szybciej.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

Nie zmienia to jednak faktu, że OLED w Xperii 1 VI, pomimo niższej, ale wciąż wysokiej rozdzielczości, to wyświetlaczowa topka. Dla mnie liczy się tutaj to, że wreszcie jest to wyświetlacz LTPO OLED o zmiennej i dynamicznie dostosowującej się częstotliwości odświeżania (1-120 Hz) w zależności od tego, co w danym momencie jest na nim wyświetlane. Bateria w tym miejscu składa dozgonne podziękowania. A skoro już o baterii wspomniałem, ta ma 5000 mAh i szybkie ładowanie na poziomie 30 W. Niektórzy stwierdzą, że to mało, ale jest to racjonalne podejście i pewnego rodzaju kompromis między żywotnością akumulatora, a szybkością ładowania. Ale fakt, chciałoby się więcej, tak z 45 W. Według Sony smartfon można naładować do połowy w pół godziny. Mnie zajęło to około 37 minut, a obudowa podczas ładowania była ledwo ciepła.

I tu zaskoczenie, bo cała bateria rzeczywiście może wystarczyć na półtorej doby działania przy takim „turystycznym” wykorzystaniu. Gdy damy mu w palnik, to z pewnością nie rozładuje się tak szybko jak inne flagowce. W moim przypadku pod koniec dnia miałem jeszcze 40-45% i to przy włączonym LTE, przynajmniej godzinie z Yanosikiem i podcastem w tle. A w razie czego w gotowości jest tryb Stamina, który może dorzucić kilka dodatkowych godzin.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

Xperia 1 VI ma wszystko co powinna mieć, a nawet więcej

W ogóle Xperia 1 VI to najwyższa półka pod względem specyfikacji i ma nawet to, co inni producenci dawno wyrzucili ze swoich smartfonów – mini jack 3,5 mm i slot na kartę pamięci. Choć sam nie pamiętam, kiedy ostatni raz korzystałem z takich dobrodziejstw, to szanuję Sony za trzymanie tych standardów… żeby dogodzić tym trzem użytkownikom. Pytanie tylko, jak długo będzie to trwało. Topowy procesor, najszybsza pamięć, wszystkie najnowsze standardy, świetne głośniki stereo i tak dalej. Nie ma co wszystkiego wymieniać, bo pod względem możliwości technicznych flagowce Sony zawsze dowoziły.

W ogóle wszystko jakoś tak do siebie pasuje, że Xperia 1 VI jest naprawdę bardzo przyjemnym smartfonem na co dzień. Co niektórych może zaskoczyć.

Połączenie tutaj takiego ekranu, w dodatku płaskiego, ze specyficznym interfejsem Sony, szybkością działania i bryłą telefonu dobrze ze sobą współgra. Dobór czcionki, jej wielkości, układu pięciu aplikacji w rzędzie na ekranie głównym, ale też w szufladzie z aplikacjami idealnie pasuje i wygląda lepiej na szerszym ekranie niż wcześniej. Nawet jak ustawi się podobną wielkość interfejsu w innym telefonie to nie ma się takiego odczucia jak w przypadku tej Xperii. Nie wiem jak dokładnie to określić słowami, ale mamy tu to „coś”, co sprawia, że chcemy w ten telefon klikać i go używać.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

Mamy tu Androida 14, więc normalne, że większość domyślnych usług i aplikacji jest opartych na tych od Google, ale Sony dorzuciło coś od siebie. I co ważniejsze, uprościło swoje kluczowe aplikacje. O co chodzi? A o to, że do zdjęć i filmów nie używamy już osobnych aplikacji, które wyglądały jak przygotowane tylko pod hard-userów urodzonych z lustrzanką w ręku. Teraz mamy to w jednej apce i wszystko jest prostsze, zrozumiałe, logicznie poukładane i bardziej „pod palcem”. Ale nie zmienia to faktu, że w fotograficznych możliwościach Xperii 1 VI odnajdą się bardziej ci, co „umieją w fotografię”, bo ktoś, kto wyda tyle kasy na ten smartfon na pewno nie można uznać za przypadek. Gdy pogrzebiemy trochę głębiej w ustawieniach, to mam przeczucie graniczące z pewnością, że znajdziemy tam więcej opcji i możliwości niż u konkurencji.

Wracając jeszcze do kwestii stricte systemowych w żadnym miejscu nie znalazłem gestu lub szybkiego skrótu do latarki (poza kafelkiem na belce), a aplikacja Messenger potrafiła się dziwnie zawiesić i musiałem ją ubić w tle i włączyć jeszcze raz żeby zaczytała chaty. Na innych telefonach tego nie zauważyłem, a wersja aplikacji była taka sama. Mam też małe zastrzeżenia do trybu obsługi jedną ręką, choć w tym przypadku wina nie leży po stronie Sony, a Google’a. Prostym gestem ściągamy obraz w dół, a nie zmniejszamy całości do mniejszego okna, które jest w zasięgu palca. Nie lubię też, gdy Xperia dostaje jakąś aktualizacje, bo jej ogarnięte trwa wieki. Poważnie, pobranie to pikuś, ale potem kilkuetapowa weryfikacja, optymalizacja, taka sytuacja, może trwać nawet 40 minut – tyle aktualizowała się Xperia 1 VI.

Tym smartfonem aż chce się robić zdjęcia

Testowałem Xperię na grubo przed premierą najnowszych iPhone’ów i raz na zawsze wyjaśniam – Apple z tym swoim Camera Control nie wymyśliło nic nadzwyczajnego. Żaden gładzik nie zastąpi fizycznego przycisku z dwustopniowym działaniem, choćby nie wiadomo co wam Cook czy inny applowiec nagadał. Fizyczny spust migawki jest domeną Sony odkąd pamiętam. Odkąd w rękach miałem K800i, czyli jeden z lepszych foto-telefonów tamtych czasów, kiedy Sony robiło go jeszcze na spółę z Ericssonem. To Xperie stanowią ostatni bastion tego rozwiązania i oby tam w Sony nikt nie wpadł na pomysł, by z tego rezygnować. To ten jeden przycisk sprawia, że tym smartfonem po prostu chce się robić zdjęcia i to nawet nie dla samego zdjęcia, a dla przyjemności płynącej z naciskania ów przycisku.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

O ile sam sposób robienia zdjęcia fizycznym przyciskiem bardzo mi pasuje, tak po samych zdjęciach spodziewałbym się czegoś więcej. W końcu to Xperia, co nie? No właśnie nie, bo nie od dziś krąży takie powiedzenie, że Sony dostarcza matryce do większości smartfonów na rynku, a nie potrafią ogarnąć ich u siebie. Trochę to się w ostatnich latach poprawiło, ale mam wrażenie, że Sony i tak trochę odstaje. Nie tylko od tych czołowych producentów, ale też tych z Chin jak np. Xiaomi, vivo czy Oppo.

Trochę popstrykałem nową Xperią i ani razu nie poczułem, że mam aparat w smartfonie za ponad 6 tysięcy. W smartfonie od firmy, która rządzi w branży foto.

Xperia 1 VI daje świetny efekt rozmytego tła i dobrze radzi sobie z ustawieniem ostrości, szczególnie jeśli korzystamy z fizycznego przycisku na obudowie. Jest w idealnym miejscu i działa tak jak powinien – do połowy zbiera ostrość, a gdy naciśniemy go do końca, robi zdjęcie. Fajne jest też to, że możemy włączyć opcję, która żółtą ziarnistą otoczką oznacza obiekt, który akurat jest w ostrości. Najnowsza Xperia ma trzy aparaty z tyłu (podobnie jak poprzednie generacje) i jeśli zbierzemy ich możliwości do kupy, to uzyskamy bardzo szeroki zakres ogniskowej jak na smartfon – od 16 do 170 mm. Wszystko przez ulepszony teleobiektyw względem Xperii 1 mark V, który teraz ma zakres 85-170 mm (przybliżenie odpowiednio 3.5x i 7.1x).

Mam jednak wrażenie, że niektóre zdjęcia mają zbyt naturalne kolory, wręcz przesunięte w stronę, którą możemy określić jako „wyprane”, a aparat nie zawsze radzi sobie z niebem, które wychodzi prześwietlone. Na koncercie też tak średnio sobie poradził i po raz kolejny napiszę, że nie czułem w rękach telefonu za prawie sześć i pół koła na premierę.

Kolejna sprawa to zdjęcia w trybie makro. To nowość w Xperii 1 VI, która realizowana jest przez teleobiektyw na ogniskowej 120 mm. I tu zależy, co fotografujemy i jak fotografujemy. Nie testowałem Huawei Pura 70 Ultra, ale widziałem sporo zdjęć z tego telefonu i muszę stwierdzić, że radzi sobie na pewno lepiej w makro-fotografii. Ważne jest jednak to, że w trybie makro można też nagrywać filmy i to w jakości 4K i 120 klatkach.

To jest po prostu za drogi telefon i nic tego nie usprawiedliwia

Sony zrobiło swój najlepszy smartfon, a zmiany które w tym modelu wprowadzono, praktycznie w każdym zakresie wyszły mu na dobre. Xperia 1 VI ma praktycznie nudny, ale przede wszystkim swój design, topową specyfikację i rzeczy, których już nie uświadczymy w innych smartfonach. Stwierdzam też, że mógłbym go używać na co dzień, gdyby tylko aparat był powtarzalny i mimo wszystko lepszy od konkurencji, a cena nie miałaby szóstki z przodu.

Spójrzmy na rynek. W czasach, gdy taki iPhone 15 Pro jest do zgarnięcia za mniej niż 4500 złotych, Samsung Galaxy S24 Ultra jest kilka stówek droższy, a najnowsze Pixele 9 Pro powyżej 5 tysięcy uznawane są za horrendalnie drogie, cena 6299 złotych za Xperię (w chwili publikacji tej recenzji, czyli 4 miesiące po premierze), to jest coś co nawet najgrubszym portfelem nie można wytłumaczyć. No chyba, że jesteś ortodoksyjnym wyznawcą Sony, używasz Sony i tylko Sony, a do tego jesteś w stanie wykorzystać wszystkie możliwości jak np. te związane z konsolą PlayStation czy dodatkowym ekranem do aparatu.

Sony Xperia 1 VI
Sony Xperia 1 VI

A i jeszcze coś na koniec. W pudełku nie mamy nawet kabla, a samo pudełko wygląda jakby pochodziło z recyklingu opakowań po jajkach. Niezbyt wytrzymała wydmuszka z drogim smartfonem i kilkoma papierkami w środku.

Z Xperią jest tak, że czujesz, że trzymasz w ręce drogi smartfon i chcesz go mieć, ale jak patrzysz na zdjęcia jakie robi, to już coś się kończy i wiesz gdzieś w środku, że nie powinno tak być.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *