Aparat
Aparat w Huawei P9 to kluczowy element i oczko w głowie zarówno firmy Huawei jak i Leica. Wiedzieliśmy to już przy okazji ostatnich przecieków, widzieliśmy na premierze, bo większość konferencji była poświęcona możliwościom aparatu, ale też po premierze, kiedy aparat stał się głównym tematem dyskusji. Były spekulacje, ale nie ważne jak duży wkład miała firma Leica w przygotowaniu aparatu w Huawei P9 i kto tak naprawdę zajął się produkcją optyki. Ważne jest to, że efekt końcowy się udał i najnowszym flagowcem Chińczyków można zrobić ładne, zadowalające nawet profesjonalistów zdjęcia.
Aparat od strony technicznej został oparty na sensorze Sony Exmor RS IMX286, który póki co znajdziemy tylko w Huawei P9 i Huawei P9 Plus. Z tyłu nie trudno zauważyć dwóch 12-megapikselowych przetworników, które jak się okazuje mają zgoła odmienne zadanie. Pierwszy to przetwornik RGB, który przechwtyuje informacje o kolorze, a drugi (ten bliżej diody LED) to przetwornik monochromatyczny, który współpracuje z przetwornikiem RGP w czasie rzeczywistym i zbiera informacje o kształtach i konturach. W przypadku Huawei P9 pojedynczy piksel ma wielkość 1,25 mikrona, przysłona wartość f/2.2, ale producent nie zdecydował się na optyczną stabilizację obrazu (która była chociażby w Huawei Mate 8). Huawei zapewnia, że zdjęcia będą dwukrotnie bardziej szczegółowe, a do obiektywu wpadnie 200% więcej światła niż w smartfonach z jednym aparatem. W rzeczywistości jest jednak nieco inaczej.
Z aparatem w Huawei P9 trzeba się „oswoić”. Ja z początku byłem sceptycznie do niego nastawiony, ale dosyć szybko się przekonałem i teraz bardzo często używam go do fotografowania (nawet innych urządzeń w trakcie recenzji). Zdjęcia – jak też mogliście zauważyć w fotograficznym porównaniu z Samsungiem Galaxy S7 – są trochę ciemniejsze, ale za to charakteryzują się naturalnym odwzorowaniem kolorów (bliższym tym realnym) i bardzo dobrą szczegółowością. Trzeba jednak zaznaczyć, że Huawei P9 pokazuje pazur dopiero w trybie profesjonalnym, i mam wrażenie, że właśnie do tego został stworzony. Jest idealny dla osób, które chcą mieć pełną kontrolę nad zdjęciem i na chwilę przed jego zrobieniem, skorygować parametry. Przyznam się szczerze, że rzadko używałem manualnych ustawień w aparacie, ale z P-Dziewątką się to nagle zmieniło. Poniżej przykładowe zdjęcia.
Zdjęcia w oryginalnej rozdzielczości można pobrać tutaj.
Na wygodę używania aparatu ma też wpływ kompletnie przebudowany interfejs aplikacji. Teraz wszystkie tryby wyciągamy z lewej krawędzi i wybieramy ten, który w danej chwili potrzebujemy. Są tam znane z Huawei P8 tryby jak Malowanie światłem, Skanowanie dokumentu czy świetny Tryb nocny ale nowością jest Tryb monochromatyczny, który robi czarno-białe zdjęcia wykorzystując w pełni monochromatyczny przetwornik (a nie oprogramowanie). Do wszystkich ustawień dostajemy się analogicznie jak do trybów, ale wyciągając je od prawej strony. Tam możemy między innymi zmienić rozdzielczość (maksymalna to 3968 x 2976 pikseli przy 4:3), dodać znak wodny (na zdjęciach w lewym dolnym rogu pojawia się nazwa smartfonu i informacja o optyce Leica), włączyć samowyzwalacz, aktywować śledzenie obiektu czy wybrać funkcje przycisku głośności.
Najwygodniej przechodzi się do trybu profesjonalnego, bo wystarczy przeciągnąć suwak do góry i pojawiają się dodatkowe parametry. Możemy ręcznie określić takie parametry jak pomiar ekspozycji, czułość ISO, wartość przysłony, EV, tryb ustawiania ostrości i balans bieli, ale też zaufać automatycznym wartościom lub skorzystać z korekcji parametrów ekspozycji, gdy aparat wykryje, że podgląd jest niedoświetlony. Kluczową opcją w aparacie Huawei P9 jest też tryb zdjęcia z małą głębią ostrości (mocno rozmazanym tłem za obiektem), którą możemy ustawiać także po zrobieniu zdjęcia. Efekt jest zadowalający, ale czasami rozmazanie jest nie w tym miejscu gdzie trzeba i nachodzi na obiekty przez co finalne zdjęcie nie wygląda naturalnie.
Korzystając z Huawei P9 już wiem, dlaczego jest to smartfon fotograficzny. Dlatego, że z nagrywaniem wideo radzi sobie mniej więcej tak, jak David Hasselhoff ze śpiewaniem. Ok, nagrywa w Full HD przy 60 klatkach na sekundę co mnie w zupełności wystarczy, ale jakość jest co najwyżej dobra i to tylko w dzień. Kolory są dobrze odwzorowane, ale ewidentnie widać brak optycznej stabilizacji obrazu. Podczas nagrywania w miejscu jeszcze ogólną jakość da się przeżyć, ale jeśli tylko zaczniemy się poruszać, obraz trzęsie się jak gimnazjalista, który przeholował z „vibovitem” na koncercie Krzysztofa Krawczyka. Ewidentnie aparat najgorzej radzi sobie z filmami w nocy. Niestety fizyki się nie oszuka i przez mniejszą przysłonę wpada mniej światła, przez co filmy są po prostu ciemne jak na przykładzie poniżej.
Filmy w najwyższej rozdzielczości, czyli w Full HD przy 60 klatkach na sekundę mają szybkość danych na poziomie 33 MB/s, a minuta nagrania waży około 250 MB. Audio z kolei rejestrowane jest w stereo przy 191 kb/s i częstotliwości próbkowania 48 kHz.
Przykładowy film Full HD w dzień:
Przykładowy film Full HD w nocy:
Aparat z przodu robi zdjęcia w maksymalnej rozdzielczości 8 megapikseli i potrafi nagrywać filmy w Full HD z płynnością 30 klatek na sekundę. Do jakości nie mam zastrzeżeń, a z ciekawszych opcji można wymienić możliwość włączenia elektronicznego stabilizatora, tryb poklatkowy i tryb notatki audio (po zrobieniu zdjęcia nagrywa do 10 sekund dźwięku otoczenia) czy zwiększanie jasności ekranu, by doświetlić zdjęcie, ale mam spore wątpliwości czy ta ostatnia opcja w ogóle działa.
Wydajność i multimedia
Definitywnie odchodzę od wszelkiego rodzaju benchmarków, bo one z miarodajnymi wynikami mają tyle wspólnego co próba wysłania SMS’a pocierając ekran smartfonu niekoniecznie zachwyconym kotem. Śmieszą mnie też recenzje, w których jest masa nic nie wnoszących wykresów bez odpowiednio wyciągniętych wniosków i współczuję wytrwałości recenzentom, którzy marnują godziny pracy na takie coś. Wydajnością smartfonu powinno określać to, jak smartfon zachowuje się na co dzień i jak pracuje pod obciążeniem.
W obudowie siedzi procesor HiSilicon Kirin 955, który ma łącznie 8 rdzeni o maksymalnej częstotliwości 2,5 GHz. Dodatkowo w wersji, która jest do kupienia w Polsce mamy 3 GB RAM, ale ma też być dostępny wariant Premium z jednym gigabajtem pamięci operacyjnej więcej. Podczas codziennych czynności telefon zachowuje się bez zastrzeżeń, system nie dostaje zadyszki i pracuje bardzo płynnie, nawet jeśli w tle prowadzimy przykładowo aktualizację kilku aplikacji w Google Play. Nie zdarzyło mi się, by system się zawiesił, co wymusiłoby restart telefonu, a po zwolnieniu pamięci pozostaje około 1,4-1,5 GB dla użytkownika. Smartfon poradzi sobie z wymagającymi grami pokroju GTA San Andreas, Modern Combat 5: Blackout czy Dead Trigger 2, ale po kilku minutach grania obudowa smartfonu staje się cieplejsza. Zdarzy się też tak, że czasami spadnie ilość klatek, ale tylko w bardziej wymagających lokalizacjach, gdzie „dużo się dzieje”. Wzrost temperatury jest głównie wyczuwalny w górnej części i okolicach czytnika biometrycznego, ale nie można tutaj jednak mówić o przegrzewaniu czy efekcie „throttlingu”. Mam wrażenie, że temperatura jest jeszcze trochę wyższa podczas ładowania.
Huawei P9 ma 32 GB pamięci własnej z czego około 25 GB jest przeznaczone na aplikacje i dane. Do tego mamy slot na kartę pamięci microSD (na tej samej szufladce co microSIM), który obsługuje nośniki do 128 GB. Ja sprawdzałem działanie na karcie SanDisk Ultra o wielkości 64 GB, która od razu została rozpoznana przez aparat i ustawiona domyślnie jako magazyn na zdjęcia. Dobrą opcją jest czyszczenie pamięci, które sprawdza pliki i szuka śmieci w systemie, które niepotrzebnie zajmują miejsce.
Jedynym programem przez który przepuściłem Huawei P9 jest AndroBench do sprawdzania szybkości pamięci wewnętrznej. Uzyskane prędkości są zadowalające, ale do Samsunga Galaxy S7 sporo brakuje, szczególnie w odczycie sekwencyjnym. Szczegółowe wyniki są podane na ostatnim screenie powyżej.
Pisząc o multimediach trzeba napisać o formatach plików, które jesteśmy w stanie odtworzyć, a z tymi popularniejszymi Hauwei P9 radzi sobie bez zarzutu. Potem ważny jest głośnik, a ten w smartfonie znajduje się w dobrym miejscu – na dolnej krawędzi, bliżej prawej strony. Jest całkiem głośny (szczególnie jak się usłyszy fabryczny dzwonek Dream it Possible w wykonaniu Delacey) i nawet na „najwyższych obrotach” daje czysty i przyjemny dźwięk. Co więcej, głośnika nie zasłonimy ręką podczas grania czy oglądania filmów, gdy trzymamy smartfon poziomo.
Działanie poszczególnych standardów łączności:
- Bluetooth – bez problemu, prawie codziennie podłączony Gear S2 Classic, czasami zestaw słuchawkowy, kilkukrotne przesyłanie plików między komputerem, a smartfonem
- Wi-Fi – bez problemu, stabilnie, połączenie z domową siecią
- GPS – bez problemu, prawie codziennie włączony Yanosik, czasami Google Maps
- NFC – bez problemu, można wybrać domyślną aplikację do płatności zbliżeniowych
Bateria
Huawei wsadził do swojego nowego flagowca całkiem pojemny akumulator 3000 mAh, jak na smartfon, którego grubość nie przekracza 7 mm, ale nie mniej był to jeden z tych elementów, który już w pierwszym dniu wzbudzał u mnie pewne wątpliwości. W pierwszych dniach używania ciężko było osiągnąć dzień pracy, ale później, po unormowaniu pracy, kilku cyklach ładowania i pełnej konfiguracji oraz instalacji potrzebnych aplikacji, wszystko jakoś się unormowało. Smartfon potrafi wytrzymać więcej niż dobę (więc nie trzeba się martwić, że rano nie zadzwoni budzik, bo się smartfon rozładuje), a czas włączenia ekranu wynosi od 4 do 5,5 godziny.
W Huawei P9 pojawiło się nowe złącze USB Type C, które niestety wspiera standard USB 2.0, a nie USB 3.1, jak mogłoby się wydawać. Wtyczka symetryczna co wpływa na większą wygodę, ale wymaga też dokupienia specjalnego adaptera na microUSB, którego nie znajdziemy w pudełku (żeby np. podłączyć jakiś nośnik z danymi czy ładowarkę samochodową, jeśli nie jest modułowa). Ja z nowego złącza w P-Dziewiątce cieszę się jak dziecko z nowej zabawki, bo jeśli będzie pojawiał się częściej w smartfonach to szybciej stanie się standardem.
Huawei P9 podobno wspiera szybkie ładowanie, o czym informuje też nas system, gdy podłączamy go do ładowarki. Podobno, bo w praktyce tego nie odczułem, ponieważ smartfon potrafi ładować się ponad 2 godziny. To stanowczo za długo by nazwać je szybkim. Dobrze, że są plany zasilania, które pozwolą nam bardziej troszczyć się o energię, jeśli w pobliżu nie będzie gniazdka z prądem.Najbardziej pomocny w kryzysowych sytuacjach okaże się tryb Ultra-oszczędny, który wyłącza wszystko co tylko się da i zmienia kolory na czarno-białe, by smartfon nawet na kilku procentach popracował kilka godzin dłużej. Trzeba pochwalić Huawei’a za to, że tryb włącza się niemal od razu i tak samo się wyłącza.
SPIS TREŚCI:
13 replies on “Recenzja Huawei P9 – smartfon, który potwierdza mocną pozycję Huawei na smartfonowym rynku”
Podoba mi się sposób w jaki robisz recenzje. Najważniejsze jest typowe użytkowanie i drobne rzeczy które usprawniają lub psuja obcowanie z telefonem. Jakość rozmów, jakość dyktafonu, jak szybko łapie gps, szybkość pamięci czyli kopiowanie danych, jakość podzespołów można dac na wykresie ale wystarczy klasyfikacja producenta, benczmarki maja małe znaczenie itp. Dobra robota!
P9 ma masę fajnych funkji których np samsungowi brakuje. Coś mi sie wydaje że jak tak dalej pójdzie to Huawei bedzie nr 1. Ciekawe jak z awaryjnością Serii P8 i jak P9 będzie się sprawować.
Dzięki za opinię, też lubię takie recenzje 😛 Jak tak dalej pójdzie to przypuszczam, że jeszcze 3-4 lata i Huawei będzie numerem 1 na rynku smartfonów. Wystarczy zobaczyć w jakim stylu wskoczył na 3 miejsce. A co do awaryjności, ja jeszcze z serwisem Huawei )na szczęście) nie miałem styczności. Mam znajomych, którzy używają czy to P8 czy P8 Lite i też nie ma problemu. Sam używałem Mate 8 i teraz P9 i jest ok 🙂
Serwis jest bardzo OK, gorzej że musiałem z niego skorzystać 🙁 Na Honorze 7 po 7 miesiącach miałem białe plamki na wyświetlaczu więc wymienili mi go na nowy 🙂 Z grona osób używających Huaweie i Honory nie słyszałem jednak narzekań na zepsucie się ich więc raczej jestem odosobnionym przypadkiem 🙂
Pisałeś, że były jakieś update’y do P9. Dużo ich było? Poprawili coś w kwestii kompresji JPEGów? 🙂
Pierwsza aktualizacja, która mnie na szczęście ominęła (Huawei ją zdjął z OTA zanim chciałem zaktualizować) sprawiła, że telefon nie działał stabilnie, niereagował dobrze na przycisk aparatu i krócej trzymał na baterii. Ale druga aktualizacja już to wszystko poprawiła i na niej smartfon działa najlepiej. W kwestii aparatu zmienili czcionkę w trybie profesjonalnym, co do kompresji JPG’ów nie wiem.
Ta recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma co dokładać do S7 czy G5. Filmów dużo nie kręcę, a P9 ma wszystko, co mi do szczęścia potrzebne na czele ze świetnym aparatem 😀
Dzięki za świetną recenzję 😉
Wszystko ładnie i pięknie, tylko te przyciski ekranowe i 4h na ekranie 🙁
Pobawiłem się nim w MM, Huawei nie ma się czego wstydzić, a konkurencja już pewnie w strachu co będzie w przyszłości.
Fajna recenzja, ale moglbys prosze napisac jaka jest jakosc polaczen glosowych w tym telefonie? I czy nie gubi zasiegu jak sie wyjedzie z miasta na jakis urlop z daleka od cywilizacji?
Hej. Akurat do jakości połączeń nie mam kompletnie zastrzeżeń. Głos rozmówcy jest czysty i w miarę głośny. Ciężko jest określić kwestie „gubienia zasięgu”, bo to zależy też od miejsca, w którym się używa telefonu, intrastruktury sieciowej w danym miejscu i operatora. U mnie widać, że za miastem przełącza między LTE i 3G, zasięg czasami spada, ale nie aż tak by całkowicie się zgubił.
Dzieki ogromne! Super, ze odpowiadasz na pytania czytelnikow 🙂 Na pewno bede tu wpadac czesciej 🙂
Wpadaj, wpadaj, zapraszam 🙂 Jak będziesz miała jeszcze jakieś pytania o Huawei P9 (aktualnie to mój prywatny telefon) czy inne urządzenia to śmiało.
W kwestii czułości na zasięg: niestety mieszkam w rejonie, w którym zasięg wszystkich sieci należy do zdecydowanie szczątkowych 🙁
Najlepiej wypada sieć Plus, więc z niej korzystam ja, jak i cała rodzina.
W lokalizacji tej zamieszkujemy już trzy lata i przez ten czas korzystałem z następujących smartfonów:
Samsung Galaxy S5, S6, S7, A5 (2016)
iPhone 5s, 6
Sony Xperia X
Huawei P9
Zdecydowanie NAJLEPIEJ wypada Huawei P9, najsłabiej Xperia X. Samsungi – coś pośrodku. iPhone też się jakoś bronią.
Ale P-dziewiątka wymiata. I to zarówno w 2G (GSM), 3G (UMTS) jak i LTE. Dla porównania – na P9 LTE na 2-3 kreski, na Xperii X – zero 🙁
Ja też nie narzekam na zasięg, a pracuję też w takich miejscach, gdzie jest nade mną pierdyliard ton betonu i zasieg jest ok.