Wygląd i wykonanie
Gdybym miał wybrać kilka smartfonów ze średniej półki, które wyglądają po prostu ładnie, to Huawei P9 lite byłby wśród nich. Przegrałby, co prawda z Samsungiem Galaxy A5 (2016), ale nie można powiedzieć, że chiński smartfon jakoś mocno mu ustępuje. Może nie ma szklanej obudowy (a może to i dobrze?), ale jest wykonany z dobrych materiałów i z należytą starannością. Obudowa w niemal każdym miejscu jest dobrze spasowana i należy do tych smuklejszych, bo ma raptem 7,5 mm grubości. Mam jednak małe zastrzeżenia, do szufladki na karty, która nie zawsze idealnie chowa się w krawędzi i czasami trzeba ją dopchnąć palcem. I teraz najważniejsze. Potwierdzam, że ramka jest wykonana z aluminium, ale w kilku miejscach „przecinają” ją kawałki plastiku. Tył to z kolei tworzywo sztuczne, które ma matową, gładką strukturę. Akurat trafiła mi się wersja biała, na której – poza szkłem na ekranie – nie widać odcisków palców. Przyciski są w porządku, z wyraźnie wyczuwalnym skokiem, ale w przeciwieństwie do ramki są wykonane z plastiku.
Smartfon dobrze się trzyma, co jest zasługą dobrego wyważenia, smukłej obudowy i powierzchni z tyłu, która jest delikatnie zaokrąglona na bokach – podobnie jak w Huawei P9. Można jednak wyczuć pod palcami nieco wystającą ramkę wokół ekranu, co jest jednoznaczne z tym, że w tym smartfonie nie znajdziemy zaoblonego szkła 2.5D na ekranie. Smatfon ma podobny design do swojego flagowego brata, co głównie można zauważyć spoglądając na tył smartfonu. Tu również jest kawałek szkła, które „wyznacza” miejsce aparatu i mocnej, pojedynczej diody LED. Skoro już jesteśmy z tyłu, znajduje się tam też czytnik linii papilarnych z wyczuwalną, srebrną ramką, o którym napisałem trochę niżej, logo producenta i niezbyt estetycznie wyglądające oznaczenia modelu i tego, gdzie został wykonany.
Muszę doczepić się do wolnej przestrzeni pod ekranem, bo bądź co bądź jest jej tam za dużo, a pasek jest zauważalnie szerszy niż ten nad ekranem. Huawei raczej tego nie praktykuje, ale chciałbym zobaczyć ten telefon z dotykowymi przyciskami pod wyświetlaczem, bo być może wyglądałoby to lepiej. Nad ekranem widnieje jeszcze srebrna maskownica głośnika, tuż obok czujniki i przedni aparat oraz dioda powiadomień w prawym rogu, której kompletnie nie widać, kiedy nie jest włączona.
W przypadku rozmieszczenia elementów na ramce raczej nie ma zaskoczenia, choć mini jack na górze na pewno niektórych użytkownikom nie przypadnie do gustu. Na górze jest też jeden z mikrofonów, drugi z kolei powędrował na dół i kryje się pod „maskownicą” po lewej stronie. Dlatego też te dwa otwory na głośniki to ściema, bo w rzeczywistości głośnik jest jeden i dźwięk wydobywa się tylko z otworów po prawej. Centralnie na dolnej krawędzi znajduje się złącze microUSB 2.0, które niestety nie daje wsparcia dla trybu USB OTG. Przyciski są na prawym boku i na takiej wysokości, by można było z nich wygodnie korzystać, a szufladka na karty jest jedna i znajduje się po lewej stronie smartfonu. Warto tutaj zauważyć, że Huawei P9 Lite obsługuje tryb dual SIM, ale ma hybrydowy slot. Oznacza to, że z kart możemy korzystać zamiennie – możemy włożyć dwie karty SIM w standardzie nano albo jedną kartę nanoSIM i kartę pamięci microSD.
Ekran
Huawei w przeciwieństwie do ubiegłorocznej pary smartfonów z serii „P” tym razem postanowił w wersji flagowej i tej Lite zostawić taką samą przekątną ekranu i identyczną rozdzielczość. Mamy zatem 5,2-calowy wyświetlacz i rozdzielczość Full HD. Ale paramtery to jedno, a jakość wyświetlanego obrazu to drugie. A ta w Huawei P9 Lite jest więcej niż zadowalająca, obraz jest szczegółowy, bo gęstość upakowania pikseli mocno przekracza 400 ppi i widać sporą różnicę w porównaniu do poprzedniego modelu, oczywiście na plus. Odzwzorowanie kolorów też jest niczego sobie, a zawsze jeśli komuś nie pasuje domyślne odwzorowanie koloru białego, może skorzystać z opcji w ustawieniach do zmiany temperatury barwowej.
Zestawiając jednak wersję Lite do Huawei P9 można gołym okiem zauważyć, że ten drugi ma nieco jaśniejszy obraz, a kolory charakteryzują się większym nasyceniem (miałem wrażenie, że te w Lite są nieco wyblakłe). Mimo tego, że nie jest to AMOLED’owa matryca, ekran na zewnątrz był dobrze widoczny, choć w chwilach, gdy słońce wyszło zza chmur i świeciło mocniej, trzeba było wspomagać się ręką, by zrobić cień nad ekranem. Do czujnika oświetlenia nie mam żadnych zastrzeżeń, bo dobrze radzi sobie z kontrolowanie jasności, nie mniej, jasność minimalna mogłaby być niższa.
W sieci ciężko jest znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, jakie szkło chroni ekran w Huawei P9 Lite. Pojawiły się wzmianki, że jest to Gorilla Glass 4, ale po zweryfikowaniu tych informacji w zagranicznych serwisach i dostępnych specyfikacjach, muszę stwierdzić, że na ekranie nie ma raczej żadnego szkła pochodzącego od firmy Corning. Nie mniej, w trakcie testu nie zauważyłem żadnych zarysowań, a wiem też, że nie byłem pierwszym dziennikarzem, który wyjął go z pudełka.
Ekran w Huawei P9 Lite zajmuje 69,9% przedniego panelu i według mnie tak zwany współczynnik screen-to-body ratio mógłby być wyższy. Rzadko zdarza się, by smartfon w obecnych czasach miał mniej niż 70%… no chyba, że jest to iPhone. Wyraźnie widać też czarną ramkę wokół ekranu w białej wersji kolorystycznej smartfonu, co w ogóle mi się nie podoba. Dlatego gdybym miał wybierać, wolę ciemną wersję smartfonu (nie tylko tego).
SPIS TREŚCI:
7 replies on “Recenzja Huawei P9 Lite – czy powtórzył sukces poprzednika? ”
Jak dla mnie ciekawszy „kąsek” od G4/G4 Plus. Szkoda, że otrzymaliśmy model z 2GB ram… heh. P.S. Jak się nazywa tryb w Huawei’ach, że po zrobieniu zdjęcia można samemu ustawić rozmycie tła? To chyba miało jakąś nazwę i jej nie pamiętam. :/
Chodzi ci o ten tryb co jest w Huawei P9? Jeśli tak, to tryb zdjęć z małą głębią ostrości.
Tak, właśnie o to chodziło. Dzięki. 🙂
P9 lite nie posiada podwójnej diody LED. To tylko takie złudzenie przez jej owalny kształt.
Masz rację. Przyjrzałem się bliżej i Huawei P9 Lite ma jedną diodę LED. Dzięki za czujność, poprawione.
Po pierwsze, ten telefon „ma” HD Voice, po drugie na pewno nie można zarzucić mu nic odnośnie jasności minimalnej, a tym bardziej długości czasu pracy. Pan maiał go w ogóle w ręku?
Tak, miałem go w ręku, jak też masę innych urządzeń i doskonale wiem co piszę.