Rzadko piszę o grach, ale są takie gry, które na zawsze zostają w pamięci i o których napisać po prostu trzeba. To swego rodzaju obowiązek, szczególnie jeżeli chodzi o takie klasyki jak Crash Bandicoot. Nie wiem jak u was, ale dla mnie przygody tytułowego zwierzaka z rodziny jamrajowatych to jedna z moich kilku ulubionych gier z dzieciństwa (obok między innymi Spyro the Dragon). Teraz, po około dwudziestu latach, mogę zagrać w odnowioną wersję Crasha i to praktycznie w każdym miejscu. Gra zadebiutowała właśnie na Switchu!
Crash Bandicoot N. Sane Trilogy – tak nazywa się trylogia, którą od dzisiaj można dostać na konsolę Nintendo Switch (zamówienia przedsprzedażowe były dostępne już w kwietniu). Dla graczy, którzy mają PS4 to żadna nowość, ale dla switchowców, pecetowców czy zielonych to kolejny świetny tytuł do kolekcji. Tym bardziej, że jest to odświeżona wersja kultowej gry, a w zasadzie to trzech gier, bo w pudełku dostaniemy pierwszego Crasha, ale też wersję Cortex Strikes Back i Warped. Wszystkie części są w pełni zremasterowane (poprawione pod kątem audio-wizualnym i tak zwanej grywalności) i zapewniają zabawę na długie godziny, gdzie do przejścia mamy ponad 100 poziomów. Nowością jest też to, że możemy grać drugą postacią Coco (siostra Crasha) i brać udział w próbach czasowych.
Jeżeli jeszcze nie kupiliście Crasha na Switcha to zrobiłem małe rozeznanie i nasunęło mi się kilka wniosków. Zacznę od tego, że oficjalna cena pudełkowej wersji gry wynosi 149,99 złotych lub 159,00 złotych, co biorąc pod uwagę średnią cenę gier na Switcha, jest jak najbardziej do przyjęcia. Pamiętajcie, że na takiego South Parka podczas premiery trzeba było wybulić ponad 220 złotych. Grę w takiej cenie można znaleźć w ofercie większości sklepów z grami czy elektroniką. Problem tylko w tym, że niektóre sklepy chyba nie zdają sobie sprawy z tego, jak istotny jest to tytuł. Nie zdążyły ściągnąć gry na czas. Logika podpowiada, że fizycznie gra powinna być dostępna od dzisiaj (premiera miała być 10 lipca, ale przesunięto ją na 29 czerwca), ale tak nie jest i niektórzy odbiorą/kupią swoją kopię na początku lipca.
A jak sytuacja w zagranicznych sklepach?
Jeżeli chodzi o cenę to w sumie podobnie albo nawet ciut drożej – okolice 150 złotych. Sprawdzałem głównie w kilku oddziałach Amazonu i na ebay, a także w sklepach typowo zajmujących się sprzedażą gier. Zajrzałem też do mojego ulubionego The Game Collection, bo w przedsprzedaży mieli Crasha za 25 funtów, ale promocja się już skończyła (wtedy z wysyłką wyszłoby trochę taniej, około 133 złotych). W każdym razie, warto tam zaglądać, bo często mają jakieś obniżki z dnia na dzień, a wysyłka do Polski kosztuje tylko 2 funty.
No to może Nintendo eShop?
Jest to jakieś rozwiązanie, ale tylko dla tych, którzy chcą mieć grę od razu, nie zależy im na wersji pudełkowej, a cena schodzi na drugi plan. W Nintendo eShop gra jest dostępna za 169 złotych i trzeba liczyć się z tym, że zajmuje ponad 5 GB miejsca w pamięci konsoli. Jeżeli ktoś chce jeszcze pobawić się w Janusza Cebularza to zmieniając region na Rosję można dostać grę za 149 złotych z groszami.
Tutaj znajdziecie poradnik jak najtaniej kupować gry w eShopie.
Słowem podsumowania, Crash na Switcha został wyceniony rozsądnie biorąc pod uwagę wersję na kartridżu w pudełku. Kompletnie nie opłaca się go kupować w wersji cyfrowej, bo cena jest trochę wyższa. No chyba, że ktoś bardzo chce, to już wyjścia nie ma. Minie też trochę czasu zanim cena spadnie, bo raz, że to nowość, a dwa, pudełkowe gry na Switcha w miarę trzymają swoją wartość.
Niezobowiązujące pytanie na koniec – Macie już?
No Comments