Możliwości i wydajność Mi Pada 4
Qualcomm to solidna firma. Co prawda nie każdy z ich układów oferuje topową specyfikację, ale każdy jest dopasowany do swojej półki cenowej. Najtańsze procesory z serii 4xx oferują podstawową wydajność dla budżetowych modeli. Topowe Snapdragony 8xx to z kolei gwarancja bezkompromisowej wydajności. A co z „sześć-setkami”?
Z 660-ki, obecnej w Mi Padzie 4, korzystało mi się bardzo podobnie do Snapa 820 w jednym ze smartfonów mało znanego chińskiego LeEco. Czyli, że było znacznie lepiej niż w przy okazji Snapdragona 625, ale nieznacznie gorzej niż w 835. Gdzie tkwią zauważalne różnice?
W szczegółach. A to odblokowanie twarzą potrwa o ułamek sekundy dłużej niż we flagowcu, a to coś gdzieś zgubi parę klatek animacji. Niektóre apki potrzebują również więcej czasu na załadowanie, zaś te od dłuższego czasu nieużywane są bezpardonowo wywalane na pysk z pamięci szybkiego dostępu. Ale, zapewniam was, to wszystko detal, który nawet zatwardziałego choleryka nie wyprowadzi z równowagi.
Prawda jest bowiem taka, że sprzęt działa płynnie, szybko i chce się z niego korzystać.
To właśnie kultura pracy była moim głównym powodem do narzekań na Memopada, a teraz, bezpośrednio porównując go z produktem Xiaomi, widać prawdziwą przepaść w kwestii wydajności.
Ale, ale! Ktoś powie, że przecież można jeszcze lepiej i jako przykład poda Huawei MediaPad M5. Zgadzam się i szanuję, jednocześnie pytając: Ale po co?.
Grałem na Mi Padzie 4 w dość wymagające Lineage 2 Revolution (myślę nad recenzją, dajcie znać jeśli chcecie) i gra śmigała na najwyższych ustawieniach, praktycznie zero przycięć. Grałem w Pocket City wyświetlające na raz masę ruchomych elementów (tu akurat 2D) i też obyło się bez problemów. Owszem, pewnie z łatwością znajdą się bardziej wymagające tytuły, ale zastanówcie się czy warto dopłacać kilkaset złotych tylko po to, aby zyskać parę efpeesów więcej. Na Mi Padzie wszystko co ma działać – działa. Mi to wystarczy.
MIUI w tablecie Xiaomi
Zanim spróbowałem MIUI byłem zatwardziałym przeciwnikiem wszelakich nakładek i ekshibicjonistą lubującym się w bieganiu z „gołym Androidem”. Ale wiedzcie, że to było w czasach, kiedy na rynek wchodziły pierwsze Snapdragony z serii osiemset, które ledwo dawały sobie radę z czystym Lollipopem. Po co to jeszcze bardziej spowalniać dodatkami od producentów? – pytałem samego siebie.
Czasy się zmieniły i obecnie nakładka nie oznacza już zamulonego telefonu, tylko dodatkowe opcje, niedostępne w bazowym systemie. Tak jest właśnie z MIUI, również w Mi Padzie 4. Dzięki niemu mamy dostęp do masy funkcji modyfikujących wygląd systemu, zmieniających jego działanie, a także bajerów w postaci Face Unlock. Co do odblokowywania tabletu naszym wizerunkiem to z początku byłem sceptyczny uważając, że to tania sztuczka tłumacząca przyoszczędzenie paru cebulionów na czytniku linii papilarnych. Swojego zdania nie zmieniam (a to dlatego gdyż do tejże funkcji można dopisać tylko jedną twarz, podczas gdy odcisków palca może być znacznie więcej), aczkolwiek muszę przyznać, że ta funkcja działa poprawnie i z powodzeniem zastępuje mi inne formy autoryzacji.
MIUI oczywiście nie jest idealne i swoje za uszami ma.
Ze swojej strony ponarzekam, że nie podoba mi się jego „zapominalskość” – muszę regularnie przyznawać pozwolenia na rysowanie po ekranie tym samym aplikacjom. Najwyraźniej system nie potrafi się pogodzić z myślą, że następnego dnia wciąż jest mi to potrzebne. Wiele osób również narzeka na kłopoty z powiadomieniami, które nie przychodzą na czas i mi też to się zdarzyło, choć bardziej w ramach niespodzianki aniżeli reguły (inna sprawa, że to bardziej przeszkadza w telefonie niż w tablecie). Ostatni minus nakładki to jej podobieństwo do iOS, które część użytkowników pokocha, zaś resztę odrzuci. Ja natomiast w trymiga zmieniam motyw na mniej „applowy”, launcher na Novę, a ikony na okrągłe – na modłę Pixeli. I jest gites.
W tym miejscu jeszcze uwaga dla przeciwników MIUI
Kiedy piszę te słowa globalna wersja systemu nie jest jeszcze w pełni gotowa, a tymczasem chińskie sklepy już wysyłają tablet do Europy oferując wsparcie dla lokalnych języków. Jak oni to robią?
MoKee. Tak nazywa się wariacja na temat czystego Androida z którą to najpewniej przyjdzie do nas zamówiony od chińskiego pośrednika Mi Pad 4. Muszę się wam przyznać, że pomimo dość częstych wizyt na XDA i sporego zainteresowania nieoficjalnym oprogramowaniem, był to pierwszy raz kiedy usłyszałem o tej modyfikacji. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Mokee oferowane jest w kilkudziesięciu wersjach na wiele różnych urządzeń, a ja miałem pod ręką „bezpańskiego” OnePlusa 2, który aż prosił się o nowy soft.
Na pierwszy rzut oka MoKee dość niewiele różni się od czystego Androida, coś na wzór AOSP albo LineageOS, w sumie można go nawet porównać z oryginalnym OxygenOS. Testowana przez mnie wersja opierała się na Oreo i były dostępne wszelkie wynikające z tego faktu bonusy, plus parę opcji typowych dla w/w modyfikacji jak zabawa paskiem stanu i nawigacyjnym czy masa innych, mniej lub bardziej przydatnych suwaków.
Niestety moja przygoda z MoKee wciąż jest bardzo pobieżna, więc nie mam wiele więcej do powiedzenia (ale jako, że wspomnianego 1+2 mam zamiar jeszcze potestować to możecie śmiało pytać w komentarzach o poszczególne funkcje systemu). Póki co odnotowałem tylko jeden minus – brak opcji odblokowania telefonu kamerką. Chociaż może w tablecie będzie to wyglądać inaczej.
Ostatnią, lecz wcale mnie mniej ważną, zaletą i zachętą do kupna dowolnego urządzenia z MIUI jest to, że Xiaomi nie traktuje swoich klientów jak dzieci i nie zabrania modyfikacji systemu. Odblokowanie bootloadera nie sprawi trudności nikomu, kto wie jak obsługiwać Windowsa. Wgranie nieoryginalnego oprogramowania to już nieco wyższa szkoła jazdy, ale jest do nauczenia w jedno burzliwe popołudnie. Na chwilę obecną na Xiaomi Mi Pad 4 dostępne jest zaledwie kilka custom romów (a właściwie to GSI czyli Generic System Image wykorzystujących możliwości Treble), ale stawiam diamenty przeciw orzechom, że ich liczba wkrótce poszybuje w górę, jak tylko tablet dotrze do Europy w hurtowych ilościach. Warto tutaj jeszcze zaznaczyć, że (już pomijając fakt iż sam producent dba o regularne aktualizacje) sprzęt oferuje wspracie dla projektu Treble, a to jeszcze bardziej ułatwia tworzenie i wgrywanie modyfikacji systemowych.
Po więcej informacji odsyłam was na forum XDA.
SPIS TREŚCI:
Recenzja tabletu
Tablet z LTE
Xiaomi Mi Pad 4
Xiaomi Mi Pad 4 LTE
Xiaomi Mi Pad 4 opinie
Xiaomi Mi Pad 4 recenzja
Xiaomi Mi Pad 4 test
5 replies on “Recenzja Xiaomi Mi Pad 4 LTE. Dałbym za ten tablet nawet i tysiąc pięćset złotych.”
W tej cenie szósty iPad miażdży i gniecie całą konkurencję…no chyba że mieszka się w Chinach 😛
Jeśli chodzi o wygląd premium i dostęp do lepszych programów to masz rację. Ale jak ktoś ma sporo zakupionych appek na w sklepie Google to nie po drodze mu przechodzić na iOS. Do tego Mi Pad obsługuje karty pamięci, a to też może okazać się bardzo przydatne – na ceneo iPad 128GB z LTE to koszt ponad 2400zł, a tutaj nawet jakby cena miała osiągnąć 1500zł (obstawiam jednak 1200) to dokładamy kartę za 120zł i mamy w sumie 192GB.
Nasuwa mi sie pytanie o roznice w wyposarzeniu wersji chinskiej i europejskiej. Slyszalem cos o pasmach lte, ale nie znam szczegolow. Co strace kupujac chinska wersje mi pada czy smartfona?
Najpopularniejsze pasmo LTE w Polsce to B20 i takiej informacji musisz szukać przy produkcie. Nie mając urządzenia z tym pasmem, zasięg na mniej zurbanizowanych terenach będzie słabszy i przełączy się na 3G/2G. Przeważnie w chińskich sklepach urządzenia są oznaczone jako Global i wtedy świadczy to o tym, że na 99% jest LTE B20, język polski i usługi Google.
Możesz dostać Mokee zamiast MIUI, czyli coś w stylu czystego Androida z okazjonalnymi chińskimi krzaczkami, ale ogólnie po polsku. Jak kupujesz na Aliexpress to możesz również dostać podrabiane MIUI 9.6 global – czytałem na XDA, że i to się zdarza, ale nie wiem jakie są różnice i ewentualne zagrożenia.
Ja osobiście zostanę na dłużej przy oficjalnym, chińskim romie – wszystko działa jak należy, aktualizacje mam średnio co 10 dni. Dobrze przetłumaczone na angielski, co jednak może być problemem dla mniej obeznanych w tym języku. Polskiego do wyboru tam nie uświadczysz.