Czekałem, czekałem i się nie doczekałem. Miałem nadzieję, że do końca marca pojawi się działająca wersja MIUI.eu, którą bardzo sobie upodobałem na posiadanych przez mnie urządzeniach od Xiaomi, ale ta ukazała się dopiero w zeszłym tygodniu. Telefon odblokowałem (trzeba czekać 2 tygodnie na uzyskanie uprawnień), ale pozostałem na chińskim ROMie, dlatego moje wrażenia mogą nieznacznie różnić się od waszych.
Aha, jeszcze coś. Zapewne część z was zastanawia się: czy różnice względem flagowego Mi 9 są warte dopłaty? Cóż, na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale podejrzewam, że poniższa tabela z porównaniem specyfikacji może wam w tym pomóc:
[table id=13 /]
Ten paragraf rozpoczniemy od elementów MIUI, które najbardziej przyciągają uwagę. Spróbuję uprzedzić wasze komentarze i odpowiedzieć na pytania zanim się jeszcze pojawią.
Czy są reklamy?
Xiaomi podobno w swoich telefonach umieszcza reklamy. Piszę: „podobno”, bo ja się z nimi jeszcze nie spotkałem. Może to ze względu na region, może dlatego, że podczas konfiguracji odhaczam wszystkie proponowane opcje typu „rekomendacje” czy „pomoc w rozwoju”. Z wielu preinstalowanych aplikacji nigdy nie korzystam, dlatego jeśli reklamy pojawiają się w np. MiVideo to i tak nie mam okazji ich zobaczyć. Jedyne co mnie irytowało to powiadomienia wysyłane przez domyślną przeglądarkę, ale tu wystarczyła chwila, aby przerzucić je do osobnego folderu i nie widzieć ich już nigdy więcej.
A jak z bloatware?
Telefon, tuż po pierwszym uruchomieniu okazał się zaopatrzony w kilkanaście całkowicie mi zbędnych aplikacji firm trzecich. Odinstalowanie tego trochę potrwało, ale na szczęście było do zrobienia. Inna sprawa z apkami bezpośrednio od Xiaomi takimi jak klient poczty, których usunąć się nie da i możemy je co najwyżej wyłączyć.
Problemy z powiadomieniami?
Woda na młyn dla przeciwników MIUI, ale akurat w tym przypadku całkowicie ich rozumiem i łączę się w bólu. Oryginalne oprogramowanie nieco wybiórczo traktuje aplikacje wysyłające nam wiadomości, nadając im różne priorytety. I tak, o ile z chińskim Wechatem albo SMS’ami nie było żadnych problemów, to już Hangouts raz się synchronizował, a raz nie. Najgorzej było zaś ze Skype, który bez otwarcia aplikacji był tak samo martwy jak to morze na wschód od Izraela. Zaznaczam przy tym, że nadałem w/w aplikacjom wszystkie potrzebne uprawnienia i dodałem do wyjątków przy oszczędzaniu baterii. Nie pomogło.
To według mnie największa wada oficjalnego MIUI i najmocniejszy bodziec kierujący mnie ku wersji europejskiej, gdzie powyższe problemy nie występują.
Są jakieś nowe bajery?
MIUI to fajna, rozbudowana nakładka z wieloma przydatnymi funkcjami. O ile z obsługą gestów już się spotkałem, a face unlock zdążyłem pokochać (niedawno doszła opcja blokady aplikacji twarzą), o tyle zakładkę Ambient Display zobaczyłem po raz pierwszy. Znaczy się – owa funkcja była już dostępna w Mi MIX 3, ale teraz możemy dodatkowo wybrać spośród wielu obrazków będących tłem dla wyświetlanej godziny/daty. Od siebie chciałbym tam jednak ujrzeć nieco więcej opcji, chociażby możliwość wgrania własnego zdjęcia, o wyświetlaniu tekstu powiadomień nie wspominając.
Mamy również czytnik linii papilarnych pod ekranem – co prawda on sam nie jest częścią MIUI, ale jego oprogramowanie jak najbardziej. Po pierwszej konfiguracji działa to raczej wolno i kapryśnie, ale tu podzielę się z wami pewną sztuczką – wystarczy dodać ten sam palec do bazy drugi raz i poprawę widać natychmiast.
Warto też wspomnieć o zyskującym obecnie na popularności trybie nocnym, obejmującym menu ustawień, belkę powiadomień i ważniejsze aplikacje systemowe pokroju wiadomości i połączeń głosowych. Można do tego dołożyć odpowiedni motyw i wyciemnić sobie cały telefon wykorzystując tym samym zalety ekranu AMOLED dla oszczędności energii.
Czegoś brakuje?
Tutaj jeszcze raz pojawia się kwestia powiadomień, które nie całkiem współgrają z notchem. Pewnie to wiecie, bo rzecz przewija się w dyskusjach już od premiery Mi 8, ale mimo wolnej przestrzeni ikon tam nie znajdziemy. To znaczy znajdziemy, ale tylko na chwilę – po pojawieniu się nowej notyfikacji. Chwilę później wszystko się chowa i znowu widzimy tylko aktualną godzinę.
Inna rzecz, której mi zabrakło to tryb smart cover, czyli wybudzanie telefonu poprzez podniesienie klapki specjalnego, magnetycznego etui. Nie wiem czy to przeoczenie w sofcie, czy faktycznie zabrakło tam odpowiedniego modułu, ale dla niektórych to może być spory minus.
Jak prezentuje się wydajność?
O i tu zatrzymamy się na dużej, bo Snapdragony z serii 7 interesowały mnie już od pierwszych zapowiedzi Qualcomma. „Po co to komu?” skoro są już budżetowe 62x/63x, średnio-półkowe 65x/66x i flagowe „osiemsetki”?
Jako, że posiadam urządzenia z każdej z tych grup to pokusiłem się na testy porównawcze, których wyniki przedstawiam w tabeli poniżej.
[table id=14 /]
Jakie płyną z tego wszystkiego wnioski?
Snapdragon 712 jest flagowcem do wszystkiego prócz gier
Słyszałem wiele głosów, że wszelakie benchmarki są bez sensu, bo ciężko kilkoma cyferkami oddać faktyczne działanie sprzętu. Po części się z tym zgadzam, bo dwa porównywane telefony różnych producentów potrafią zachowywać się skrajnie różnie, nawet mimo identycznych wyników w testach. Ale tutaj mówimy tylko o elektronice Xiaomi i pokuszę się o stwierdzenie, że AnTuTu doskonale „digitalizuje” osobiste odczucia płynące z obcowania z ich smartfonami. Taki Xiaomi Mi A1 ze Snapdragonem 625 wyciągał siedemdziesiąt tysięcy punktów i działał poprawnie, tylko tyle i aż tyle. Potem był Redmi Note 5 (Snapdragon 636) z 115 tysiącami oraz Mi Pad 4 (Snapdragon 660) z ponad 140 tysiącami, które działały znacznie sprawniej, ale to tablet pokazywał pazur w grach. Na czele stawki oczywiście flagowce – bezkompromisowa wydajność Snapdragonów 835/845/855, tutaj już AnTuTu ujawniało swoją słabość, gdyż ciężko było dostrzec jakiekolwiek różnice w działaniu przy układach wyciągających grubo ponad dwieście tysięcy punktów.
Gdzie w tym wszystkim Snap 712 z testowanego Mi 9 SE? Jeśli chodzi o przemieszczanie się po interfejsie, komunikację, przeglądanie internetu – jest absolutnie flagowo. Owszem, tu i ówdzie przepadnie klatka animacji, ale tak samo było w Mi 6 i Mi MIX 3, może tylko nieco rzadziej. Muszę jednak zaznaczyć, że w tym wypadku takie wybryki szczególnie upodobała sobie aplikacja aparatu – przełączanie się pomiędzy obiektywami dalekie jest od płynnego.
Tak samo jak w przypadku Snapdragona 636 i 660 różnice widoczne są w grach. O ile dwuwymiarowe „popierdółki” wszędzie działają jednakowo płynnie to, jeśli tylko lubicie sobie czasem odpalić coś w 3D, zalecam kupno mocniejszego telefonu. Szczególnie, że gra w wymagające produkcje na sześciocalowym ekranie nie jest wybitnie przyjemna. Weźcie Honora Play, albo POCO F1, podziękujecie mi później.
Co do innych testów z tabeli to jeszcze taka mała dygresja – Xiaomi Mi 6 wypadł dość słabo w teście zapisu danych na swoim UFS 2.1. Była to dla mnie mała niespodzianka, gdyż w identycznym benchmarku, tuż po kupnie, wynik był kilkukrotnie lepszy. Test przeprowadziłem kilkukrotnie i za każdym razem rezultat był zbliżony. Zastanawia mnie czy to wina zapełnienia pamięci (było tylko około 10% wolnego miejsca) czy też to czas tak niełaskawie obszedł się z kością. Jeśli macie jakieś sugestie to byłbym wdzięczny.
A jak jest z baterią?
Skoro już jesteśmy przy tabeli porównawczej to warto spojrzeć na to, na co wszyscy czekacie, czyli wyniki osiągane przez te mizerne 3070 mAh.
Spojler: nie jest źle.
Jako, że nie jestem fanem podawania SoT’u w trybie mieszanym, bo to najmniej miarodajny wskaźnik jaki można sobie wyobrazić (w końcu każdy inaczej korzysta z telefonu) to baterię przetestowałem w kilku różnych trybach.
Najpierw sprawdziłem ubytek procentów przez noc z włączonym Ambient Display i bez. Tu i tam wyszło około 1% na godzinę, zatem bez skrupułów możecie sobie to zostawić 24/7. Potem włączyłem tryb samolotowy i otworzyłem aplikację Big Digital Clock, która jedyne co robi to wyświetla godzinę na czarnym tle. W założeniu miało to sprawdzić pobór mocy w trakcie bezczynności i dać fory wyświetlaczowi AMOLED. Kolejny test polegał na odtwarzaniu materiału (Full HD) w aplikacji MX Player przy jasności ustawionej na 50%. Na koniec zostawiłem Lineage 2 Revolution z jasnością i opcjami graficznymi ustawionymi na maksimum. Nie żeby miało to jakiś sens w zwykłym użytkowaniu, chciałem po prostu jak najszybciej wydoić akumulator.
[table id=15 /]
Tutaj też macie Mi 6 i Mi Pada 4 dla porównania, ale tego pierwszego muszę na wstępie usprawiedliwić, bo jego ogniwo było katowane szybkim ładowaniem niemalże codziennie, już od ponad 20 miesięcy. Być może to właśnie przez ubytki w pojemności jego pojenie trwa najkrócej. W trybie „Zegar” Xiaomi Mi 9 SE osiągnął najgorszy wynik, mimo że jako jedyny czerpał profity z organicznego ekranu. Podejrzewam, że zawiniły usługi Google, które musiałem doinstalować osobno i chyba przez to często kłóciły się z systemem, co chwila wymuszając synchronizację. W statystykach poboru mocy cały czas zajmowały pierwsze miejsce.
Dalej mamy „Film”, w którym nowy telefon Xiaomi pokonuje swojego dziadka z palcem w… ekhem, niech będzie, że w uchu. Ten tryb chyba najlepiej pokazuje faktyczną sprawność energetyczną urządzenia, chociaż w trybie mieszanym nigdy aż tak wysokiego SoT’u nie uzyskałem. Z reguły było to jakieś 30 godzin pomiędzy ładowaniami, w tym 4 godziny na ekranie, a reszta to przede wszystkim czuwanie i godzina/dwie Spotify.
Ustawienia „Gra” nie budzą chyba żadnych wątpliwości – widzimy zarówno prądożerność Adreno 540 (Mi 6) jak i oszczędności w 616-tce (Mi 9 SE), nawet mimo zastosowania tej samej litografii (10 nm). Tutaj też najłatwiej zauważyć co czas zrobił z baterią w Mi 6. W codziennym użytkowaniu nie było to aż tak widoczne – tu czy tam i tak telefon ładowałem raz dziennie, jedyną zmienną w tym równaniu była liczba pozostałych procentów w momencie podłączania kabelka. W Mi 9 SE było ich z reguły więcej, ale nie na tyle aby robiło to jakąś wartą podniety różnicę.
Akumulator w Mi 9 SE działa poprawnie i tak to zostawimy.
Już pisałem, żebyście nie kupowali tego telefonu do gier i jeszcze raz to powtórzę – we wszystkich innych scenariuszach będziecie z oferowanej wydajności zadowoleni.
IN & OUT
Zanim zajmiemy się zdjęciami chciałbym jeszcze pokrótce omówić pozostałe funkcje telefonu – równie niezbędne, choć nieco mniej intrygujące przez co zwykle traktowane po macoszemu:
4G
Specjalnie nie robiłem szczegółowych testów, bo wyniki mogłyby być zgoła odmienne tu w Chinach i u was w Polsce. Tym bardziej, że wszystko chodziło jak w zegarku i nie miałem powodów do zagłębiania się w szczegóły. Moduł posiada zarówno VoLTE jak i opcję dual SIM (standby) – co do tej ostatniej to wspomnę, że potrafi korzystać z internetu z obu kart (jednocześnie?) w celu poprawy szybkości transferu. Podobno, bo nie miałem okazji tego przetestować, wiem natomiast, że chińska wersja telefonu pozbawiona jest obsługi pasma LTE B20, jednakowoż globalna wspiera 800 MHz – warto o tym pamiętać przy szukaniu ofert za granicą. Xiaomi Mi 9 SE jest oczywiście „5G Ready”, tylko czekać aż Play pokaże go w swojej ofercie.
Wi-Fi
Również takie jak trzeba – dwuzakresowe i podwójne. To ostatnie oznacza tyle, że możemy utworzyć hotspot jednocześnie korzystając z połączenia Wi-Fi. Czasami bywa to przydatne, np. na lotnisku gdzie do aktywacji internetu wymagane jest podanie numeru telefonu, a chcielibyśmy korzystać z połączenia również na laptopie. Nie odnotowałem żadnych problemów z zasięgiem.
Bluetooth
Wersja 5.0, nic nowego w tej kwestii. Testowałem go prawie codziennie ze słuchawkami Meizu POP – te jak były „radiowo upośledzone” tak nadal są, nic się w tej materii nie zmieniło. Ale to wina zestawu, nie samego telefonu, co udowodniło stabilne połączenie z opaską Hey+. Szkoda, że mimo wersji 5.0 wciąż nie możemy doczekać się trybu odsłuchu na dwóch odbiornikach jednocześnie.
NFC
Zaraz po mniejszym notchu, największa poprawa względem Mi 8 SE gdzie owej funkcji zwyczajnie zabrakło. Czyni to ten telefon obecnie najtańszym w portfolio Xiaomi posiadającym NFC. Moduł działa poprawnie, co sprawdziłem przykładając kartę bankową i paszport do telefonu. Udało mi się również przesłać w ten sposób parę zdjęć pomiędzy dwoma telefonami. Niestety nie miałem okazji zapłacić za nic zbliżeniowo.
USB
Jakby któraś z nowych Mi Dziewiątek wyposażona była w USB 3.0 z przesyłaniem obrazu to lepszego powodu do przejścia na nową generację bym nie potrzebował. Ale nie jest. Xiaomi już od lat oferuje nam ten sam standard 2.0, co z tego, że typu C i z szybkim ładowaniem, jeśli możliwościami urąga nie tylko swoim największym konkurentom: Samsungowi i Huawei, ale nawet wielu tanim modelom z poprzedniej generacji. Pamiętacie jeszcze co to MTP albo Slimport? Xiaomi najwidoczniej już nie.
AUDIO
Nie przez przypadek o dźwięku piszę dopiero teraz poświęcając mu tylko jeden skromny paragraf. Audio jest bowiem poprawne i tyle, nie ma co chlapać ozorem siląc się na bezsensowne lanie wody. Głośnik jest pół-stereo (wspomagany przez drugi do rozmów), maksymalna głośność nie poraża, ale wystarcza. Nie wyłapałem też żadnych szumów/przesterów, choć bas oczywiście znikomy. Do filmów się nadaje, do radia/podcastów też, ale muzykę puszczałbym na czymś z zewnątrz. Nagrywanie głosu nawet spoko, ale nie wychodzi ponad standard w tej półce cenowej.
POZOSTAŁE
Na ostatek zostawiłem jeszcze emiter podczerwieni, którego z reguły nie używam, ale i tak fajnie, że wrócił do zestawu (Mi Ósemki go nie miały). Pochwała należy się też za wibracje, które tak jakby nabrały mocy i „soczystości”. Przyjemna odmiana w stosunku do Mi Mixa 3 gdzie wibratorek wprowadzał podwójną konstrukcję w drżenie przez co ta zaczynała nieprzyjemnie klekotać w czasie wprowadzania tekstu.
SPIS TREŚCI:
9 replies on “Flagowiec w wersji mniejszej. Xiaomi Mi 9 SE – recenzja”
Ja wiem, że Aliexpress wysyła wszędzie prócz do Chin, za to jego odpowiednik Taobao wysyła tylko do Chin. Ogólnie rząd PRC bardzo wspiera eksport i np. dotuje koszty wysyłki za granicę i z tego powodu wątpię aby nakładał jakieś podatki. To że na GBest czy BGood jest drożej to chyba tylko marża sklepu.
Janusze są wszędzie. Ja sam obecnie poluję na Redmi Airdots, które niby kosztują 99 juanow w oficjalnym sklepie Xiaomi, ale wyprzedają się na pniu już w pierwszej sekundzie. Magicznym zbiegiem okoliczności zaraz potem pojawiają się oferty po 150 cny w innych sklepach.
Ja czekam na razie, aby zamówić: https://www.x-kom.pl/p/491082-smartfon-telefon-xiaomi-mi-9-se-6-128gb-ocean-blue.html Może ktoś wie, kiedy będzie dostepny w Polsce?
Flagowiec redmi bedzie w podobnej cenie.
Poczekamy, zobaczymy 😉
A jakbyś ten telefon porównał z Huawei P20? Szukam czegoś do 1500 zł i bardzo mi zależy na dobrym aparacie + baterii…
Właśnie wrzuciłem newsa z Xiaomi Mi 9T, którego można kupić za mniej niż 1500 złotych. Jak za te pieniądze to – brać! 🙂
To idę czytać!
Bardzo ciekawa i rzetelna recenzja… jako, że jestem amatorem fotografowania mój telefon musi potrafić robić dobrej jakości zdjęcia… posiadam również statyw , który kupiłem na https://mitoya.pl/ . Z takim sprzętem mogę rozkoszować się fotografowaniem natury…