Z Xiaomi mam tak, że z jednej strony mnie zaskakuje, ale też jednocześnie przeraża. Naprodukowali już tyle różnego rodzaju sprzętu, że niedługo łatwiej będzie zapytać „Czego nie zrobiło Xiaomi?” niż odwrotnie. Ostatnio widziałem już prysznic natynkowy, szczotkę do WC czy awaryjny rozrusznik do samochodu, a teraz czas na frytkownicę.
Nawet gdyby nie napisali, że to urządzenie ma jakikolwiek związek z Xiaomi to i tak patrząc na nie, właśnie z tą firmą by nam się kojarzyło. Jest ładna, biała, minimalistyczna i wygląda jak… tak jak frytkownica. Pojemnik ma z przodu, jak to w frytkownicach bywa, nieco wyżej pokrętło do ustawiania czasu i wygląda na to, że diodę sygnalizującą na górze.
Ale od designu ważniejsze według mnie są parametry i tutaj mam niestety pewnie zastrzeżenia. Przede wszystkim chodzi tutaj o maksymalną moc i pojemność koszyka. Tutaj mamy 800 W i 2 litry. O ile ten drugi parametr jest większy niż w pierwszej lepszej frytkownicy do kupienia w Polsce (przeważnie jest to 1,2 l) to już moc jest znacznie niższa – 800 W zamiast 2100 W. Z drugiej jednak strony, frytkownica od Xiaomi jest jakieś 3 razy tańsza.
Frytkownica jak to frytkownica, wcale nie musi być tylko do frytek. Można w niej przyrządzić inne potrawy jak chociażby kurczaka czy owoce morza, oczywiście ze znacznie mniejszą ilością oleju. Na górze obudowy mamy orientacyjne oznaczenia z czasem jaki potrzebujemy na przygotowanie konkretnych posiłków.
I na koniec cena. Xiaomi Onemoon można mieć za około 300 złotych i to z darmową wysyłką (Duty Free), która powinna sprawić, że nie poniesiemy już żadnych dodatkowych kosztów.
Zainteresowani? Ja sprawdziłbym.
No Comments