BlitzWolf BW-SDB2 był jednym z tych soundbarów, który kiedyś bardzo chciałem sprawdzić. Tak bardzo, że… przeleżał u mnie kilka miesięcy w pudełku. Aż w końcu go „odkurzyłem”, ponownie podłączyłem, trochę posłuchałem i ostatecznie przetestowałem tak jak należy. Kiedyś testowałem taki wynalazek jak Alfawise XBR-08, czyli jeden z najtańszych soundbarów. Mimo tego, że ten od BlitzWolfa można zaliczyć do podobnej półki cenowej, to już pod względem wykonania czy możliwości, jest klasę wyżej.
Zapewne marka BlitzWolf jest wam dobrze znana, bo robi naprawdę masę sprzętu. Od słuchawek, przez ładowarki, powerbanki i różnego rodzaju kabelki, a na oświetleniu i smartwatchach kończąc. Ostatnio nawet wprowadzili do oferty tanie dyski SSD. Już w ubiegłym roku wrzuciłem recenzję dwuportowych ładowarek BlitzWolf i bezprzewodowych słuchawek BW-FYE1. Wszystko działa do tej pory, bez problemów i jestem pewien, że jest długo tak będzie.
BW-SDB2 jest bezpośrednim następcą takiego wynalazku jak BW-SDB1. Pierwszej wersji nie dane mi było sprawdzić, ale druga już tak. Porównania nie będzie, choć patrząc na same grafiki gdzieś w internecie, bardziej w moje gusta wstrzela się nowsza wersja. Ze względu na design i kolor obudowy.
A skoro już o wyglądzie to muszę stwierdzić, że BlitzWolf BW-SDB2 prezentuje się świetnie i sprawia wrażenie przynajmniej dwukrotnie droższego niż to ile rzeczywiście trzeba za niego zapłacić. Jeżeli jest w promocji. Cena tego soundbara zmienia się bardzo często i w szerokim zakresie. W chwili publikowania tej recenzji było aż 179 dolarów (niecałe 700 złotych), ale jeszcze tydzień wcześniej 85 dolarów (około 330 złotych). Warto więc czekać na obniżki.
Soundbar jest wykonany wzorowo i w zasadzie do jakości materiałów czy spasowania elementów nie mam żadnych zastrzeżeń. Nic nie skrzypi, nic nie lata, jest naprawdę dobrze. Większą część zajmuje metalowa, „dziurkowana” obudowa, która wygląda na wytrzymałą, ale też ma swoje granice. Trzeba uważać przy wyjmowaniu z pudełka, by przez przypadek nie rypnąć soundbarem o coś, bo obudowa może się wgłębić. Ja mimo tego, że starałem się uważać, to jak tak teraz patrzę pod kątem, jestem w stanie dostrzec delikatne zagłębienia na froncie. Po bokach mamy kawałki plastiku z ciekawym efektem, który jest podobny do tego jaki kiedyś był w laptopach od Asusa.
Z tyłu mamy coś co wygląda jak drewno, ale jest to najprawdopodobniej całkiem udana imitacja, czyli tworzywo sztuczne z drewnianą okleiną. Wygląda nieźle, a nawet jeśli komuś by się to nie podobało, to i tak jest tylko z tyłu i nie będzie widać.
O solidności soundbara świadczy też waga, bo 4 kilogramy robią swoje. BW-SDB2 jest soundbarem przeznaczonym do postawienia gdzieś na szafce RTV, a nie do powieszenia. Nie został wyposażony w żadne otwory, które umożliwiłyby przykręcenie go do ściany pod telewizorem. Ewentualnie można próbować z jakąś dyskretną półką, ale tutaj trzeba pamiętać o wspomnianej wadze. Jeśli już go postawimy to mamy pewność, że będzie stał na swoim miejscu, bo ma aż osiem gumowych nóżek pod spodem.
Sterowanie BlitzWolfem odbywa się na dwa sposoby. Pierwszy to przyciski dotykowe na górze nad ekranem. Drugi – pilot zdalnego sterowania. Nie jestem zwolennikiem dotykowych płytek w tego typu urządzeniach, więc napiszę, że wygodniej jest z pilotem. Ale nawet jeżeli z przyciskami trzymałbym sztamę to i napisałbym, że pilot jest lepszy, bo mamy na nim więcej funkcji i możemy je zmieniać z daleka, bez konieczności podchodzenia do soundbara. Nie ma opcji sterowania smartfonem czy aplikacją.
Pilot jest w zestawie, jest zgrabny, lekki i wystarczająco dobrze wykonany. Nie jest to na pewno najlepszy plastik, ale nie trzeszczy w dłoni i nie śmierdzi chińską chemią, więc jest ok. Działa na jedną baterię CR2025, która też jest dołączona do zestawu. W ogóle za sam zestaw trzeba producenta bardzo pochwalić, bo się postarał. Obok rzeczy, które już wymieniłem, jest jeszcze kilka przewodów jak koaksjalny, optyczny, RCA i zasilający, a do tego jeszcze przedłużka USB. Soundbar ma wbudowany zasilacz w obudowie, więc wystarczy podłączyć go normalną „ósemką” do prądu. Trzeba tylko mieć na uwadze jedną rzecz – zamawiając z Chin dostaniemy ten kabel z chińską wtyczką. Trzeba zatem dokupić kabel z europejskim wtykiem.
Wyświetlacz na soundbarze jest bardzo podstawowy i informuje nas tylko o podstawowych kwestiach jak głośność, źródło czy wybór sceny. Przyciski działają raczej dobrze, chociaż fajnie byłoby poczuć delikatną wibracje, bo czasami nie jesteśmy pewni czy go wcisnęliśmy czy nie.
BlitzWolf BW-SDB2 – jak to gra i dlaczego tak gra?
Patrząc na specyfikację można by napisać, że wcale nie mamy do czynienia z jakimś BlitzWolfem za niecałe sto dolców. Zaryzykuję nawet opinię, że gdyby na obudowie byłoby logo bardziej wpływowego i rozpoznawalnego producenta, soundbar mógłby zbliżyć się do granicy czterocyfrowej kwoty. BW-SDB2 ma łącznie cztery głośniki rozlokowane po bokach na górze i z przodu oraz dwie membrany bierne, które są bliżej środka i odpowiadają za niskie tony. Co prawda nie sprawdzałem i nie rozręcałem, ale w środku jest wzmacniacz od Texas Instruments, a łącznie do dyspozycji mamy 60 W mocy. Ci bardziej złośliwi napiszą, że przez taką ilość watów bliżej mu do większego głośnika bluetooth, ale według mnie, wystarczy.
Ja testowałem soundbar w dwóch scenariuszach: podłączając go do telewizora Xiaomi Mi TV 4A i puszczając muzykę bezprzewodowo przez bluetooth ze smartfonu. O jakości odtwarzanego dźwięku można powiedzieć dużo dobrego, ale to wszystko zależy od tego, za ile uda się ten soundbar wyrwać. Im będzie w większej promocji tym lepiej, wiadomo. Dźwięk jest czysty, gdy nie przekroczymy tak około 80% głośności. Powyżej tego poziomu dźwięki zbyt mocno się mieszają i po prostu jest już mniej przyjemnie.
To soundbar bardziej pod seriale czy filmy w weekend aniżeli po to, by rozkręcić imprezę puszczając „muzykę z telewizora”.
Soundbar gra zadowalająco i choć radiatory robią co mogą, to mimo wszystko brakuje mu przestrzeni i głębi. Co prawda, można to znacznie poprawić, ale tylko wtedy, gdy dokupimy opcjonalny subwoofer BlitzWolf BW-SW2. Głośnik łączy się z soundbarem bezprzewodowo, więc można go postawić praktycznie tam gdzie się chce. Odpowiada za niskie tony. Tylko co z tego, jak kosztuje tyle co soundbar w regularnej cenie?
Z podsumowaniem mam lekki problem i związane jest to ze słowem „to zależy”. W zasadzie zadając jakiekolwiek pytanie dotyczące tego soundbara, można odpowiedzieć – to zależy. Jeśli szukamy taniego i dobrego głośnika do TV i uda nam się go jeszcze kupić poniżej 100 dolarów to będziemy zadowoleni. Na pewno będzie grał lepiej niż głośniki wbudowane w większości tańszych telewizorów i będzie lepszym wyborem niż większość listew grających do powiedzmy 500-600 złotych. A do tego od czasu do czasu będziemy coś mogli odtworzyć przez BT. Jeśli jeszcze trafi się okazja, by później, w podobnej promocji dokupić głośnik niskotonowy to już w ogóle będzie świetnie.
Ale rzeczywistość często bywa inna, a obniżki cen raczej zdarzają się z zaskoczenia. Jeśli więc policzymy wszystko po normalnych cenach to robi nam się kwota w jakiej takiego soundbara czy zestawu nie ma sensu kupować. Lepiej wtedy pomyśleć na przykład nad zestawem Yamaha YAS-207, który na niemieckim Amazonie można trafić za mniej niż 1200 złotych. I który niszczy BlitzWolfa pod każdym względem.
2 replies on “Soundbar, którego brzmienie zależy od ceny. BlitzWolf BW-SDB2 – recenzja”
Ja od dawna mam soundbar Philipsa, ale niedługo będę wymieniał telewizor na nowy. więc będę się rozglądał za soundbarem. Z obecnego jestem zadowolony i nowy na 99% też będzie Philipsa. Podoba mi się jakość brzmienia, działania i design.
Ja odkąd pamiętam to chciałbym mieć wspomniany w recenzji zestaw Yamaha YAS-207. Według tego co słuchałem, nic lepszego nie potrzeba.