Przez galaktyczne testowe biurko przewinęło się już sporo słuchawek dla graczy, ale jeśli chodzi o markę DUTZO i ich słuchawki, to mam okazję testować je po raz pierwszy. Ale, ale. Po szalenie pozytywnych wrażeniach, gdy pod moją ręką była mysz DUTZO Keiryo RGB jestem nastawiony bardzo pozytywnie, już na samym starcie. Czy taki stan utrzymał się, gdy już przetestowałem wspomniane DUTZO Odio 7?
Mam wrażenie, że w kategorii słuchawek gamingowych i ogólnie sprzętu dla graczy zrobiło się bardzo tłoczno. Nie chodzi o te znane firmy, które co chwilę wprowadzają coś nowego, ale też o nowe marki, które chcą trochę tego „tortu” dla siebie. Tak jak jest z DUTZO. Najlepsze jednak w tym jest to, że im więcej sprzętu, tym lepiej dla nas, zarówno pod kątem wyboru jak i cen. Co lepsze, teraz wcale nie trzeba wydawać równowartości pełnego baku paliwa w samochodzie ciężarowym, by mieć dobre słuchawki do gier.
Recenzję zacznę trochę od innej strony. W chwili rozpoczęcia pisania tego tekstu, słuchawki DUTZO Odio 7 można było wyrwać za 139 złotych. Sto trzydzieści dziewięć polskich nowych złotych. Fakt, była to cena promocyjna, przez kilka dni, ale nawet jeśli wziąć pod uwagę standardową, czyli 200 złotych z hakiem, to i tak jest to kwota, która nie nadszarpnie budżetu. I teraz pytanie najważniejsze – jak dobry sprzęt dostajemy w tej kwocie?
DUTZO Odio 7 niezupełnie wyglądają jak słuchawki gamingowe. Owszem, może mają kontrastowe akcenty, bo w końcu obudowa jest czarna i gdzieniegdzie tylko widać pomarańczowe dodatki, ale i tak nie znajdziemy w nich jakichś przekombinowanych dodatków czy LED’ów w nausznikach. Dla mnie to dobrze i myślę, że większości graczom też to przypadnie do gustu. Ów wspomniane dodatki to przede wszystkim przeszycie na pałąku, logo i otoczka na nausznikach oraz dwukolorowy przewód. Dobrze, że w oplocie. Nie każdy ten dodatek mi się podoba i gdyby kabel był cały czarny, a nauszniki z jakimś mniej rzucającym się emblematem, to byłoby lepiej.
Do jakości wykonania i spasowania nie mam zastrzeżeń.
Wywijałem je w każdą stronę, nawet w taki nienaturalny sposób czego żaden gracz na pewno by nie zrobił i ani przez chwilę nie zaskrzeczały. Pałąk jest solidny i metalowy, co powinno być w każdych słuchawkach. Na pałąku jest coś co bardzo sprytnie udaje skórę i niemal całe są zachowane w matowym stylu. Nauszniki wysuwają się o około 3 centymetry, a najszersza rozpiętość nauszników wynosi około 20 centymetrów, więc możliwości dopasowania, nawet na sporą łepetynę, są ogromne. Z tym elementem mam tylko jeden problem. Przy nausznikach są też sznurkowe ograniczniki i jeden z nich, fabrycznie, był zbyt krótki. To znaczy, krótszy od drugiego. Testowo go pociągnąłem i trochę się wysunął, i tym samym czuć go teraz pod palcem, gdy dotyka się wewnętrznej części pałąku. Co prawda na głowie to zbytnio nie przeszkadza, ale i tak trzeba to zaliczyć do niedopatrzeń producenta.
Wkłady słuchawek, nazywane też w branży padami, są tylko jedne w zestawie i podobnie jak obszycie pałąku są wykonane ze skóropodobnego, ale w miarę dobrego materiału. Są odpowiednio plastyczne, ale mam wrażenie, że za mało „mięsiste” – w środku powinno być trochę więcej gąbki. Takie skórkowe nauszniki niezbyt dobrze radzą sobie z wentylacją, więc szkoda, że w pudełku nie znajdziemy bardziej oddychających nakładek. Tym bardziej, że uszy chowają się w nich w całości i po kilkugodzinnej partyjce w Herosów nie czujemy się zbyt komfortowo. Uszy robią się mokre.
To są bardziej słuchawki do gier niż do muzyki. Słuchałem kilku losowych utworów ze Spotify, sprawdziłem też jak radzą sobie w podcastach, ale też użyłem ich kilka razy do odsłuchu nagranych własnych odcinków podcastu Dwóch po dwóch. Nie grają źle, naprawdę da się słuchać praktycznie wszystkiego, ale miałem na głowie kilka słuchawek, które radziły sobie lepiej. Tutaj trochę brakuje sceny, ale polubią je na pewno osoby, które lubią głęboki, dosadny bas. Sprawdzałem je przy Cyberpunku 2077, Upadłym Zakonie, a nawet strzeliłem partyjkę w Heoresów III. I tu sprawdzały się lepiej. Bez żadnych oporów mógłbym ich używać podczas grania, choć przeważnie nie gram na słuchawkach, a głośnikach.
Jest jedna rzecz, która mnie w tych słuchawkach denerwuje.
Chodzi o przewód. Ten na stałe podłączony do słuchawek, na których jest mini pilocik do sterowania. Co w nim jest takiego strasznego? Jest po prostu za krótki, bo ma około metra, w porywach. Żeby wam to w miarę zobrazować to napiszę tak, że słuchawki mam podłączone do przedniego panelu na obudowie komputera. Panel jest na górze, a obudowa stoi na biurku. Tuż obok monitora. Jest zatem bardzo blisko, a i tak mając słuchawki na głowie, przewód dynda sobie gdzieś między szyją a obudową. Trochę denerwujące. Co prawda można skorzystać z dołączonego do zestawu przedłużacza, ale wystarczyło dodać z 30 centymetrów do przewodu w słuchawkach, by nie trzeba było tego robić. Druga rzecz to ten cały dynks do sterowania. Ma opcję wyciszania mikrofonu i pokrętło do głośności, ale raz, że jest to wszystko zbyt małe, a dwa, ulokowane na kablu bliżej jacka niż słuchawek. A powinno być na odwrót. No i nad wykonaniem tego elementu powinni bardziej popracować.
Fajne jest natomiast to, że w słuchawkach jest odłączany mikrofon. Bardzo często używam słuchawek – i identycznie było z DUTZO Odio 7 – bez potrzeby gawędzenia sobie z innym współgraczami podczas rozgrywki, bo akurat gram w takie tytuły, gdzie jest to niepotrzebne lub niedostępne. Ale jak przyjdzie pogadać z kimś na discordzie czy w CS’ie to taka opcja jest. Dopinamy mikrofon do słuchawek, ustawiamy jak trzeba i działa jak trzeba. Zbiera dobrze, czysto i bez szumów, ot tyle i aż tyle. Trzeba tylko pamiętać, że mikrofon to nie żadna zaawansowana technologia, a zwykły, jednokierunkowy typ, który będzie zbierał wszystko sprzed naszego dzioba, a otoczenie zostawi w spokoju.
Na koniec napiszę jeszcze, że podpiąłem na próbę słuchawki do konsoli Nintendo Switch. I zadziałało, zresztą zgodnie z informacją na pudełku (działają też z Xboxami i PlayStationami, ale nie miałem jak sprawdzić). Ale konsola ma to do siebie, że jednak najlepsze audio to bezprzewodowe audio, dlatego na kilku minutach w jednej grze się skończyło. W przeciwieństwie do myszy DUTZO, którą testowałem, słuchawki nie mają swojej dedykowanej aplikacji. W sumie to żadnej aplikacji nie mają, ale też żadnej nie potrzebują.
Czy chwalę? Jak najbardziej, bo się należy.
Nie widzę w tych słuchawkach czegoś co by je w jakimś stopniu przekreślało albo coś co by mi w nich wybitnie nie pasowało. Robią co mają robić i nie kosztują też tyle, żeby zgrzytać zębami przed dodaniem ich do koszyka. Nawet patrząc na standardową cenę na poziomie 229 złotych mogę stwierdzić, że są warte, by tyle na nie wydać (ale wiadomo, najlepiej i tak wychodzi w promocji). Co więcej, miałem w rękach podobne konstrukcje, które były wyceniane bardziej nieroztropnie. Ale miałem też lepsze, więc te są gdzieś pośrodku. Pośrodku tego gdzie znaleźć można rozsądny stosunek między ceną a tym co oferują.
2 replies on “Słuchawki bardziej do gier. DUTZO Odio 7 – recenzja”
Słuchawek dla graczy nie potrzebuję. Szczególnie że gram jedynie raz na jakiś czas, więc moje bezprzewodowe słuchawki z polskiego geekbuying w zupełności mi wystarczają. Kolejnych nie potrzebuję.
a ja korzystam ze sluchawek firmy audictus 🙂 mam zarowno bezprzewodowe jak i te z mikrofonem do pracy. Super wyciszenie, dobra jakosc wykonania i czysciutki dzwiek 🙂