Seria Resident Evil jest z nami od ponad dwudziestu lat. Druga oraz trzecia część doczekały się nawet remake’ów na nowym silniku graficznym. Ósemka zatytułowana Resident Evil Village zapowiada się przerażająco. W dobrym tego słowa znaczeniu!
Moja styczność z serią
Na temat serii Resident Evil mogę powiedzieć niewiele. Coś tam kiedyś próbowałem grać w szóstkę na starym Xboxie 360. Parę lat później znajomy mi polecał siódmą część o tytule Biohazard, do której wbrew pozorom zasiadłem, ale się odbiłem. Obecnie jestem trochę bardziej otwarty na nowe marki (wcześniej wolałem jedynie produkcje AAA z otwartym światem). Jako przykład mogę podać serię Little Nightmares, która mnie wręcz zauroczyła – jakkolwiek by to nie brzmiało. Gra jest niepokojąca i groteskowa jedocześnie. Moje podejście do Resident Evil zmieniło się po ograniu dema ósemki.
W drugiej wersji demonstracyjnej (pierwsza niestety mnie ominęła) mamy do ogrania dwa poziomy: jeden w wiosce, drugi w zamku. Ogranicza nas jedynie limit czasowy. Mianowicie chodzi to, że mamy godzinę faktycznej rozgrywki, potem demko zostanie zablokowane. Ciekawe podejście, chociaż przyznam szczerze, że go nie rozumiem. Jeśli chodzi o poziomy, to są tak wydzielone, że nie łączą się fabularnie w żaden sposób. Dzięki temu nie zepsujemy sobie zabawy, dopóki nie zagramy w pełną wersję.
Za to możemy sprawdzić jak prezentuje się gameplay. A tu… jest naprawdę dobrze.
Resident Evil Village to horror pełną gębą
Może to efekt tego, że grałem późno w nocy (demko zostało udostępnione o drugiej czasu polskiego), ale naprawdę w pewnych sytuacjach się bałem. W pozostałych momentach odczuwałem ciągły niepokój. Najbardziej przerażał mnie brak (lub zbyt mała ilość) amunicji. Zwłaszcza, gdy na poziome, w którym poruszamy się po fragmencie wioski natrafiłem na niezbyt miło nastawione stwory. W zamku wcale nie było lepiej, gdy lwią część naboi zmarnowałem na wampirzyce. Musiałem przed babeczką uciekać, a spanikowany próbowałem ją nakarmić ołowiem. Są też elementy craftingu, a czasami trzeba pomyśleć, jeśli chcemy otworzyć np. jakąś skrzynię. Ciągłe uczucie niepokoju, czy w skrajnych przypadkach strachu, wcale nie pomaga. Uważam to za spory plus. Dodatkowo wrażenie potęguje perspektywa pierwszej osoby.
Moja styczność z grami w tematyce horrorów jest niewielka. Na koncie mam takie tytuły jak Dead Space, Until Dawn, Silent Hill 3, wspominane już wcześniej Little Nightmares, The Last of Us czy Days Gone. Te dwa ostatnie są trochę naciągane, ale grając w nocy miałem takie same odczucia co w Resident Evil Village. Tytuł zapowiada się naprawdę rewelacyjnie. Byłbym skłonny nawet grać w niego od dnia premiery, gdyby nie fakt, że w maju zaplanowałem już wydatek na Biomutant. Ale kiedyś, może… Byleby nie w nocy!
Ze swojej strony przypomnę, że premiera gry w dniu dzisiejszym (7 maja 2021) ma miejsce na PC, XONE, XSX/S, PS4 oraz PS5.
No Comments