Jak jest się fanem Gwiezdnych Wojen to Falcon może kojarzyć się tylko z jednym. Z Millennium Falcon. A jak jest się do tego testerem różnego rodzaju elektronicznych dupereli, to Falcon… nadal kojarzy się tylko z jednym. A tak zupełnie poważnie. Przez ostatni miesiąc niemal codziennie korzystałem z myszy Natec Falcon. Co z tego wyszło? Uwaga spoiler – jeśli szukacie bezprzewodowej myszy komputerowej do półtorej stówy to już nie musicie szukać.
Natec Falcon, czyli co?
Przyznam, że nie miałem wielkich oczekiwań co do tego gryzonia i podchodziłem do tego bardziej jak do „kolejnego produktu do przetestowania”. Zrobić i tyle. Okazało się jednak, że mysz ma naprawdę sporo do zaoferowania i jak na produkty Nateca jest wyjątkowo dobrze skonstruowana. Ale od początku.
Natec Falcon to bezprzewodowa mysz tylko dla praworęcznych osób. Wszystko przez jej kształt, profil czy układ przycisków. Jakoś nie wyobrażam sobie aby takiej myszy używali leworęczni, no chyba, że… w prawej dłoni. Natec może wam kojarzyć się z myszami MX Master Logitecha i wcale nie jestem tym zaskoczony. Wystarczy na nią spojrzeć, by z miejsca wyliczyć kilka podobnych cech. U mnie odczucia były tym mocniejsze, że Mastera używam na co dzień. Podobny, wysoki grzbiet, podobne wklęśnięcie w miejscu kciuka czy nawet zbliżone rozmieszczenie przycisków z dwiema rolkami. Widać czym się inspirowali i w tym przypadku nie uważam tego za coś złego. Mysz im dobrze wyszła, a kosztuje mniej niż połowę tej od Logitech.
Mysz ma łącznie 6 przycisków wliczając w to klikalną rolkę na górze. Boczna rolka jest bez kliku. Ok, jest jeszcze jeden gumowany przycisk, ale na spodzie i umówmy się, że po prostu nie kilka. Ale z tym klikaniem to w ogóle jest ekstra sprawa, bo PPM i LPM w Natecu są super ciche. Podobnie jak to miało miejsce w myszy z zestawu Natec Octopus, który już testowałem. Według mnie rewelacja i każda niegamingowa mycha powinna mieć takie przyciski.
Na spodzie jest też klasyczny przełącznik on/off. Mysz ma cztery nieregularne teflonowe ślizgacze, które po około miesiącu wyglądają całkiem dobrze. Niestety nie ma co liczyć, że w zestawie znajdziemy zapasówki, więc w razie wytarcia trzeba będzie rzeźbić.
Natec Falcon w testach
Falcon jest przedstawia przede wszystkim jako nowoczesna mysz biurowa. Ma się sprawdzić zarówno przy komputerze stacjonarnym, laptopie jak i tablecie czy smartfonie. Wszystko przez to, że w tym samym czasie można ją podłączyć do trzech urządzeń. Jedno przez nano-odbiornik na USB 2,4 GHz i dwa po Bluetooth. Co ważne, mysz wspiera Bluetooth 5.0, więc zakłócenia nie powinny mieć miejsca. Sprawdzałem jej działanie właśnie po BT łącząc się z komputerem w drugim pokoju i kursor poruszał się bez zrywania.
Mysz waży dokładnie 129 gramów, więc jest trochę lżejsza niż np. MX Master 3. Na pewno nie jest to równe 120 gramów jak podaje producent w specyfikacji. Skoro już wspomniałem o droższym „wzorcu” to napiszę jeszcze, że Falcon jest też zauważalnie mniejsza i niższa niż Master. Mnie to nawet pasuje. Mysz ma „garba” i przez to ewidentnie najwygodniej stosuje się tutaj chwyt typu palm. Dłoń sama się tak układa. Co prawda, można unieść palce w kierunku claw gripa, ale na dłuższą metę jest to średnio wygodne. Kciuk też ma swoje miejsce i opiera się na lekko gumowatym i wzorzastym elemencie.
Programy do testowania to standardowy pakiet z jakiego korzystam – Enotus Mouse Test v0.1.4, VMouseBench i windowsowy Paint. Próbkowanie ustawione na 250 Hz (nie można tego w żaden sposób zmienić), a DPI na 800, choć przez większość czasu używałem nieco wyższego – 1200 DPI. Podkładka to Corsair P9 Gaming DKT. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiadomo jaki sensor jest w myszy. W specyfikacji pustki, na pudełku pustki, a ja nie mam zamiaru rozkręcać Nateca do ostatniej śrubki, by to sprawdzić. Wiem tylko tyle, że jest optyczny.
Akceleracja – niezauważalna
LOD (ang. Lift-off Distance) – odległość od podkładki, na której kursor już nie reaguje na ruch myszy. Falcon ma bardzo wysoki LOD, a potwierdzeniem tego jest to, że działa nawet na trzech płytach DVD, czyli wysokości 3,6 mm nad podkładką (grubość jednej płyty to 1,2 mm). A nawet jak dołożyłem czwartą to jeszcze coś tam trybiło. Pierwszy raz spotykam się z myszą, którą uzyskała taki wynik.
Szumy (Jittering) – mysz ma zapisanych pięć wartości DPI: 800, 1200, 1600, 2400 i 3200. Między wartościami przełączamy się okrągłym przyciskiem na górze myszy, a o wybranym trybie świadczy malutka dioda. DPI w żaden sposób nie możemy przestawić, nie mamy softu, więc jesteśmy zdani na to co „ustawił” producent.
Precyzja i szybkość – mysz jest wolna, nie ma co tego ukrywać. Szybkość na poziomie 1,16 m/s jest mocno dyskusyjna. O ile w typowo biurowych zastosowaniach jest to mało istotne tak w grach nie można tego parametru pominąć.
Z myszy korzystam niecały miesiąc, praktycznie codziennie i jeszcze jej nie ładowałem. Falcon ma wbudowany akumulator 500 mAh, co jest raczej standardową pojemnością w przypadku myszek. Szkoda, że baterię ładujemy przez microUSB. Wszak, mysz jest raczej świeża i widziałbym tu już USB-C.
Może tak dobry rezultat na jednym ładowaniu to zasługa dobrego trybu oszczędzania energii. W Falconie coś takiego jest. Po dłuższej chwili nieużywania mysz przechodzi w tryb czuwania i trzeba kliknąć żeby ją wybudzić. Nie ma z tym problemów i działa tak samo przy połączeniu radiowym jak i przez BT.
Czy warto i jak bardzo?
Bez wątpienia Natec Falcon to udany produkt i taki, który potrafi pozytywnie zaskoczyć. Podchodziłem do niego trochę z dystansem, ale po testach okazało się, że jest to mysz, którą z powodzeniem i dużą chęcią mógłbym używać na co dzień. Co też przez ostatnie kilka tygodni robiłem. Falcon to niezaprzeczalnie zaawansowana mysz biurowa, która sprawdzi się podczas codziennego korzystania z komputera w celach nie-gamingowych. No chyba, że od czas udo czasu ułoży się pasjansa. Prawą ręką.
I właśnie dzięki takim produktom zmieniłem podejście do firmy Natec.
Świetne jest to, że szybkim sposobem można mychę sparować z trzema urządzeniami jednocześnie, ale szkoda, że przycisk do przełączania jest na spodzie. Jest dobrze wykonana, ma sporo przycisków (w tym dwie rolki!), ma ciche przyciski co przydaje się, gdy pracujemy w nocy, a do tego długo działania na baterii. Ma swoje niedociągnięcia jak choćby to, że nie wiadomo jaki siedzi w niej sensor, ale i tak się z nią bardzo polubiłem.
Oficjalna cena na stronie producenta to 169 złotych, ale spokojnie można ją znaleźć poniżej 150 złotych, a nawet lepiej. W tej cenie i z takimi możliwościami – bomba!
Mocne strony
- Bardzo dobre wykonanie i ergonomiczny design
- Cicha praca przycisków PPM i LPM
- Możliwość podłączenia do trzech urządzeń
- Dwie rolki, które działają
- Bluetooth 5.0
- Funkcja oszczędzania energii
- Świetny stosunek cena/jakość
Słabe strony
- microUSB
- Tylko dla praworęcznych osób
- Przełącznik trybów na spodzie myszy
- Brak informacji o sensorze
No Comments