Z pewnością skaner kojarzy wam się z czymś co można znaleźć na górze urządzenia wielofunkcyjnego. Albo z czymś w formie osobnego sprzętu określanego mianem skanera płaskiego. Ale jest jeszcze takie urządzenie jak IRIScan Desk 5 Pro, z którym spotykam się pierwszy raz. Może zasada działania jest inna, ale też można nazwać go skanerem biurkowym. Jak się jednak okazało, określenie go tylko skanerem jest tutaj nie na miejscu. Co potrafi tego typu urządzenie?
Na początku 2021 roku, po około sześciu albo nawet siedmiu latach wymieniłem drukarkę w domu. Zależało mi na szybkim, automatycznym i przede wszystkim dwustronnym skanowaniu. I przyznam szczerze, że porównując to do poprzedniego ustrojstwa, to trochę tak jakby przesiąść się z trabanta do maserati. Teraz wystarczą dosłownie trzy kliknięcia żeby skanowany plik wylądował na dysku komputera. Dlaczego o tym piszę? A dlatego, że mimo wazeliniarstwa jakoś nie wyobrażam sobie żebym mógł szybko i wygodnie zeskanować np. książkę. I tu wchodzi on IRIScan Desk 5 Pro, cały na… czarno.
Skaner biurkowy z kilkoma funkcjami.
Na czarno, bo taki kolor obudowy ma ów skaner. Muszę przyznać, że obudowy, która jest znacznie lepiej wykonana niż na pierwszy rzut oka może sugerować to opakowanie. Przyznacie, że jest coś takiego. Tu do jakości samego skanera nie mam zastrzeżeń, jest solidnie, ramię jest metalowe, podstawa zapewne też, ale pokrywa dodatkowo czymś matowo-gumo-podobnym. Stoi to wystarczająco stabilnie. Waży około 800 gramów i ma XX cm wysokości. Ramię można złożyć, co sprawia, że skaner staje się bardziej mobilny i łatwiejszy do przenoszenia. Działa płynnie, bez żadnego trzeszczenia i skrzypienia. Ale tu trzeba uważać na jedną rzecz. Ramię musimy składać ostrożnie, bo może „strzelić”, gdy zbyt wcześnie je puścimy. Teoretycznie nie powinno się nic stać, ale wiecie, są tam LED’y, więc lepiej dmuchać na zimne niż trzepnąć i nie mieć podświetlenia.
Skaner prezentuje bardzo estetycznie, więc nie tylko za wykonanie należy się piątka. I to z plusem.
Wygląda jak profesjonalny sprzęt i tyle też mniej więcej kosztuje. Na stronie Canona, który jest producentem tego sprzętu, kosztuje około 1350 złotych. Sprawdzają ofertę konkurencyjnych modeli mogę napisać tak – są tańsze, ale są też droższe.
W zestawie razem ze skanerem jest też specjalnie przygotowana mata. To nic innego jak ogromna, prawie kwadratowa podkładka pod mysz. Jest wykonana identycznie jak te tańsze podkładki. Nawet gumowy spód i zapach (na szczęście, mało intensywny) są podobne. Na upartego, w przerwach między skanowaniem, można komfortowo pyknąć w jakiegoś FPS’a, bo miejsca na podkładce na pewno wystarczy. Jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że podkładka powinna być zwinięta w rulon, a nie wsadzona luzem do pudełka. Po rozłożeniu jej na biurku widać zagięcia, które ciężko jest wyprostować.
Jak to działa?
Jak już postawimy skaner na biurku to potrzebujemy jeszcze oprogramowanie. To (uwaga, zaskoczenie!) nazywa się IRIScan Desk Pro. Ale nie pobierzemy jego sobie ot tak. Dopiero jak zarejestrujemy skaner (podając między innymi ID) na stronie producenta to dostaniemy dostęp do oprogramowania. Dziwne to – przyznaję. Chociaż z drugiej strony, podłączenie skanera pod USB nic nie da, bo ani żaden inny program ani aplikacja aparatu nie wykryje go jako kamery. Potem to już kilka minut i mamy gotowe całe środowisko pracy ze skanerem.
Program do obsługi skanera wygląda trochę tak jakby był zrobiony w poprzedniej dekadzie. Ale mam tu na myśli tylko interfejs. Ma to jednak swoje plusy, bo jest na tyle prosty i bez żadnych „wodotrysków”, że nawet osoba ogarniająca komputer w stopniu wstydliwo-podstawowym powinna sobie poradzić. Ułatwia to też fakt, że program jest w języku polskim, od razu po zainstalowaniu. Ale żeby była jasność, program tylko wygląda na prosty. W rzeczywistości ma sporo przydatnych funkcji i kilka trybów działania skanera.
Aby coś zeskanować musimy to położyć na podkładce pod obiektywem skanera. Przetwornik CMOS ma 12 megapikseli, ale mam nieodparte wrażenie, że dochodzi tu jeszcze do interpolacji, bo po uruchomieniu programu mamy ustawioną rozdzielczość 21 Mpix. Ta „specyfikacyjna” jest jako druga na liście. Na podkładce są zaznaczone rozmiary kartek i maksymalnie możemy zeskanować dokument do formatu A3. Poza tym jest A4, A5 i miejsce na dowód czy wizytówkę, ale tak naprawdę może to być dokument w dowolnym, niestandardowym rozmiarze. I niekoniecznie równo ułożony, bo program i tak go przytnie. Byleby się zmieścił w zasięgu skanera. W programie miałem zawsze ustawione przycinanie automatyczne, co dawało zadawalający efekt, ale testowo włączyłem opcję „Naprawiania krawędzi”. I tu już soft radzi sobie zauważalnie gorzej, wypełniając ubytki w niedbały sposób.
Przykładowe skany możecie zobaczyć poniżej. Po lewej jest w rozdzielczości 12 Mpix, pośrodku w 21 Mpix, a po prawej jeszcze 12 Mpix z opcją naprawiania krawędzi.
Sporą przydatnością charakteryzuje się tryb skanowania książki. Określamy tam przednią i tylną stronę, ale też widzimy, w którym miejscu najlepiej jest umieścić książkę, by była idealnie na środku. Co więcej, możemy przytrzymać książkę palcami, a program i tak je „wygumkuje” z finalnego skanu. I w przeciwieństwie do trybu wypełniania krawędzi robi to znacznie dokładniej. Przy eksporcie pliku też jest kilka opcji (widoczne poniżej) dotyczących łączenia stron albo eksportu pojedynczych stron.
Tu z kolei możecie zerknąć na przykładowy skan dwóch stron z książki.
W zasadzie z tych dwóch wspomnianych wyżej trybów korzystałem najczęściej. Jest jeszcze czytnik kodów kreskowych co działa niemal bezbłędnie i nawet od razu zapisuje zeskanowane kody do pliku Excel. Jest też opcja skanowania dokumentów tożsamości i nagrywania wideo. Tylko w nich można dodatkowo uruchomić kamerkę wbudowaną np. w laptopie.
IRIScan Desk Pro nie działa idealnie. Zauważyłem kilka błędów, które mam nadzieję, zostaną wyeliminowane w jakiejś aktualizacji.
O funkcji nienaprawiania krawędzi już wspomniałem, ale program wyraźnie nie radzi sobie z funkcją OCR. Ani razu nie udało mi się poprawnie przekształcić obrazu w tekst, bo albo wychodziła pusta kartka albo jakieś losowe krzaczki. Niezależenie od tego czy miał to być zwykły tekst, Word czy PDF. W przypadku pliku wordowego fragmenty tekstu zostały pocięte na mniejsze obrazki i wklejone na kartkę. Nie sądzę bym robił coś źle, bo sprawdzałem to na różnych dokumentach, rozdzielczościach i oświetleniu. Także, jeśli myślicie, że skopiujecie sobie Grę o tron i dodacie coś od ciebie, to nie, nie da rady.
Do czego można wykorzystać IRIScan Desk 5 Pro?
Muszę przyznać, że pod kilkoma względami skaner biurkowy wyposażony w aparat jest lepszy od takiego tradycyjnego, płaskiego albo wbudowanego w drukarkę. Dlaczego? Przede wszystkim wygrywa szybkością i łatwością obsługi, szczególnie, gdy chcemy zeskanować grubszą książkę. Tu w zasadzie wystarczy zmieniać strony i klikać na przycisk żeby zeskanować. A właśnie, przycisk. Jest coś takiego, co podłączamy do skanera pod USB i możemy umieścić pod nogą żeby mieć „trzecią rękę” do pomocy. Problem w tym, że przewód od przycisku ma około metr długości co nie zawsze może wystarczyć.
Jakość skanów jest wystarczająca. Bez problemu się doczytamy i ktoś komu to wyślemy też to zrobi.
IRIScan Desk 5 Pro sprawdzi się w skanowaniu różnych dokumentów, notatek i zapisków np. ze studiów, wybranych fragmentów albo całych książek, które akurat potrzebujemy czy różnego rodzaju pism, wniosków, protokołów, projektów i podobnych rzeczy. Ale i tak, pod względem jakości przegra z takim tradycyjnym skanerem. Jeśli zależy nam na wyraźnym i szczegółowym skanie to i tak lepiej jest przepuścić dokument przez skaner w urządzeniu wielofunkcyjnym niż podkładać pod aparat. Tutaj wygoda, szybkość i pewnego rodzaju wolność liczy się trochę bardziej niż jakość. Niewątpliwe jednak przewagą IRIScan Desk 5 Pro jest to, że nie jest tylko skanerem. Funkcja odczytywania kodów kreskowych może sprawdzić się w firmach logistycznych, a z nagrywania filmów instruktażowych być może będą zadowoleni nauczyciele.
Mocne strony
- Szybki skaner do „wszystkiego”
- Wysoka jakość wykonania
- Więcej niż zadowalająca jakość skanu
- Skanowanie do maks. A3
- Zasilanie tylko z USB-A
- Podkładka z zaznaczonymi formatami
Słabe strony
- Pakowanie mogłoby być lepsze
- Eksport do tekstu nie działa prawidłowo
- Przewód przycisku powinien być dłuższy
- Wysoka cena
No Comments