Powiedzmy sobie szczerze, że zanim Stadia wystartowała, Google obiecywało wiele potencjalnym klientom swojej nowej usługi. Zapowiadano przełom, a streaming gier miał zostać wzniesiony na nowy poziom. Wiele osób uwierzyło, jednakże emocje opadły wraz z pierwszymi konkretnymi informacjami na temat zasad korzystania z możliwości strumieniowania od giganta z Mountain View. Podjęto wiele złych decyzji marketingowych, a platformie wieszczono rychły koniec. Również ostatnio pojawiały się liczne doniesienia odnośnie zamknięcia serwisu, co miałoby nastąpić jeszcze tego lata. Przedstawiciele firmy zdementowali jednak te plotki, natomiast teraz posiadacze telewizorów LG mogą otrzymać trzy miesiące abonamentu wersji Pro gratis. Wygląda na to, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, chociaż nie tak, jakby tego oczekiwali użytkownicy.

Jednak czy Stadia naprawdę jest aż tak złym produktem? Według mnie wręcz przeciwnie, chociaż nie miała lekko od samego początku.

Trudne początki Stadii

Stadia została uruchomiona w pierwszych 14 krajach pod koniec 2019 roku, natomiast polscy gracze mogli się z nią zapoznać dopiero rok później. Już w dniu premiery obyło się bez większego entuzjazmu, gdyż wiele osób liczyło raczej na rozwiązanie typu GeForce Now, dzięki któremu możemy ogrywać tytuły posiadane już w sklepach typu Steam lub Epic Games Store. Innym ciekawym rozwiązaniem mógłby być ten znany z Netfliksa, co pozwalałoby na płacenie comiesięcznego abonamentu w zamian za dostęp do określonej biblioteki gier. W rzeczywistości Google zaoferowało nam płatną subskrypcję w wysokości 39 złotych miesięcznie za dostęp do niewielkiej biblioteki, jakości 4K i 60 klatek na sekundę oraz konieczność zakupu pozostałych produkcji w pełnej cenie. Oczywiście nikt nas nie zmuszał do płacenia abonamentu. Zaoferowano też możliwość założenia darmowego konta, jednakże wówczas mogliśmy grać wyłącznie w tytuły zakupione oddzielnie i to w jakości 1080p w maksymalnie 60 klatkach na sekundę (bo wiele tytułów nie osiąga tej wydajności).

Gry w Stadia Pro / fot. stadia.google.com

Później było już tylko gorzej

Początki bywają trudne, to normalna rzecz. Czasem coś pójdzie nie po naszej myśli, obiecamy coś komuś na wyrost, po czym nie dajemy rady wywiązać się ze swoich obietnic. Niesmak oczywiście pozostaje, ale zwykle w takiej sytuacji musimy się otrząsnąć, przemyśleć co zrobiliśmy nie tak i spróbować naprawić swój błąd. Z tym, że… nie tak to działa w Google. Zarząd najwyraźniej nie uczy się na własnych błędach, natomiast w miarę funkcjonowania usługi podejmowane były kolejne złe decyzje i pojawiały się kolejne rozczarowania.

Stadia to przede wszystkim złe zarządzanie…

Przez cały czas główną bolączką była niewielka biblioteka gier, również tych, które użytkownik mógł sam zakupić. Miały być też gry na wyłączność, a w tym momencie do głowy przychodzi mi jedynie całkiem udany GYLT. Jednak w 2021 roku firma zdecydowała się na zamknięcie swoich dwóch studiów mieszczących się w Montrealu oraz Los Angeles, co wiązało się z tym, że Google nie miało już inwestować w produkcje gier na wyłączność, a skupić się na pozyskiwaniu tytułów pochodzących od firm trzecich. Chociaż i w tej kwestii możemy mówić o bardzo powolnym tempie. W sklepie znajdziemy więc wiele produkcji Ubisoftu, takich jak seria Assassin’s Creed, Watch Dogs lub Far Cry, w przedsprzedaży pojawiła się FIFA 23 oraz Skull and Bones. Można również załapać się na ciekawe promocje (pamiętam, jak przy starcie usługi kupiłem Borderlands 3 za nieco ponad 3 zł).

FIFA 23 i Skull and Bones w przedsprzedaży / fot. stadia.google.com

Korzystając ze Stadii można dojść do wniosku, że jej główny problem polega na tym, że jest to usługa zarządzana przez Google, które słynie z zamykania nierentownych biznesów, jak chociażby Google Glass, smartfony z serii Google Play Edition, Google Wave, Google Video, Nexus Q, Google Health, Dodgeball, Orkut, Google+ czy Google Notebook. Użytkownicy mający w pamięci te niechlubne portfolio prawdopodobnie posiadali opory przed inwestowaniem w projekt, który być może niedługo podzieli los swoich starszych kolegów. Bo o ile można bez obaw płacić abonament, aby mieć dostęp do dużej biblioteki gier, to już płacenie pełnej, i niestety, wysokiej ceny za dane tytuły, z perspektywą braku dostępu do nich w bliżej nieokreślonej przyszłości już nie napawa optymizmem.

…ale bardzo dobra usługa

Jednak gdybyśmy wzięli w nawias te wszystkie problemy związane ze złym zarządzaniem, to w rzeczywistości Stadia okazuje się być bardzo sprawnie funkcjonującą platformą do streamingu gier, być może najlepszą z istniejących. Oczywiście nie twierdzę, że na chwilę obecną jest w stanie zastąpić komputer gamingowy. Przed tą raczkującą technologią jeszcze długa droga, aby mogła zastąpić nam karty graficzne. Jednakże osoby posiadające słabszy sprzęt są w stanie z niej skorzystać. Najlepszym przykładem jest Cyberpunk 2077, który nie miał najlepszego debiutu na konsolach starszej generacji, zwłaszcza ich podstawowych wersjach. Z kolei do komfortowej zabawy na PC potrzebny był już mocniejszy sprzęt. Tymczasem Stadia w tym przypadku daje możliwość płynnej gry (60 klatek na sekundę nawet przy darmowym koncie). W przypadku każdego tytułu widoczne są pewne kompromisy graficzne, ale dzięki temu można odpalić ulubiony tytuł nawet ze słabym połączeniem internetowym.

Całość działa bardzo płynnie, przycięcia zdarzają się bardzo sporadycznie. Nie zauważyłem też opóźnień, które w jakimś stopniu utrudniałyby rozgrywkę.

Prostota korzystania z Google Stadia

Pomimo niezbyt fortunnego modelu biznesowego, korzystanie ze Stadii jest bardzo proste, czego nie można powiedzieć o GeForce Now. Z poziomu przeglądarki wchodzimy na swoje konto, klikamy na odpowiednią ikonę i gramy. Możemy być pewni, że każdy dostępny tytuł będzie działać w najgorszym przypadku przyzwoitej jakości.

Kontroler Google Stadia
Kontroler Google Stadia / fot. stadia.google.com

U „zielonych” niestety bywa z tym różnie, o czym przekonałem się niedawno. Nie dość, że platforma co chwilę wymaga ponownego logowania i wpisywania kodów, to niektóre produkcje nie działają tak jak trzeba, przynajmniej w darmowej wersji usługi, co wskazuje na to, że firma stara się wymuszać płacenie niezbyt taniego abonamentu. Przykładem jest Martha is Dead, które często się zacina i ledwo wyciąga 30 klatek na sekundę oraz Watch Dogs: Legion, które w darmowej wersji GFN jest niegrywalne.

Dema i „próbne minuty”

Jednym z najnowszych rozwiązań wprowadzonych do Stadii jest możliwość wykorzystania wersji demonstracyjnych oraz sprawdzenie wybranych tytułów przez określoną ilość czasu (zwykle od godziny, nawet do dwóch). Dzięki temu każdy ma możliwość przekonania się na własne oczy jak sprawuje się strumieniowanie gier od Google, bez uiszczania żadnych opłat.

Plotki, ploteczki…

Z tego powodu ostatnie doniesienia na temat prawdopodobnego zamknięcia usługi jeszcze w te wakacje trochę mnie zmartwiły. Działanie platformy wymaga pewnych poprawek, jednakże można w niej dostrzec duży potencjał.

Z kolei z odpowiedzi udzielonej na oficjalnym kanale Google Stadia na Twitterze wynika, że firma nie zamierza zamykać swojej usługi.

https://twitter.com/GoogleStadia/status/1552989433590214656

Pojawia się więc pytanie, komu powinniśmy wierzyć. Z jednej strony mamy niepotwierdzone plotki, z drugiej zapewnienia od moderatorów konta na Twitterze, a ci również niekoniecznie muszą być w posiadaniu informacji na temat rzeczywistych planów Google lub z różnych przyczyn ukrywać te informacje.

Trzy miesiące abonamentu za darmo dla posiadaczy telewizorów LG

Za tą drugą opcją może świadczyć fakt, że obecnie jest możliwość złożenia pre-orderu na nadchodzące tytuły, natomiast obecnie użytkownicy z Polski (zarówno nowi, jak i aktywni) mają możliwość skorzystania z darmowego trzymiesięcznego dostępu do Stadia Pro, o ile posiadają telewizor LG. Chodzi jednak tylko o urządzenia Smart TV wyprodukowanych w latach 2020-2022 i działających w systemie webOS 5.0 lub nowszym.

Stadia Pro dla LG TV
Stadia Pro dla telewizorów LG / fot. LG

W celu skorzystania z promocji należy ściągnąć aplikację ze sklepu na swoim Smart TV, wybrać kafelek dotyczący omawianej promocji, a następnie zeskanować specjalny kod QR, dzięki któremu dostaniemy klucz potrzebny przy zakładaniu nowego konta. Natomiast ci, którzy już posiadają konto mogą ten klucz aktywować w ustawieniach dostępnych w przeglądarkowej wersji usługi.

Ważną informacją jest również to, że o ile nie chcemy po upłynięciu darmowego okresu płacić pełnej ceny za abonament, powinniśmy wyłączyć opcję automatycznego odnawiania.

Przyszłość Stadii, czyli dokąd to wszystko zmierza

Na chwilę obecną trudno jest przewidzieć, w jakim kierunku w przyszłości pójdzie Stadia. Z jednej strony z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że obecni klienci nie zostaną z przysłowiową ręką w nocniku. Google nie zamknie swojej usługi, ponieważ byłby to strzał w stopę z punktu widzenia PR oraz wizerunku firmy, która i tak już jest znana z zamykania nierentownych projektów. O chęci kontynuacji działalności może świadczyć chociażby fakt, że w usłudze dostępne są zamówienia przedpremierowe nadchodzących tytułów, a dodatkowo pojawiają się oferty darmowego planu Pro.

Z drugiej strony nie ma się też co nastawiać, że w najbliższej przyszłości Google wprowadzi jakieś rewolucyjne zmiany w celu zwiększenia popularności usługi. Firma w przeszłości nie raz dawała do zrozumienia, że nie będzie już Stadii traktować priorytetowo. Można założyć, że w dalszym ciągu będzie to nierozwijający się twór służący przede wszystkim obecnym klientom. Natomiast gigant z Mountain View swoje serwery częściowo będzie udostępniać innym firmom, o czym mówiono już nie raz.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *