W chwili, gdy czekam na coś smartfonowego od Huawei’a (tak wiem, był Huawei Mate Xs 2, ale chcę już serię P!), firma wprowadza na polski rynek swój najnowszy i najbardziej wychuchany laptop. Chodzi tutaj o Huawei MateBook X Pro 2022. Tym samym rozwiązuje zagadkę, która wersja tego sprzętu będzie u nas dostępna (ta z procesorem Intel 12. generacji) i potwierdza, że inflacja to okrutna rzecz, która dosięga też laptopy.
Huawei MateBook X Pro w wersji na 2022 rok
Po MateBooku D 16 do zadań codziennych i MateBooku 16s, do którego nadal mam stosunek mocno ambiwalentny, pojawiło się to, co aktualnie Huawei ma najlepszego w ofercie. Najlepszego, najlepiej wyposażonego, najnowocześniejszego, najdroższego i jeszcze kilka „naj” pewnie by się znalazło. Huawei MateBook X Pro na 2022 rok to znacznie więcej zmian niż pomiędzy dwoma poprzednimi generacjami. I to mi się podoba, bo kilka zmian można dostrzec już na pierwszy rzut oka. Nie podoba mi się z kolei cena, która zatrzymała się prawie na 10 tysiącach złotych.
No dobra, z jednej strony to szalenie wypieszczony, ultra mobilny i jak na swoją konstrukcję bardzo wydajny notebook. Z drugiej, czy to rzeczywiście musi tyle kosztować?
Wygląda pięknie w tej niebieskiej, magnezowej obudowie, która zapewne równie szybko zbiera zabrudzenia od paluchów i już taka piękna nie jest. Waży raptem 1,26 kilograma (aluminiowa wersja jest ciut cięższa i ma 1,33 kg), co jest świetnym wynikiem jak na 14,2-calowy ekran i podzespoły w środku. Nadal ma duży, matowy touchpad, dochodzący do krawędzi obudowy i obsługujący nowe gesty (Huawei Free Touch).
Dużą zmianą jest wspomniany już ekran, który urósł o 0,3 cala, co spowodowało też zmianę rozdzielczości do 3120 x 2080 pikseli. Cieszę się, że nadal mamy tu proporcje 3:2, jasność maksymalna podskoczyła do 500 nitów, a odświeżanie jest na poziomie 90 Hz, ale wolałbym jednak zostać przy formie 13,9-calowej. Dlaczego? A dlatego, że poprzedni wyświetlacz i tak już był rewelacyjny, a ten nowy o niespotykanej i niestandardowej przekątnej zapewne znowu swoje dołożył do ceny.
Najbardziej wybajerzona wersja Huawei MateBook X Pro 2022 obok Intel Core i7-1260P ma jeszcze 16 Godżibajtów pamięci RAM i terabajt na dane w formie szybkiego dysku SSD NVMe. Dostajemy też pakiet łączności „na bogato”, aż sześć głośników i cztery mikrofony, a do tego aż cztery porty USB-C, dwa USB 3.2 Gen 1 i dwa Thunderbolt 4. Jest też czytnik biometryczny, co jest już standardem w laptopach Huawei’a. Mało śmiesznym żartem i w dodatku po chińsku jest kamerka 720p (przypomnę, że już taki MateBook D 16 ma Full HD), ale dobrze chociaż, że wyleciała z klawiatury i znalazła miejsce w ramce nad ekranem.
Laptop ma akumulator 60 Wh, który naładujemy 90-watową ładowarką. System operacyjny to Windows 11 Pro, jak na „Pro” komputer przystało, gdzie Huawei dorzuciło też swoje funkcje z Super Device na czele.
Huawei, tu jest jakby… drogo
Ponownie nawiązuje do ceny i czepiam się jej mocno, bo mam ku tego powody. Jeszcze tego laptopa nie miałem w testach, ale już teraz wiem, że nie ma w nim nic turbo wyjątkowego, by liczyć sobie za niego aż 9999 złotych. Ok, sprzęt jest wydajny i mega mobilny, tego od sprzętu oczekuję najbardziej, ale z zawiązanym jednym okiem jestem w stanie znaleźć przynajmniej kilka dużo tańszych i niekoniecznie gorszych modeli innych producentów. Tak, na ciebie patrzę Xiaomi Book Pro 14 z OLED-em. Mało tego, jakbym mocno się spiął to znajdę dwa nowe MacBooki Air z procesorem M1.
Druga sprawa to fakt, że MateBook X Pro z 2021 roku kosztował 8499 złotych i też w wersji z i-siódemką. Owszem, tego też można mieć w tej cenie, ale bez kilku bajerów i o połowę mniejszym dyskiem. Gdyby zamiast dorzucanego MatePada 11 w przedsprzedaży ustawili cenę na poziomie 7999 złotych to mniej kręciłbym nosem. A tak, trochę szkoda nosa ( ͡° ͜ʖ ͡°).
No Comments