Zapewne widząc artykuł z Samsungiem Galaxy S24 Ultra na początku 2025 roku zastanawiacie się co poszło nie tak. Czy komuś pomyliły się cyferki i wpisał czwórkę zamiast piątki, a embargo szlag trafił? Czy wrzucanie tekstu na ostatnią chwilę przed premierą kolejnego Galaxy ma jakikolwiek sens? O co chodzi z tymi mnichami? Czy wreszcie, dlaczego wyżej podpisany ma tak ładnie pomalowane paznokcie? Niewątpliwie jest sporo pytań i jeszcze mniej odpowiedzi, a ja w tych kilku poniższych akapitach postaram się na te pytania odpowiedzieć.

Kiedy byłem w podróży po USA towarzyszył mi Samsung Galaxy S24 Ultra i był jednym z czterech urządzeń, które wykorzystywałem przede wszystkim do robienia zdjęć. Ostatecznie licznik zatrzymał się na ponad 4200 zdjęciach z trzytygodniowego wypadu i to tylko z tego jednego smartfonu. Taki artykuł chodził mi po głowie od samego powrotu ze Stanów i zgadza się, powinien pojawić się dużo wcześniej. Stwierdziłem, że tyle fajnego materiału nie może się zmarnować i po prostu leżeć sobie bezczynnie na dysku. Zobaczycie tutaj trochę zdjęć zrobionych smartfonem, ale też kilka sposobów na to, jak można wykorzystać funkcje Galaxy AI. I być może będzie to też miejsce, do którego wrócicie w niedalekiej przyszłości (czyt. po premierze następcy), by sprawdzić co nowego dorzucono do tych funkcji.

I proszę, nie traktujcie tego jako recenzję. Tych jest już w sieci tyle, że ciężko zliczyć i dosłownie wszystko o Galaxy S24 Ultra zostało powiedziane i napisane. Ja dorzucę tylko te trzy centy od siebie.

Galaxy S24 Ultra to nadal topowy smartfon, ale nie ma takiego szacunku na dzielni jak poprzednik

Samsung Galaxy S24 Ultra to smartfon, który jako jedyny z całej trójki dostał procesor Snapdragon, co jak pokazały później testy, wyszło mu tylko na dobre. Tak samo jak płaski ekran, który lepiej dogadywał się z rysikiem i gestami, ale też po prostu lepiej wyglądał, działał i był wygodniejszy w obsłudze. Spory, bezkompromisowo wykonany, funkcjonalny, ale też na kanciasty i bardzo nielubiący się z przednimi kieszeniami w spodniach. Nawet jeśli ktoś uważał, że nie jest to sprzęt dla niego, to jest tak, że jak się już go ma i z niego dłużej korzysta to można się z nim polubić i zostać na dłużej (choć to akurat domena kilku ostatnich Galaxy z rysikiem). Sprawdza się we wszystkim co mu tylko damy do roboty, ale tu zaskoczenia raczej nie ma, bo to topowy smartfon Samsunga. Nawet rok po premierze.

Samsung Galaxy S24 Ultra
Samsung Galaxy S24 Ultra

W pewnym sensie największą konkurencją dla Galaxy S24 Ultra okazał się poprzedni model, czyli Galaxy S23 Ultra.

Sam mocno zastanawiałem się nad jego zakupem, ale po pierwszym dłuższym kontakcie (o czym pisałem tutaj) nie przekonał mnie do siebie na tyle mocno i trochę rozczarował aparatem, by zamówić go w przedsprzedaży (ale ten błękitny z czarną ramką nadal sztos!). I napiszę więcej. Znam osoby, które z całą stanowczością pominęły tę generację nawet przez chwilę nie zastanawiając się nad wymianą Galaxy S23 Ultra na nowszy model. Wszystko przez to, że kluczowych zmian nie było aż tak dużo, a większość nowych funkcji, włącznie z Galaxy AI, pojawiło się w ramach aktualizacji One UI. Poza tym, miałem nieodparte wrażenie, że mimo zmian w aparacie to flagowiec z 2023 roku radził sobie lepiej ze zdjęciami.

Samsung Galaxy S24 Ultra
Samsung Galaxy S24 Ultra

Aktualnie Galaxy S24 Ultra można znaleźć za kwotę bliżej 4000 złotych, a na oficjalnej stronie Samsunga jest dostępny tylko w szarej wersji za minimum 5799 złotych (12/256 GB). Trzeba przyznać, że mocno i szybko poleciał z ceny. Z kolei Galaxy S23 Ultra był do zdobycia w okolicy 3100 złotych i mimo tego, że od jego premiery minęły prawie dwa lata, to nadal każda promocja z tym modelem jest mocno rozgrzana albo znika tak szybko, że nie zdąży się rozgrzać.

No to jeszcze o tym aparacie

W większości przypadków Samsung Galaxy S24 Ultra robi fenomenalne zdjęcia, a przynajmniej bardzo dobre. Takie, które zachwycą każdego, a tego, co umie i wie jak pogrzebać głębiej w ustawieniach, co najmniej zadowolą. Widzę jednak, że to 10-krotne zbliżenie nie jest już tak dobre jak w poprzedniku i szczerze, trochę tym elementem byłem rozczarowany. W moim przypadku każde zdjęcie było robione w trybie automatycznym, bo tak było najwygodniej i najszybciej. Wyjmujesz telefon z kieszeni, robisz zdjęcie i idziesz dalej. Robisz kilka, a potem wybierasz to najlepsze. I pewnie dlatego spośród tych 4188 zdjęć, które zrobiliśmy, po ostatecznym przebraniu zostanie 500.

Nie będę wchodził w szczegóły, przesłony i inne takie rzeczy, nie będę analizował każdego zdjęcia z osobna. Po prostu sami zobaczcie i oceńcie jak wyszły (aby zobaczyć zdjęcie w pełnej rozdzielczości, kliknij na zdjęcie i usuń fragment „-scaled” z nazwy w pasku adresu).

A poniżej macie idealny przykład jak sztuczna inteligencja w Galaxy S24 Ultra może namieszać i co tu dużo mówić – zniszczyć zdjęcie. Jeśli dobrze pamiętam, to może to mieć związek z tak zwaną „inteligentną optymalizacją”. Zdjęcia robione na automacie, jedno po drugim. AI stwierdziło, że podbicie kontrastu i maksymalne wyostrzenie to coś, co sprawi, że zdjęcie będzie lepsze. Otóż nie. Dobrze chociaż, że taka sytuacja miała miejsce tylko kilka razy.

A i jeszcze jedno. Pomimo Snapdragona w środku – grzeje się. Robiąc zdjęcia w pełnym słońcu poczujemy że obudowa i ogólnie cały telefon robi się ciepły. Nie aż tak jak pamiętna Xperia, bo nadal możemy robić zdjęcia, ale jednak. Co ważne, ani razu Galaxy S24 Ultra nie wyświetlił komunikatu, że jest mu za gorąco i nie odczułem, by jakoś mocno spowolnił działanie. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby była to wersja z Exynosem.

Ilu mnichów można usunąć ze zdjęcia? Wszystkich!

O co chodzi z tymi mnichami? Już powoli tłumaczę i przy okazji pokażę dobre strony Galaxy AI (które rzecz jasna, działają nawet sprawnie, dają oczekiwany efekt, ale nadal wymagają dopracowania). Na pierwszy ogień idą wbudowane funkcje w galerię, które pozwalają usunąć coś ze zdjęcia. To nic innego jak „magiczna gumka”, ale udoskonalona i w wersji „na Samsunga”. Zakreślamy coś na zdjęciu, usuwamy i robimy to tak długo aż efekt nas zadowoli. I tu właśnie pojawiają się mnisi.

Jesteśmy przy punkcie widokowym w Parku Narodowym Yosemite. Nie widać tego na zdjęciach, ale było gorzej niż na ulicach mordoru po 16:00. Cały czas samochody wjeżdżały na parking, ale niekoniecznie mogły z niego wyjechać, bo służby drogowe coś wycinały przy drodze. No i nagle zjawił się on. Autokar wyładowany po brzegi buddyjskimi mnichami. Gdy zobaczyłem ten „atak klonów” na punkt widokowy to od razu wiedziałem, że to będzie pierwszy raz, kiedy skorzystam z tej funkcji. I muszę przyznać, że ogólnie smartfon poradził sobie z tym zadaniem rewelacyjnie, choć dłubania przy tym było dobre pół godziny. Udało się usunąć wszystkie osoby ze zdjęcia, więc skuteczność miałem dwukrotnie większą niż Thanos. Oczywiście nie jest idealnie, bo jak się przybliżmy zdjęcie to widać, że gdzieniegdzie było coś modzone, ale i tak, jestem pod wrażeniem.

Z usuwaniem pojedynczych osób ze środka planu też daje sobie radę. Tu na przykład w ogóle nie byłem w wiosce Gwiezdnych Wojen i w ogóle nie złożyłem własnego miecza świetlnego. A tak zupełnie poważnie, tu dopiero szczęka mi opadła, bo nie dość, że dobrze zostały pociągnięte krawędzie przedmiotów, to jeszcze coś tam wygenerował za moimi plecami, a wszystko na zdjęciu, które zostało zrobione w niekorzystnych warunkach oświetleniowych.

Jeszcze kilka przykładów z usuwaniem ludzi ze zdjęcia.

Z obiektami też poszło gładko. Wyobrażaliście sobie jakby wyglądało wzgórze Hollywood bez napisu Hollywood? Właśnie tak. Albo, czy San Francisco byłoby takie samo, gdyby nie było tam mostu Golden Gate?

Możemy też zaznaczyć coś lub kogoś na zdjęciu i przesunąć w inne miejsce.

Nie ukrywam, że najwięcej radochy sprawiło mi zamienianie rzeczy na zdjęciu z tymi wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję. Praktycznie w każdym przypadku parsknąłem śmiechem, bo nie wiedziałem co zobaczę. I tak, nadal nie wiem czym AI się sugerowało przekształcając wiewiórkę w coś metalowego albo zmieniając napis Las Vegas w zegar jak na dworcu PKP w Skierniewicach. Najwięcej razy korzystałem z tej funkcji na samochodach, bo byłem szalenie ciekawy, co wstawi w miejsce Cybertrucka czy Ferrari (tak, dobrze widzicie, tam jest Ferrari F430 z bagażnikiem dachowym).

Morał z tej opowieści jest taki, że Galaxy AI czasami działa dobrze, czasami gorzej, a innym razem nie działa… w ogóle ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A tak zupełnie serio, na Galaxy AI składa się kilka funkcji, które okazują się pomocne i dają zadawalające rezultaty, jeśli chcemy uzyskać coś na szybko, na już. Tak jak w przypadku tych zdjęć powyżej, wystarczyło kilka kliknięć, by podmienić samochód na inny czy usunąć coś z kadru. Jasne, nie jest to jeszcze idealne, zdarzają się pomyłki i widać niedociągnięcia, ale zawsze można to traktować jako małą pomoc do dalszej obróbki. Przykładowo, to zdjęcie z podmianką napisu na zegar można wykorzystać dalej, usunąć linie, wkleić normalne cyfry na zegarze i gotowe. Czasami pojawiają się błędy, tak jak na zrzucie ekranu poniżej, gdzie wystąpił błąd podczas generowania obrazu i w sumie do tej pory nie wiem dlaczego. Podejrzewam, że wraz z rozwojem tych funkcji, generowane wyniki będą coraz lepsze i przede wszystkim bardziej trafne i realne.

Świetnym przykładem dobrze wykorzystanego AI, ale niezwiązanego z grafiką, jest podsumowanie artykułów. Pewnie każdy zna tą sytuację, że szuka informacji o której odbędzie się jakieś wydarzenie, dajmy na to mecz Ligii Mistrzów. Wchodzimy w artykuł, najpierw mamy historię piłki nożnej, później akapit o tym, co żona jakiegoś piłkarza jadła na obiad, jaka jest pogoda w Barcelonie, a dopiero na koniec docieramy do tego, że mecz jest o 20:00. Z funkcją podsumowania już nam to nie grozi, bo w kilka sekund dostajemy kilka zdań z najważniejszymi informacjami. I to rzeczywiście działa.

Problem tylko w tym, że teraz wszystko kręci się wokół AI, każdy chce mieć AI, każdy sprzęt musi mieć coś z AI, a każda nowa funkcja musi być AI, bo inaczej nie przejdzie. Tak jak wspomniałem wyżej o magicznej gumce, funkcji, która (jak dobrze pamiętam) pojawiła się kilka lat temu w Pixelu 6 i nikt jej jeszcze nie nazywał AI.

A i jeszcze jedna rzecz. W Samsungu Galaxy S24 Ultra jest rysik S Pen, który w przypadku takiej zabawy ze zdjęciami jest niezastąpiony. Mówcie co chcecie, ale żaden palec nie będzie bardziej precyzyjny i dokładny, by coś zaznaczyć od rysika. Niech zostanie z nami jak najdłużej.

Samsung tylko pożyczył mi kiedyś Galaxy S24 Ultra na testy i w żadnym stopniu nie miał wpływu na to, co tutaj napisałem. Ale mógłby chociaż za to zapłacić, bo pracy było przy tym naprawdę sporo ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *