Powtarzałem to już na pewno nie raz i nie dwa, a może i nawet z cztery razy się zdarzyło, ale jestem w niemałym szoku, ile dobrego w ostatnich latach zrobiła technologia GaN dla różnego rodzaju urządzeń ładujących. Już nie musimy nosić ze sobą półkilogramowego kloca, by naładować laptopa i telefon. Teraz wystarczy takie maleństwo jak Baseus PicoGo GaN Fast Charger 1C, które ma USB typu C, daje maksymalnie 45 W, a mieści się w dłoni.
Miniaturyzacja to piękna sprawa, a jej efekty, szczególnie w elektronice, widzimy na przestrzeni kilkudziesięciu lat. O wszystkich przykładach można byłoby napisać książkę o grubości przewyższającej najobszerniejsze powieści Dana Browna. Bez postępu technologicznego nie mógłbym napisać tego tekstu na laptopie o grubości ołówka, w kieszeni nie mielibyśmy wszystkich urządzeń multimedialnych zamkniętych w malutkim smartfonie, a bez GaN (w skrócie: wymianie krzemu na azotek galu) nie byłoby małej rewolucji w wielkości, wydajności i bezpieczeństwie między innymi ładowarek sieciowych. I piszę to tylko dlatego, bo nie do końca wiedziałem jak zacząć drugi akapit w recenzji ładowarki sieciowej.
Mała, zgrabna, szybka. I cały czas mam na myśli ładowarkę sieciową
Trzeci akapit z kolei mogę zacząć od tego, że Baseus PicoGo GaN Fast Charger, jak też może już sugerować nazwa, to rzeczywiście maleńkie urządzenie. Mieści się w dłoni, waży zaledwie 88 gramów (sprawdziłem!) i jak się na nie spojrzy, to można zauważyć, że jest minimalnie większe niż sama wtyczka, którą wpinamy w gniazdo z prądem. Porównując testowaną ładowarkę do czegoś, co bardziej uwidoczni różnice, jest o ponad połowę mniejsza, ma wyższą wydajność, bo obsługuje do 45 W i jest znacznie tańsza niż fabryczna 30-watowa ładowarka do Macbooków.

To całkiem solidna i dobrze zrobiona „kostka”. Jest z tej samej linii produktowej Baseusa, co testowany wcześniej powerbank Baseus PicoGo 10000 mAh, więc jeśli ktoś chce mieć dwa spójne dizajnersko urządzenia ładujące, to jest opcja, by to zrobić. Nie rozjeżdżałem tej ładowarki samochodem i nie rzucałem jej po pokoju, ale ja się weźmie ją do ręki, to daje wrażenie porządnego i takiego wystarczająco przyjemnie ciężkiego (jak na swoje małe wymiary) gadżetu. Jest to na pewno zrobione z głową i raczej nie powinno być tak, że któregoś dnia, gdy będziemy chcieli wyjąć adapter z gniazdka, część zostanie w ścianie, a część będziemy trzymać w palcach. Można też napisać, że jest to na swój sposób stylowa ładowarka, wszystko przez grafitowo-niebieski kolor i wykonanie, szczególnie patrząc na przedni panel z gniazdem USB typu C.

Ładowarka jest pozabezpieczana pod korek, więc możemy być pewni, że nic złego podczas ładowania się nie stanie (albo inaczej, nie powinno się stać). Mamy ochronę przed przepięciem, zwarciem, przeciążeniem, przeładowaniem, zakłóceniami elektrostatycznymi, a obudowa jest odporna na ogień. Przez ostatnie kilka tygodni używałem jej do ładowania Pixela 9 Pro i Macbooka, z różnymi kablami i w różnych sytuacjach i miejscach. Procenty szły głado, nie zaobserwowałem nic niepokojącego czy nadzwyczajnego, a ładowarka była co najwyżej bezpiecznie ciepła.
Naładowanie Pixela 9 Pro od 20 do 80% zajęło niecałą godzinę.

Na przykładzie swojego Pixela mogę napisać, że naładowanie akumulatora od 20 do 80% zajęło niecałą godzinę, a 100% pojawiło się dokładnie po jednej godzinie i 24 minutach. Baseus PicoGo GaN Fast Charger bez problemu poradziła sobie też z Macbookiem Air – ładowała sprawnie, ale tu akurat czasu nie mierzyłem. Ładowarka jest na tyle sprytna, że poradzi sobie z większością smartfonów i tabletów na rynku, bo obsługuje sporo popularnych protokołów ładowania (w tym Power Delivery i Quick Charge 3.0), ale też z laptopami, które nie wymagają więcej jak 45 W. Stąd też taki Macbook Air się z nią dogaduję, ale służbowy ThinkPad, który ma 65-watową ładowarkę w zestawie, już niekoniecznie. Ok, ładował się, ale raz, że wolno (przez pół godziny wskoczyło 6%), a dwa, czas do pełnego naładowania (pokazywało od 3 do 5,5 h) był mocno uzależniony od aktualnego obciążenia laptopa. Akumulator w laptopie zostałby naładowany, ale laptop musiałby być wyłączony lub chociaż wygaszony i nieobciążony niczym w tle.

Sprawdziłem też jak ładowarka poradzi sobie z Nintendo Switch 2 i tu mamy klasyczne „to zależy”. Oryginalny adapter obsługuje Power Delivery 3.0 i daje maksymalnie 60 W i taka moc ładowarki jest zalecana w trybie zadokowanym, a według producenta totalnym minimum jest moc 54 W, więc Baseus PicoGo GaN Fast Charger jest za słaby. Można ją z kolei wykorzystać do bezpośredniego ładowania konsoli (nie przez docka), bo testowany tu Baseus ma zbliżone parametry do oficjalnej ładowarki Nintendo HAC-002, tej od pierwszego Switcha.
Urządzenia pokroju smartwatchy, słuchawek bezprzewodowych czy elektronicznych fajek, czyli wszystkiego, co ładuje się niską mocą też można „napełnić”.
Baseus PicoGo GaN Fast Charger to idealna ładowarka do podróży
I trudno się z tym nie zgodzić, co wyżej napisałem. W trakcie testów sam byłem królikiem doświadczalnym, bo powiedziałem sobie, że na każdy wyjazd będę zabierał ze sobą tylko tę ładowarkę i żadną inną. Z jednym kabelkiem, a dokładnie kupionym kiedyś za grosze na Amazonie 1,8-metrowym kablem USB-C Anker obsługującym do 60 W. Akurat białym, ale to nieistotne. Jak już wyżej wspomniałem, ładowałem nim Pixela, MacBooka Air, a nawet etui z bateriami do kamerki DJI i w każdym z tych urządzeń się dogadała, każde naładowała względnie szybko. Bez najmniejszych problemów. Można stwierdzić, że pewnym ograniczeniem jest to, że ładowarka ma tylko jedno wejście, w tym przypadku USB typu C, i nie można przez to naładować dwóch urządzeń w jednym czasie. A w podróży może to się przydać. Wszystko jednak zależy od tego jakie urządzenia mamy ze sobą i w jaki sposób je ładujemy.

No i jeszcze zostaje kwestia ceny. Czy 79,99 złotych za takie malutkie ustrojstwo to dużo? Absolutnie nie. Taką kwotę w przypadku tego typu ładowarek należy umieścić przy tym niższym pułapie. W podobnej cenie znajdziemy coś od Ankera, za 10-20 złotych mniej będą mniej markowe, marketowe ładowarki, w okolicy 135 złotych znajdziemy adapter od Google’a (ale większy), a bliżej 200 złotych (co jest oczywiście przesadą) znajdziemy wspomnianą już przeze mnie ładowarkę 30-watową od Apple. Wniosek nasuwa się zatem sam.
Ja korzystam z niej cały czas, dogaduje się ze wszystkim co chcę ładować i sobie chwalę. Jeśli szukacie coś wystarczająco szybkiego i jednocześnie maciupkiego, to tym produktem Baseusa możecie się bardziej zainteresować.
Sprzęt do testów dostarczył producent w ramach współpracy barterowej. Nikt w najmniejszym stopniu nie miał wpływu na treść tego tekstu i naszą opinię.
Mocne strony
- Mega kompaktowy rozmiar!
- Moc ładowania do 45 W
- Wsparcie dla popularnych technologii szybkiego ładowania
- Minimalistyczny wygląd i wysoka jakość wykonania
- W porządku cena
Słabe strony
- Brak kabla w zestawie (?)
- Tylko do kabli USB-C
No Comments