Przyznam szczerze, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem informację o tym nowym dysku Samsunga to pomyślałem, że ktoś po prostu się pomylił i do trójki dopisał jeszcze obok zero – zamiast 30 TB powinno być 3 TB. W końcu nie tak dawno Samsung pokazał przenośnego SSD’ka o pojemności dochodzącej do maksymalnie 2 TB, a tu nagle aż taka różnica. Ale tytułowy, 30-terabajtowy nośnik to zupełnie coś innego, zarówno pod względem konstrukcji jak i przeznaczenia. Nie mniej, taka wartość robi niesamowite wrażenie.
No dobra, tylko po co taki dysk, jak, dlaczego i dla kogo? Na te krótkie pytania postaram się odpowiedzieć ja – ten, który w stacjonarce ma 128 GB przestrzeni na SSD (która nawet w połowie nie jest zajęta) i dwa razy tyle w przenośnym Surfacie. Ok, już na poważnie. Samsung pokazał taki dysk nie tylko po to, by dopisać sobie kolejny rekord do swojego nieustającego pasma sukcesów. Taki dysk powstał głównie z myślą o wielkich firmach i korporacjach, które przetwarzają mnóstwo danych i potrzebują na nie mega szybkiego, bezpiecznego, ale też nowoczesnego miejsca do przechowywania, które zastąpi standardowe dyski talerzowe.
Jak to się stało, że w dysku w formacie 2,5 cala udało się upchać aż tyle miejsca na dane? Schemat jest prosty. Obudowa dysku, choć mieści się w formacie 2,5 cala to jednak jest kilka razy grubsza/wyższa od typowego dysku półprzewodnikowego. Wszystko po to, by zmieścić tam 32 pakiety pamięci 1 TB NAND, gdzie każdy z nich składa się z 16 warstw czipów 512 Gb V-NAND. Brzmi trochę strasznie, ale po prostu trzeba zapamiętać, że jest tego dużo, a Samsung do budowy takiego dysku wykorzystał swoją technologię V-NAND, którą stosuje też w nośnikach SSD dla Kowalskiego. Udoskonalono też interfejs przesyłu danych (Serial Attached SCSI), który zapewnia teraz sekwencyjny zapis na poziomie 1700 MB/s i odczyt do 2100 MB/s.
Wiadomo nie od dziś, że liczby robią na każdym wrażenie i te 30 TB na tak małej powierzchni to jest niespotykany wyczyn. Samsung jednak powstrzymał się od udostępniania informacji o cenie takiego dysku, zapewne w trosce o nasze zdrowie, a nawet i życie. Oficjalna cena nie jest znana, ale tą nieoficjalną można sobie jakoś wydedukować. Skoro wcześniejszy rekordowy dysk SSD o dwukrotnie mniejszej pojemności potrafił kosztować jakieś 35 tysięcy złotych, to… no właśnie, nie bez powodu wspomniałem o kawalerce w tytule, już nieważne nawet w jakim mieście.
Jeszcze nie jest powiedziane kiedy dysk trafi do sprzedaży, ale nas raczej nie będzie to interesować. No chyba, że spojrzymy w kierunku mniejszych pojemności jak, bo takie też będą: 16,36 TB, 7,68 TB, 3,84 TB, 1,92 TB, 960 GB i 800 GB.
źródło: The Verge
No Comments