Jeżeli śledziliście ostatnie teksty na galaktycznym to zapewne wiecie, że jakiś czas temu trafił do mnie na testy 43-calowy telewizor Xiaomi Mi TV 4A. Sprzęt w porządku, nawet bardzo, świetnie współgra z Nintendo Switchem, ale już teraz mogę wam napisać, że dopóki nie pojawi się jakieś europejskie oprogramowanie to za wiele pożytku z niego nie będzie. Istnieje też mniejsza wersja z 32-calowym ekranem, ale Xiaomi pokazało jeszcze jeden wariant, taki pośrodku i chyba najciekawszy.
Przyznam się, że trochę ta premiera mnie zaskoczyła, bo kompletnie nie spodziewałem się tego, że po pierwsze, Xiaomi pokaże telewizor, a po drugie, że będzie to właśnie taki telewizor, który… pierwotnie miał swoją premierę prawie rok temu. Zresztą, z tym modelem w ogóle dzieją się dziwne rzeczy, bo podczas oficjalnej prezentacji była mowa o czterech wielkościach matrycy (dochodzącej nawet do 65 cali), później pojawiła się 50-calowa wersja, ale już z 4K, ja w sprzedaży widziałem tylko dwa wspomniane wyżej warianty, a teraz do sklepów ma trafić wersja 40-calowa. Sami widzicie, że trochę zamieszali.
1. Telewizor Xiaomi Mi TV 4A wleciał na testy!
2. Xiaomi Mi TV 4A wleciał na testy – VLOG #19
Patrząc na specyfikację, cenę i wyposażenie nowego telewizora muszę przyznać, że jest to najrozsądniejsza propozycja ze wszystkim dostępnych modeli z tej serii. Zobaczcie sami. Matryca o wielkości 40 cali ma rozdzielczość Full HD (32 cale – HD, 43 cale – Full HD) i prawdopodobnie pochodzi od LG. W telewizorach raczej nie patrzy się na ppi, ale nawet jeśli wziąć pod uwagę ten parametr to w tej najnowszej wersji zagęszczenie pikseli jest największe. Matryca ma czas reakcji na poziomie 8 ms i dynamiczny kontrast 5000:1, a podzespoły w zasadzie nie różnią się od tych jakie są w 43-calowym modelu. Mamy tam 4-rdzeniowy procesor Amlogic L962-H8X z grafiką Mali-450 MP3, a do tego 1 GB pamięci RAM (podobno DDR4) i 8 GB pamięci na dane.
Telewizor ma wsparcie dla kodeków H.263, H.264, H.265, ale ma też wszystkie najpotrzebniejsze złącza. Są dwa USB, jest Ethernet, AV, S-PDIF i wejście antenowe, a do pełni szczęścia brakuje tylko większej ilości HDMI, bo są tylko dwa. Sytuację ratuje jednak to, że te najważniejsze złącza są ulokowane z boku obudowy, przez co mamy do nich lepszy i łatwiejszy dostęp (w testowanym przeze mnie modelu wszystko jest z tyłu). Nie zabrakło też Wi-Fi i Bluetooth 4.2 LE, a telewizor powinien dobrze radzić sobie pod kątem audio, bo ma dwa głośniki po 8 W każdy z technologią Dolby Atmos.
No i przechodzimy do elementu, którego brakuje mi w 43-calowym Xiaomi Mi TV 4A. Chodzi o pilot. Nie, spokojnie, pilot jest, ale nie taki fajny jak w ten w opisywanym tutaj modelu. Niby to tylko jeden dodatkowy przycisk, ale umożliwiający głosową obsługę telewizora, od podstawowych funkcji jak zmiana głośności czy przełączanie kanałów po wyszukiwanie filmów, seriali i informacji o sieci. Telewizor działa w oparciu o system Android TV, ale jak to zwykle w przypadku Xiaomi bywa, został lekko przebudowany.
Xiaomi Mi TV 4A z 40-calowym ekranem ma trafić do sprzedaży w Chinach już 6 marca, a do tego czasu trwa coś w rodzaju przedsprzedaży, gdzie po prostu telewizor będzie można kupić trochę taniej. Przeliczając na dolary, wychodzi około 270 dolarów, ale jestem niemal pewny, że cena przekroczy 300 dolarów. Raz, że ceny okazują się zawsze wyższe, gdy urządzenie trafi do sprzedaży, a dwa, wystarczy spojrzeć ile teraz kosztują pozostałe warianty tego telewizora.
Chodzą pogłoski, że Xiaomi szykuje się na wprowadzenie telewizorów na europejski rynek, a ja mam nadzieję, że te informacje w najbliższym czasie się potwierdzą. Jeżeli tak to na pewno pojawi się odpowiednie oprogramowanie, bo teraz w tych wszystkich „krzaczkach” ciężko jest się połapać.
No Comments