Można by pomyśleć, że wśród ładowarek samochodowych nic się nie dzieje. Nie jest to jednak prawdą, bo dzieje się i to całkiem sporo. Takie akcesoria nie ładują już tylko jednego urządzenia, stają się szybsze i mniejsze, a nawet trafią się takie wyposażone w funkcję transmitera FM. Ja ostatnio miałem okazję sprawdzić co potrafi ładowarka Green Cell PowerRide, którą można ładować do trzech urządzeń w jednym czasie.
PowerRide to jeden z najświeższych produktów w ofercie Green Cell. Ładowarka miała swoją premierę na CES 2020 w Las Vegas, razem z indukcyjną ładowarką AirJuice. Ten drugi gadżet jest równie interesujący, bo nie dość, że wygląda nowocześnie i zgrabnie, to jeszcze potrafi całkiem szybko ładować smartfony – ma moc 15 W. Widać zatem, że polska firma skupiła się na tym, by ich ładowarki – niezależenie od tego, gdzie i co mają ładować – działały jeszcze szybciej.
Może kogoś zaskoczyć to, że rozpisuję się o wyglądzie ładowarki samochodowej, ale prawda jest taka, że o kilku rzeczach trzeba napisać. Przede wszystkim to, że tytułowy PowerRide prezentuje się naprawdę dobrze i można tutaj zobaczyć charakterystyczną „kreskę” Green Cella. Od razu widać, że takie akcesoria jak testowana tutaj ładowarka, powerbank PowerPlay 10 czy wieloportowa ładowarka Power Source pochodzą od tego samego producenta. Mamy tu dobre materiały, rozpoznawalną czarno-zieloną kolorystykę, solidne spasowanie i praktyczny kształt. W ramach ciekawostki dodam, że obudowa w miejscu portów została ścięta pod takim samym kątem, pod jakim zostało wykonane logo GC. Niby nic, ale według mnie ma to pewien wpływ na wygodę używania.
Jedyne co mi trochę nie pasuje to fakt, że przez półmatową obudowę na ładowarce pojawiają się przetarcia i zarysowania. Jak ktoś nie jest pedantyczny i rzuca nią po samochodzie gdzie popadnie, to musi liczyć się z tym, że po kilku miesiącach nie będzie już wyglądać tak ładnie jak od razu po wyjęciu z pudełka.
Trzeba też zaznaczyć, że sam wtyk został tak wykonany, by pasował do większości samochodów. Jest też kompatybilny z gniazdami 12 V i 24 V. Warto o tym wspomnieć, bo nauczony doświadczeniem wiem, że w przypadku „pełnej”, metalowej końcówki jaka była chociażby w Roidmi 2S, zdarzało się upalić bezpiecznik odpowiedzialny za gniazdo zapalniczki.
Green Cell PowerRide – jak szybko ładuję?
Całkowita moc ładowarki to 54 W i wzięło się to z tego, że każdy z trzech portów obsługuje ładowanie GC Ultra Charge 18 W. To z kolei przekłada się na to, że ładowarka obsługuje niemal wszystkie szybkie standardy ładowania jak Power Delivery, Quick Charge 3.0 czy te od Samsunga, Huawei i Apple. Z tego co mi wiadomo, ładowarka nie obsługuje oneplusowego Warp Charge, ale jak ktoś podłączy jakiegoś OnePlusa to też naładuje, tyle, że wolniej. Najważniejsze w PowerRide jest to, że podłączając w jednym czasie trzy urządzenia obsługujące szybkie ładowanie (np. Quick Charge 3.0), to wszystkie będą ładowane z odpowiednią, maksymalną mocą. Bez spadów czy wybierania, które urządzenie ma być ładowane najszybciej.
Ładowarkę PowerRide miałem sprawdzić razem z Adamem na wyjeździe na IEM 2020, ale jak wiadomo, impreza została poniekąd odwołana. Później jednak trafił się wyjazd służbowy, gdzie w jedną stronę miałem jakieś 2 godziny, więc mogłem sprawdzić jak działa ładowarka. Miałem wtedy przy sobie dwa urządzenia – BlackBerry KEY2 i Huawei P10 lite. Obydwa podłączyłem w tym samym czasie do ładowarki, przy czym KEY2 miał około 12% baterii, a Huawei jakieś 36%. Trzeba też zaznaczyć, że na BlackBerry miałem odpaloną nawigację i Yanosika. I teraz tak, po godzinie BlackBerry sygnalizował, że miał 80% (w AccuBattery mam ustawione powiadomienie właśnie na 80%), a służbowy Huawei po takim samym czasie dobił do około 90%.
Nie zauważyłem, by ładowarka podczas pracy wydawała jakieś dziwne dźwięki czy przesadnie się nagrzewała. Owszem, w trakcie pracy była ciepła, ale wszystko w granicach normy. Wszystkie porty w PowerRide są podświetlone na zielono, ale tutaj zaznaczam, że świecą się od razu po wpięciu w gniazdo, a nie w chwili, gdy podłączymy coś do ładowania. Kolor podświetlenia nie można zmienić, więc wizualnie będzie idealnie pasować tylko tam, gdzie kokpit też jest „na zielono”.
Green Cell PowerRide robi to, do czego został stworzony. I robi to dobrze!
Jak można podsumować ładowarkę PowerRide w trzech słowach? Wytrzymała, szybka i pewna. Wytrzymała, bo po prostu czuć w rękach, że została dobrze wykonana i spasowana. Szybka? Tutaj raczej nikomu nie trzeba dodatkowo tego tłumaczyć, bo 54 W i trzy porty w ładowarce samochodowej robią swoje. A pewna dlatego, że po prostu działa tak jak powinna. Nie ma czegoś takiego, że podłączamy urządzenie z włączoną nawigacją, maksymalnym podświetleniem i jeszcze innymi apkami w tle i zamiast się ładować to stoi w miejscu albo co gorsze, widać, że procenty zamiast w górę to idą w dół.
W ogóle, testując akcesoria od Green Cella cieszę się, że naprawdę trzeba się postarać żeby wychwycić błędy czy tak zwane „minusy”. To już kolejny ich produkt w moich rękach i poza mocno indywidualnymi „meh” ciężko jest wskazać coś, co naprawdę większości osobom by mocno przeszkadzało. W zasadzie, można byłoby to podsumować słowami: Ładuje? Ładuje. To na [kra!] drążyć temat. Czy polecam? Jak najbardziej.
Cena? Nie więcej jak 100 złotych. Dlaczego tak? Oficjalnie chyba jest 99 złotych, ale jak jest promocja to zawsze tą dyszkę czy dwie można przyoszczędzić. Według mnie, cena nie jest sztucznie wysoka, ale powinna być na poziomie 79 złotych. Nie więcej.
No Comments