Od premiery najnowszych RTX’ów minęło już kilka dobrych miesięcy i co miało się zadziać to się zadziało. Nie była to łatwa premiera, co dobitnie pokazały problemy z topiącą się wtyczką zasilania czy zamieszanie wokół 12-gigabajtowego GeForce RTX 4080, który ostatecznie został wycofany. Spodziewaliśmy się, że nowe karty graficzne będą pioruńsko wydajne i tak też jest, szczególnie w przypadku GeForce RTX 4090. Spodziewaliśmy się też wysokich cen i – nie zgadniecie – mamy wysokie ceny. W przypadku karty z dziewiątką w nazwie są to nawet pięciocyfrowe kwoty. I właśnie dlatego, tak pół żartem i pół na serio, postanowiłem sprawdzić jakie samochody możemy mieć w cenie jednego najwydajniejszego RTX’a. Artykuł zatem idealny dla tych, którzy poza technologią i gamingiem mają też zacięcie motoryzacyjne.
Kilka założeń na początek
Karty graficzne z serii RTX 40 są aktualnie trzy – RTX 4070 Ti, RTX 4080 i RTX 4090. „Najświeższa” i jednocześnie najtańsza jest 4070 Ti, która tak naprawdę jest przemianowanym RTX 4080 (12 GB). Taką kartę można mieć za 4199 złotych. Po drugiej stronie z kolei stoi RTX 4090, którego według porównywarki cen Ceneo można mieć za 8499 złotych. Są jednak takie wersje z niereferencyjnym chłodzeniem i podbitym taktowaniem GPU, które kosztują około 12000 złotych.
Trochę inaczej sytuacja z GeForce RTX 4090 przedstawia się na oficjalnej stronie NVIDIA. W takich miejscach ceny zazwyczaj są wyższe, ale też niezbyt aktualne. Na głównej stronie mamy informację, że ceny startują od 9699 złotych, by po kliknięciu przekonać się, że jest to jednak kwota 9899 złotych. Problem jednak w tym, że są to jedynie odnośniki do sklepów partnerskich, gdzie cena nie dość, że jest niższa to jeszcze dynamicznie się zmienia.
Wracając do samochodów, na potrzeby tego artykułu i wyszukania kilku motoryzacyjnych propozycji, wziąłem pod uwagę przedział cenowy od 8499 do 12047 złotych. Uwzględniłem dokładnie takie skrajne kwoty jakie były na Ceneo w dniu publikowania tego artykułu. Poza określoną kwotą wybrałem też takie samochody, które są oznaczone jako bezwypadkowe i nie mają uszkodzeń.
Najtańsza może być „włoszczyzna” lub coś ze Szwecji
Patrząc na dolną granicę cenową za 8499 złotych w pierwszej kolejności rzucił mi się w oczy Fiat Stilo w nadwoziu kombi. I od razu mordka zaczęła mi się cieszyć, bo raz, że kiedyś miałem Stilo z tym samym silnikiem, ale w hatchbacku, a dwa, opisywany tu egzemplarz ma tablice rejestracyjne z miasta w którym mieszkam (no dobra, dokładniej z miejscowości ościennej, bo to WRA, a nie WR). Stilo jest z 2003 roku i ma przejechane 224 tysiące kilometrów. Ma benzynowy i mocno pożądany w tym modelu silnik 1.6 o mocy 103 KM, który powinien działać latami (no chyba, że się moduł silnika „zagotuję” i trzeba go regenerować).
Według tego co można jeszcze doszukać się w opisie, Stilo pochodzi z Holandii, a w Polsce miało tylko jednego właściciela. Przy 200 tysiącach km został wymieniony rozrząd, a w ostatnim czasie pojawiło się nowe sprzęgło, układ wydechowy, tarcze hamulcowe z klockami, nowe sprężyny i nawet lampy wypolerowano.
Coś ze Szwecji to w tym przypadku Volvo V50. I to również jest samochód w 5-drzwiowym nadwoziu kombi. Auto nieco młodsze, bo z 2004 roku, więc z samego początku produkcji tej generacji. Jest bardzo przyzwoity silnik, bo to pięciocylindrowa jednostka o pojemności 2,4 litra i mocy 140 KM. Przebieg to 192 tysiące kilometrów, więc jeśli nie było tam nic kręcone, można uznać, że to niska wartość jak na to ile ten samochód ma lat.
Ciekawostką w przypadku Volvo V50 może być fakt, że w 2005 roku ten samochód zdobył drugie miejsce w konkursie na Światowy Samochód Roku, przegrywając (jak dla mnie niesłusznie) z Audi A6 C6. Mimo lekkiego sentymentu do fiacika, z tych dwóch, mimo wszystko, wybrałbym Volvo. Bo to stare i dobre Volvo jest.
Co znajdziemy bliżej górnej granicy cenowej?
Za 12000 złotych są nieco większe możliwości i duża szansa na znalezienie czegoś trochę młodszego niż dwie powyższe propozycje. Na ten przykład poczciwy i nudny, ale zachowany w niezłym stanie i z zaskakująco niskim przebiegiem samochód „emeryta” jakim jest Peugeot 207. Auto z 2006 roku w granatowym kolorze i na alufelgach. Z silnikiem benzynowym o pojemności 1.4 i mocy 88 KM, ale atrakcyjnym przebiegiem wynoszącym zaledwie 127 tysięcy kilometrów. W opisie jest informacja, że samochód był użytkowany przez kobietę na dojazdy do pracy i sklepu, co może być tutaj plusem, ale równie dobrze być nie musi, jeśli dusiła go na zimnym i jeździła na półsprzęgle ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Taki klasyk jak Saab 900 z 1987 roku
Najdroższego RTX-a można „wymienić” na ciekawego klasyka jakim niewątpliwie jest Saab 900. Pierwsza generacja produkowana w latach 1978 – 1993, a ten konkretny model jest z 1987 roku w sedanie. Pod maską ma 4-cylindrowy silnik 2.0 o mocy 118 KM. W opisie można przeczytać, że jest to „auto po przejściach”, które przez kilka lat było przywracane do świetności. Poprawiono blacharkę, wymieniono sporo elementów i położono nowy lakier, ale auto i tak wymaga jeszcze sporego doinwestowania. Przy bliższych oględzinach może okazać się ciekawym egzemplarzem do dalszej renowacji albo niedbale podrutowanym gruzem, na którym amator-lakiernik uczył się malować. Saab 900 pochodzi z Niemiec i według tego co jest w ogłoszeniu ma przejechane niespełna 150 tysięcy km.
Miejski dostawczak z przebiegiem sięgającym pół miliona km
Proszę państwa, trafił się też Fiat Doblo z 2013 roku, czyli II generacji, która była produkowana aż do 2022 roku. Na pierwszy rzut oka jest świetnie, bo mamy 10-letnie auto, które pomieści paneli pod sufit i dwie pralki, a to wszystko za równiutkie 12000 złotych. Do tego silnik wysokoprężny o pojemności 1,3 MultiJet i mocy 90 KM. Ale, ale. Istotny jest tutaj przebieg, któremu brakuje trochę ponad 3000 km, by dobić do pół miliona kilometrów.
I wcale nie jest to samochód skazany na straty. Jeśli był na bieżąco serwisowany to jeszcze trochę pojeździ. Ten tutaj był przeznaczony do przewozu leków, dlatego też przestrzeń ładunkowa została specjalnie zagospodarowana i pojawiły się tam półki.
Samochód z największym i najmniejszym przebiegiem
Wspomniany wyżej Doblo nie jest samochodem z najwyższym przebiegiem jaki udało mi się wyłapać. Rekordzistą w tym przedziale cenowym jest Volkswagen Transporter T4 (a jakże!) z 1997 roku, który ma przejechane ponad 562 tysiące kilometrów. Silnik 2,5 litra, diesiel, o mocy 102 koni mechanicznych. Patrząc jednak na stan mam pewne wątpliwości i przypuszczam, że kilometrów mogło być trochę więcej. Wyceniono go na 10300 złotych, czyli stanowczo za dużo.
Z drugiej strony mamy chyba najciekawsze auto jakie udało mi się znaleźć. Przed wami Dacia 1310 w nadwoziu kombi i w dodatku z polskiego salonu. Samochód, który ma przejechane tylko 26129 kilometrów. Dacia jest w świetnym stanie, zarówno blacharskich jak i mechanicznym, a jest z 1996 roku. Pod maską znajduje się benzynowy silnik 1,3 litra o skromnej jak na dzisiejsze czasy mocy 61 KM. Dacia 1310 L pochodzi z muzeum pojazdów zabytkowych. Może 1310 nie jest szczytem marzeń, ale taką Dacią 1410 Sport to bym chwilę pojeździł. Samochód wyceniono na 9900 złotych, ale cena jest jeszcze do negocjacji.
Które auto ma najwięcej koni?
Okazuje się, że za 11900 złotych, czyli niemal najdroższą wersję GeForce RTX 4090 można mieć stare Volvo S80, które napędza 272-konny 6-cylindrowy silnik benzynowy połączony z automatyczną skrzynią biegów. Samochód, który śmiało mógł konkurować z BMW serii 5 (E39) czy Mercedesem klasy E (popularnym „okularnikiem”) albo nawet Citroenem C6. Volvo ma przejechane prawie 270 tys. kilometrów i jak na swój przebieg czy rocznik całkiem nieźle się prezentuje. Spędziłby trochę czasu u detailera i na nowo mógłby cieszyć oko.
Źródło głównego zdjęcia: askcarmechanic.com
W artykule pojawiły się linki w ramach kampanii Ceneo
No Comments