PGA, czyli Poznań Game Arena to jedno z tych wydarzeń obok Pyrkonu czy Pixel Heaven, na które każdy szanujący się gracz powinien wybrać się chociaż raz w życiu. Tylko to jest jak z tabliczką ulubionej czekolady: na jednej kostce nigdy się nie kończy. Byliśmy pierwszy raz na PGA i oto co zobaczyliśmy.

Targi targom nierówne

Na samym początku warto wspomnieć, że PGA są podobne do takiego E3 czy Gamescomu, ale jednocześnie są pewne różnice. W przypadku targów poznańskich, wstęp ma każdy kto zakupił bilet. Są różne rodzaje wejściówek, ale to temat na inną okazję. Samych atrakcji było multum i bez konkretnego planu zwiedzania można się było naprawdę pogubić. To tak jak wpuścić czekoholika do fabryki czekolady z nielimitowanym dostępem do próbowania wszystkiego. Mózgownica się może zagrzać.

PGA 2023 - Scena główna
PGA 2023 – Scena główna

Na PGA 2023 mieliśmy aż sześć hal do dyspozycji (nie licząc GIC i strefy gastro), a w każdej coś innego.

Jeśli ktoś był chętny to mógł ograć Widmo Wolności (dodatek do Cyberpunk 2077, ale to chyba każdy wie?), strzelić sobie fotkę na Yaiba Kusanagi (motocykl wzorowany na tym z Akiry), zbić piątkę z Basimem (główny bohater Assassin’s Creed Mirage – tutaj Kulacosplay, specjalizujący się w zakapturzonych zabójcach) czy też pójść i podziwiać ogromnego Bowsera LEGO, który w dodatku się poruszał. Nie chcę wymieniać każdej jednej atrakcji, ponieważ to zwyczajnie nie ma sensu – tego było naprawdę dużo. Najlepszym sposobem, by to wszystko sprawdzić jest pojawienie się na PGA albo obejrzenie naszej galerii ze zdjęciami.

PGA to wysyp geekozy, nerdozy i innej… ozy

Targi w Poznaniu to istny raj dla wszelkich fanów gier, anime czy ogółem szeroko pojętej popkultury. Mogliśmy tam spotkać masę sławnych postaci jak Johnny Silverhand, Walter White, Ezio Auditore, Ciri czy wspomniany już wcześniej Basim. Z Adamem i Krzyśkiem zrobiliśmy nawet konkurs na to, kto zrobi więcej zdjęć cosplayerom. Byłem jedynym zwycięzcą. W sumie to jedynym uczestnikiem, ale to szczegół.

Na koniec powiem, że moim zainteresowaniem najbardziej cieszyło się stanowisko z replikami mieczy. Oczy świeciły mi się jak dziecku na widok nowej zabawki. Szczególnie, jedna sztuka – Master Sword Linka z Legend of Zelda (kiedyś go kupię i powieszę na ścianie). Można było też znaleźć Andurila (broń Aragona), Żądełko (sztylet należący do Bilbo Bagginsa, a później do Froda), pełny oręż Geralata (chodzi mi o żelazny i srebrny miecz) i wiele, wiele innych.


PGA okiem Adama:

Jak jechałem na PGA, to się zastanawiałem nad kilkoma rzeczami. Czy impreza okaże się być dostatecznie delikatna dla mojej wrażliwości, wszakże to był mój pierwszy raz. Rozważałem też w grubasie, czy fizycznie podołam trudom przemieszczania się w tłumie, którego (i przemieszczania się i tłumu) szaleńczą pasją nie darzę. Na samym początku mojej bytności w Poznaniu nawet podśpiewywałem złowieszczo „I co ja robię tu, uuuułuuuu”. Ale, jakoś się po starych kościach rozeszło i można powiedzieć, że uważam cały event za udany.

PGA 2023
PGA 2023

Nie bez zgrzytów się obeszło rzecz jasna, bo chaos organizacyjny, zazwyczaj towarzyszący takim spędom nie jest niczym dziwnym, ale jak już dziewuchy w recepcji nie wiedzą co i jak, to jest źle. Jak już się udało dowiedzieć co z czym, którędy i dlaczego (przypominam, to było naprawdę dziewicze podejście) to już jakoś poleciało. Jakkolwiek, mogło się obejść bez komplikacji, jakby tylko ktoś wpadł na pomysł, by informacja płynęła ciutes płynniej. Ale, jak mówiłem, nie można mieć wszystkiego i z dezorganizacją trzeba się liczyć nawet w przypadku takiego molocha jak Międzynarodowe Targi Poznańskie.

A zaczęło się niewinnie. Stwierdziliśmy, że zobaczymy kilka ciekawych rzeczy, na spokojnie się rozejrzymy, może nawet jakąś pamiątkę się kupi. No i poszliśmy w tzw. tango. Kłopot numer 1 – mapa. Na ulotkach, na stronie internetowej, wszędzie mapa była dostępna. Szkoda tylko, że w warunkach polowych średnio czytelna. Ja tam nigdy skautem nie byłem, z harcerstwem było mi nie po drodze i ogólnie to leniwy zawsze, ale mapa nie przydała się jakoś przesadnie, a szkoda, bo połazić było gdzie i pozwiedzać też.

Co do stoisk, które były rozstawione, to nie mam większych zastrzeżeń, z dosłownie jednym wyjątkiem. Osobiście Xboxowy nie jestem w ogóle, ale jak ktoś kolekcjonuje, dba i eksponuje, to chętnie rzucę okiem i na pewno będę potrafił docenić. No i gruchnęła wieść, że jest do zobaczenia Xbox, ale taki wyjątkowy, taki, jakiego nie ma nigdzie indziej. Biały kruk, unikat, sami rozumiecie. Jakież było moje rozczarowanie, gdy na ekspozycji, ten jedyny w swoim rodzaju, rzadszy niż biegunka po weselnym bigosie eksponat, był wystawiony na wysokości kolan, na samym, szarym końcu ekspozycji. Na wyraz oburzenia z mojej strony, że się komuś coś pomyliło, że eksponat, że „alejakto?”, szalenie uprzejmy Pan z obsługi tego stoiska powiedział, że to jak jest całość poukładana zależało od właściciela kolekcji. Panie właściciel kolekcji! Poważnie!?

Jak w maju byliśmy na Pixel Heaven, to mieliśmy okazję zobaczyć niezwykle ambitny projekt pt. Beta Decay, tworzony ręką jednego człowieka. Nie tylko udało się spotkać twórcę w budce na evencie, to jeszcze nas pamiętał. Zbiliśmy piątkę, zobaczyliśmy postępy projektu i po raz kolejny trzeba było szczękę z podłogi zbierać. Zdolny chłop jest i z przyjemnością będę śledzić dalszą drogę, jaką ten tytuł pokona. Obowiązkowo na wishlistę musiało wskoczyć.

Udało się przy okazji takiego zjazdu zobaczyć też kilku celebrytów, nawet sobie selfiaczka strzeliłem z Panem (baczność!) Martinem O’Donnellem, czyli człowiekiem odpowiedzialnym za główny motyw z mało znanej serii gier pt. Halo (spocznij!). Udało się zbić piątkę z kilkoma osobistościami z branży. Pod kątem spotkań spokojnie mogę powiedzieć, że było z wszech miar pozytywnie. Nawet udało się chwilę spędzić przysłuchując się panelom, no i tu trochę zgrzyt był, bo dawno mnie tak nie zagotowało podejście prelegentów, jak w tym przypadku, a Gwiezdne Wojny, to jednak temat memu sercu bliski i coś mi się wydaje, że trzeba się będzie w fandomie trochę zacząć znowu udzielać, bo widzę, że trzeba. Z przyjemnością słuchałem co ekipa z CD-Action miała do powiedzenia. Trochę posłuchałem o początkach demosceny w Polsce, choć nie powiem, prowadzącego postawiłbym do kąta i kazał klęczeć na grochu za beznadziejne podejście do panelu, ale to tylko ja.

Generalnie poza tym, że trochę uwierała mnie inflacja (ceny produktów i żarcia) i ludzie, którzy zwyczajnie nie umieją się w tłumie zachować, to nie mam na co przesadnie narzekać. Na następny rok, już mniej dziewiczo, będziemy walczyć o więcej.


PGA okiem Krzyśka:

Jak się jest na czymś pierwszy raz, niezależnie od tego czy są to urodziny kumpla czy ogromna impreza okołogrowa organizowana w piątym pod względem liczby ludności mieście Polski, to na początku wszystko trwa dłużej, a najważniejsze jest wcześniejsze rozpoznanie. I poczuliśmy to trochę już pierwszego dnia, w piątek, zaraz po przyjeździe, gdy wysiedliśmy z bolta nie tam gdzie powinniśmy i przedreptaliśmy naokoło targów, by na końcu dowiedzieć się, że targi w tym dniu już się skończyły i nie wejdziemy. Wniosek z tej sytuacji jest jeden. Warto czasami zajrzeć do FAQ na stronie targów, bo tam akurat była informacja, którą bramą można dostać się na PGA. Na szczęście, później było już tylko lepiej. Powiedzmy. W sobotę, gdy już byliśmy na terenie targów (również przejechaliśmy boltem, bo akurat wpadła zniżka 50%) okazało się, że mamy side questa. Trzeba było odebrać identyfikatory prasowe i gdyby nie pomoc Starego Gracza (dzięki Rafał!), to pewnie do końca przeciskalibyśmy się między ludźmi bez obiadu, kawy, łyka wody i odrobiny odpoczynku w ciszy. Powtarzam, byliśmy pierwszy raz, a akurat tego jak i gdzie odebrać biznesowe wejściówki nie wiedzieliśmy. Bo nigdzie to nie było napisane.

Co mnie zaskoczyło? Przede wszystkim wzorowe nagłośnienie. Na Pixelu ktoś stwierdził, że głośniki z kina domowego dadzą radę na głównej scenie. Otóż nie. Na PGA było to znacznie lepiej, bardziej profesjonalnie (co akurat nie dziwi) zorganizowane i na każdej z trzech scen było słychać o czym ludzie tam gadają. Nawet tej najmniejszej, wciśniętej gdzieś między stoiska. Tak, wiem, że poznańskie targi growe to większy kaliber imprezy, ale serio, gdyby na Pixelu wzięli choćby jeden głośnik ze sceny geek, to nikt by się nie czepiał.

Było mnóstwo Cosplayerów, a niektóre stroje były jak żywcem wyciągnięte z gier. Nie ma drugiej takiej imprezy (no może poza Pyrkonem), gdzie jest to zrobione z większą pompą.

Kolejna rzecz, to kolejki zainteresowanych do gier, a szczególnie do STALKERA 2. Jeszcze przed targami pisałem, że chcę sprawdzić, ale – uwaga spoiler! – nie udało się. Była to chyba jedyna gra, którą można było ograć za zamkniętymi drzwiami. W pomieszczeniu niewiele większym od kiosku ruchu. Okazało się, że na największych targach o grach w Polsce były tylko cztery stanowiska ze STALKEREM 2, a sesja trwała raptem 15 minut. Gdy już się zdecydowałem, to stania w kolejce było na jakieś 4 godziny, a jak się dowiedziałem od jednego z pracowników Xboxa, rekordziści dopchali się do stanowiska dopiero po 6 godzinach.

https://twitter.com/nawkrzy/status/1711404938360750333

Muszę się przyczepić do tej nieszczęsnej mapy, o której wspomniał już wyżej Adam. Tak, może i była ładna, taka w „czy de”, ale była tragiczna pod względem informacyjnym. Mnie zabrakło przede wszystkim znaczników, w których miejscach znajdują się poszczególne sceny z prelekcjami. Odniosłem wrażenie, jakby impreza była organizowana dla stałych bywalców, a „nowy” nie ma co tutaj szukać. Znaczy się ma, może eksplorować, ale pół dnia na pewno spędzi na tym, by najpierw „wczytać całą mapę”.

Tak naprawdę nie dopisała tylko pogoda.

W sobotę lało prawie cały dzień i nie był to taki normalny deszcz, że przyjdzie chmura, lunie i się po chwili uspokoi. Nie, wyglądało to tak jakby ktoś ze złości i nudów stał nad nami i lał przez wielgachne sitko. Na zewnątrz były foodtracki, ale ktoś z obsługi później pomyślał i przeniósł ławki do środka, żeby głodnym na głowę nie padało.


Czy pojedziemy w przyszłym roku na PGA? Nie mówię nie. Czas pokaże. A każdego kto nie był lub się zastanawia – naprawdę warto!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *