Aż trudno uwierzyć, że pierwszego Folda od Samsunga widzieliśmy ponad cztery lata temu. Teraz mamy już piątą generację, którą mogłem przez chwilę wymacać na przedpremierowym pokazie. Tak, coś się tam u Samsunga ewidentnie odkorkowało, bo stwierdzili, że dla podrzędnego blogera też znajdzie się miejsce, co jest pewną nowością, bo nie przychodzi mi teraz do głowy, na premierze którego Samsunga byłem poprzednio. Tak czy inaczej, zobaczyłem nowego Samsunga Galaxy Z Fold 5 i od razu pojawiło się jedno pytanie – Samsungu, dlaczego tak długo czekaliśmy na te zmiany? Ale zaraz potem pojawiło się kolejne – Dlaczego istotnych zmian jest tak mało?
Samsung Galaxy Z Fold 5 ewoluował
Bądźmy szczerzy, pierwszy Samsung Galaxy Fold do urodziwych nie należał. Grubaśna konstrukcja skutecznie wypychająca kieszeń w spodniach, obudowa, której kształtem było bliżej do pilota niż smartfonu czy wyjątkowo mały i dziwnie wpasowany ekran na wierzchu. Ale był też poniekąd urządzeniem, które przetarło szlaki i sprawiło, że potem jakoś poszło łatwiej. Nie tylko Samsungowi. Przez te wszystkie generacje Galaxy Fold zmieniał się i krótko mówiąc stawał się lepszy. Już przy drugiej generacji dostał to na co wszyscy czekali, czyli większy wyświetlacz z przodu, ale też masę innych rzeczy, które udoskonaliły ten smartfon niemal pod każdym względem. Ekran w środku też się powiększył i miał 120 Hz, a do tego został pozbawiony paskudnego notcha, zawias na tyle się poprawił, że można było go ustawić w konkretnej pozycji (Flex Mode), pojawił się nowy procesor i szybsza pamięć, a do tego na start był tańszy niż poprzednik. Można było stwierdzić, że pierwszy „składak” był swoistym testem, ale już drugi pełnoprawnym i pewniejszym produktem.
Co było dalej? Cytując klasyka: No tak średnio bym powiedział, tak średnio. Szczerz powiedziawszy kolejne generacje przeleciały obok mnie bez większego zainteresowania i tak naprawdę dopiero Samsung Galaxy Z Fold 5, z wiadomym względów, to zmienił.
W najnowszej generacji wreszcie stwierdzono, że zawias może pracować tak, by smartfon składał się na płasko.
Tak, by między ekranami nie było szczeliny, a obudowa była równo złożona. Miałem to cacko w rękach i mogę potwierdzić, że ta sztuka wreszcie się udała. Nie stałem tam z suwmiarką, ale różnica względem poprzednika jest zauważalna, bo złożony Galaxy Z Fold 5 ma teraz 13,4 mm grubości, a rozłożony zaledwie 6,1 mm. Nie zmienia to jednak faktu, że Samsung uzyskał to trochę za późno, tak przynajmniej ze dwie generację za późno. I wcale nie czekaliśmy na to aż pięć generacji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dlatego też mam wrażenie, że Samsung tłucze od kilku lat te same formy, dokręcając gdzieniegdzie tylko śrubki i przesuwając suwaczki, a nie za bardzo ma pomysł, by zmienić coś tak bardzo, by nazwać to rewolucją. Są zbyt zamknięci w jednym koncepcie, który zdaje się ich ograniczać, przez co tak naprawdę przez ostatnie trzy generacje niewiele się zadziało. No sami przyznajcie, że „core” składanej obudowy jako takiej od drugiego Folda niewiele się zmienił. Ramki ścięto bardziej, zmienił się układ aparatów, zawias jest mniej toporny, ale to nadal ten sam wymysł.
Muszę jednak oddać Samsungowi jedno, że wszystko co składa się na obudowę w Galaxy Z Fold 5 robi naprawdę dobre wrażenie. Wszystko jest solidne, zawias pracuje wzorowo, nic nie lata jak w pierwszym Foldzie (i w drugim i trzecim też), a do otworzenia czy złożenia smartfonu musimy użyć trochę siły. Mechanizm działa pewnie i precyzyjnie, ale nadal uważam, że nie zamyka się tak subtelnie jak w np. Surface Duo. Nie czuję tego i nie słychać tego charakterystycznego „pyk”. Nie ma szans, by otworzyć go jedną ręką, ale nawet nie zakładałem, że się będzie dało. W końcu nie jest to Galaxy Z Flip.
Miałem też niepohamowaną chęć, by złożyć Folda na pół, gdy trzymałem go otworzonego „w poziomie”, czyli tak jak na poniższym zdjęciu po lewej stronie. Takie proporcje byłyby idealne i bliższe temu co mamy przykładowo w takim Oppo Find N czy Pixel Fold.
Galaxy Z Fold 5 ma niemal identyczne wyświetlacze co w poprzedniku i to wcale nie jest ujma na honorze, bo to ekrany najwyższej klasy. Nawet jeśli chodzi o te elastyczne i składane. AMOLED-y Samsunga to top of the top i trudno się z tym nie zgodzić. W najnowszym Foldzie podbito nieco maksymalną jasność (i to chyba tyle?), ale nie zgodzę się, że ekran daje „kinowe doświadczenie oglądania”. Samsung widocznie dawno nie był w kinie, bo co to za przyjemność oglądania jakiegokolwiek filmu z czarnymi pasami na prawie kwadratowym ekranie.
Lekkie zagłębienie w miejscu składania ekranu nadal jest widoczne i nie byłem w stanie stwierdzić, czy mniej rzuca się w oczy niż w poprzedniku. Patrząc jednak na to, że zmian w ekranie jest mało, mogę się założyć, że fałdzik jest identyczny.
Galaxy Z Fold 5 można zrobić… aktualizacjami
Bardzo skupiono się na tym, co znajdziemy nowego w oprogramowaniu. I coś czuję po lewej nerce, że zmian w sofcie było znacznie więcej niż od strony sprzętowej. W Galaxy Z Fold 5 skupiono się na tym, by w trybie Flex można było zrobić więcej, a to co będziemy robić, było bardziej przemyślane, pomocne i z sensem. I trochę tak jest, bo w niektórych aplikacjach u dołu ekranu wyświetla się pasek systemowy, podobny do tego, który znamy z trybu Samsung DeX. W dolnej części może też wyświetlić się touchpad z obsługą gestów kilkoma palcami, ale to co tam się wyświetli zależy od konkretnej aplikacji.
Poprawiono też zarządzanie wieloma oknami i to rzeczywiście jest lepiej zrobione niż w Foldzie 4. Lepiej, co w tym przypadku oznacza, że jest bardziej intuicyjne. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te funkcje można wprowadzić do poprzedniego Folda za pomocą jednej aktualizacji, a jeżeli się tak stanie, to nici z software’owych nowości z piątki.
Mówi się, że jest lepiej, że jest mocniej, że ekran jest bardziej wytrzymały, ale my potrzebujemy zmian przede wszystkim w formie i samej konstrukcji. Konkurencja odskoczyła Samsungowi i to konkretnie, co widać po Huawei Mate X3, Honor Magic Vs czy nawet zeszłorocznym Xiaomi Mi Mix Fold 2. Smartfony wyglądają tak jakby miały pojawić się dopiero za kilka lat i pod względem konstrukcji prześcigają Galaxy Folda o dwie długości. Co tu dużo mówić, są dużo smuklejsze, lżejsze, mają lepsze proporcje i składają się na płasko. Samsung ze swoim Foldem 5 nie jest już liderem i musi gonić, a nie wyznaczać trendy jak to było kiedyś. Inni producenci osiągnęli to samo, ale szybciej.
Mam wrażenie, że Samsung to teraz trochę taki Netflix, a Galaxy Z Fold 5 to taki Galaxy S9, który względem poprzedniego modelu niewiele się zmienił i pojawił się na rynku tylko po to, bo musiał. Patrząc na Samsung Galaxy Fold 5 nadal wiem, że nie jest to jeszcze czas, by wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na składanego smartfona. Napiszę więcej, ktoś kto teraz używa Galaxy Z Folda 4 i zastanawia się nad zakupem nowszego modelu jest totalnym idiotą albo co gorsza fanatykiem marki. Tym bardziej, że nawet korzystając z gwarantowanego odkupu będzie musiał wyłożyć ponad 5 tysięcy złotych, by mieć Z Folda 5. A byłoby zupełnie inaczej, gdyby zmieniono nieco proporcje, bardziej odchudzono konstrukcję, zwiększono baterię i wrzucono aparaty z modeli Ultra, a do tego zrobiono tak, by rysik chował się w obudowie.
3 replies on “Widziałem Samsunga Galaxy Z Fold 5. Nic ciekawego, można się rozejść”
Dzięki za konstruktywną recenzję!
To przede wszystkim szersze pierwsze wrażenia, ale fakt, zmian jest tak mało, że niewiele by się pewnie zmieniło po dłuższym kontakcie z tym urządzeniem.
Tylko Honor Megic V2, Samsung robi 5 generację, a nie umie usnąć fałdy na środku, ramki szerokie, waga duża, czas pracy na baterii mierny … Samsung słabo !