Minęło sporo czasu od chwili, gdy w swoich rękach i uszach miałem słuchawki Plantronics, które trafiły na redakcyjne testy. Były to Plantronics BackBeat PRO 5100, które sprawdziłem prawie cztery lata temu. I chyba znalazłem odpowiedź, dlaczego tak się stało. Od 2019 roku Plantronics połączyło się z Polycom i w ten sposób powstało Poly. Nowa seria bezprzewodowych słuchawek Poly Voyager Free 60 zadebiutowała dopiero na początku tego roku na targach CES. Tak się dobrze złożyło, że jedne z nich, nazwijmy je tymi „środkowymi”, niedawno do mnie trafiły, więc mogłem się im bliżej przyjrzeć. Chodzi o Poly Voyager Free 60 UC.

Poly Voyager Free 60 UC, czyli co?

Przyznam, że jak tylko przyszły do mnie te słuchawki, to od razu musiałem zgłębić temat, by jeszcze przed testami dowiedzieć się, jak te słuchawki wyglądają „na papierze”. Wszędzie trafiałem na recenzje wersji Poly Voyager Free 60+ UC, a u mnie pojawiły się te bez plusa. Po chwili wszystko było jasne, a poniższa grafika z tabelą i parametrami też wam wszystko szybko wyjaśni. Seria słuchawek Poly Voyager Free 60 składa się z trzech wersji. Poly Voyager Free 60 UC, czyli jak już wcześniej napisałem, wersja „środkowa”, ma w zestawie nano-odbiornik Bluetooth, który ułatwia połączenie słuchawek z komputerem. Najlepsza wersja z plusem ma do tego bardziej funkcjonalne etui ładujące, które dostało dotykowy ekranik umożliwiający sterowanie muzyką i połączeniami. Do tego adapter Bluetooth ma swoje miejsce bezpośrednio w etui ładującym, a nie ja w przypadku wersji bez plusa, w etui ochronnym (o którym nieco niżej). Słuchawki same w sobie są identyczne w każdej wersji.

Seria Poly Voyager Free 60 - porównanie / fot. poly.com
Seria Poly Voyager Free 60 – porównanie / fot. poly.com

Poly Voyager Free 60 UC to bezprzewodowe słuchawki z aktywną redukcją szumów (ANC). Tak można je opisać jednym prostym zdaniem. W zasadzie można byłoby na początku poprzedniego zdania podstawić nazwę jakichkolwiek innych słuchawek TWS i też by się zgadzało, bo w ostatnim czasie takich słuchawek pojawiło się od groma na rynku. Prawda jest taka, że teraz słuchawki bez ANC czy obsługi popularnych kodeków jak np. AptX nie mają prawa bytu i naprawdę trzeba się czymś wyróżnić, by nie zaginąć wśród ogółu. W przypadku Poly Voyager Free 60 UC (i dwóch pozostałych wersji) dochodzi jeszcze coś, z czego niegdyś słuchawki i słuchawkowe zestawy samochodowe Plantronics były znane. Chodzi o świetnej jakości wbudowane mikrofony, których w tej serii słuchawek znajdziemy aż trzy i to w każdej słuchawce.

Poly Voyager Free 60 UC
Poly Voyager Free 60 UC

Zresztą, wystarczy spojrzeć na Poly Voyager Free 60 UC, by się zorientować, że nie są to takie pierwsze lepsze słuchawki bezprzewodowe. Ich kształt i konstrukcja, czy to, że od razu widać gdzie są wspomniane wcześniej mikrofony, mówią same za siebie. Mimo tego, że jest to tak małe urządzenie, to widać, że upchano w nich sporo dobrego. Obudowa słuchawek jak i etui-ładowarki jest wykonana z naprawdę dobrej jakości tworzywa. Mamy tu efekt satyny, więc powierzchnia nie jest do końca matowa. Fajnie to wygląda i co zaskakujące, nie zbiera zarysowań. A przynajmniej ja takich nie dostrzegłem po kilku tygodniach używania.

Są to słuchawki douszne, które przez specjalnie wyprofilowaną obudowę opierają się w zagłębieniu małżowiny usznej. I trzymają się jej pieruńsko dobrze. W moim autorskim teście „wypadalności”, czyli przypomnę, jak najbardziej energicznym potrząsaniu głową we wszystkich kierunkach i jednoczesnym mierzeniu czasu, nie miałem do tej pory nic lepszego. Serio, mógłbym liczyć i liczyć, a one nadal siedziały na swoim miejscu. Robiłem z nimi różne ćwiczenia na macie w domu, biegałem i używałem ich podczas odkurzania i nie wypadały. Ze słuchawek korzystałem ze standardowymi gumkami, czyli tymi, które były fabrycznie założone na przetworniki. Do mojego ucha pasują dobrze, ale gdyby ktoś miał problem, to w pudełku są jeszcze dwa komplety gumek w rozmiarze S i L.

Poly Voyager Free 60 UC
Poly Voyager Free 60 UC

Nigdy nie byłem dobry w odpisywaniu tego jakie są góry, jakie doły, a jakie pagórki jeśli chodzi o audio, ale jak na moje ucho muszę stwierdzić, że słuchawki grają bardzo czysto i zdecydowanie, ale od razu można usłyszeć, że mają mocno basowe nastawienie. Z tym, że niskie tony są tu dobitne, a nie ciepłe, które bardziej preferuję. Słychać to wyraźnie w takich utworach jak np. Måneskin – I Wanna Be Your Slave czy The White Stripes – Seven Nation Army. I nie za bardzo mamy co z tym zrobić, bo w aplikacji Poly Lens (o której jeszcze nieco niżej) mamy co prawda opcję EQ, ale są tam tylko trzy nastawy i jak dla mnie znacznej różnicy nie robią. Generalnie słuchawki grają bardzo dobrze, ale nie wybitnie, mimo tego, że pułap cenowy na jakim się znajdują mogłyby na to wskazywać.

Słuchałem głównie podcastów i swojej playlisty ze Spotify, a słuchawki były podłączone przez Bluetooth, zarówno ze smartfonem (vivo X70 Pro+) jak i komputerem PC i MacBookiem Air. Testowo podłączyłem też je do peceta przez adapter USB, który jest w zestawie. Szczerze, nie słyszałem różnicy w jakości dźwięku, a jedynie może nieznacznie w zasięgu. Może dlatego, że słuchawki działają po Bluetooth 5.3 i wspierają większość kodeków AAC, AptX, SBC i mSBC. Mają też wsparcie dla LC3, ale tylko przez adapter USB BT700. Słuchawki można podłączyć do dwóch urządzeń jednocześnie. Słuchawek używałem podczas pracy przy komputerze, podczas ćwiczeń w domu, sprzątania i odkurzania czy spacerów z kotem „wokół komina”. I w trakcie tychże spacerów miałem śmieszną sytuację, bo robiąc rundki z kotełem wokół bloku co jakiś czas dostawałem komunikat w słuchawkach, że te nawiązały bądź straciły połączeniem z komputerem. Okazało się, że próbowały dogadać się z MacBookiem, który leżał w kuchni. Był zamknięty, ale łączność była aktywna jak to w macu.

Coś czuję, że tutaj kasa poszła przede wszystkim w technologię, te trzy mikrofony i certyfikaty. Tak, bo słuchawki mają być tymi najlepszymi bezprzewodówkami do rozmów na Teamsie czy Zoomie.

Fakt, radzą sobie z tym wybitnie, bo dobrze zbierają głos przy jednoczesnym usuwaniu większości przeszkadzajek z otoczenia. Jak będziemy prowadzić spotkanie online, a w pomieszczeniu będzie chodził wiatrak, a do pokoju nieopatrznie wjedzie pani Gienia z odkurzaczem, to słuchawki powinny sobie poradzić, ale jak wpadnie grupka głośnych znajomych, którzy nagle przypomnieli sobie o twoich imieninach, to nic nie poradzimy. Słuchawki mają też funkcję eliminacji podmuchów wiatru, co może się sprawdzić, gdy będziemy z kimś rozmawiać na zewnątrz. W moim przypadku ANC spokojnie radziło sobie z szumem dochodzącym od peceta, klimatyzacji pracującej na drugim biegu czy działającej zmywarki. Skutecznie tłumiło wszystkie „szumopodobne” dźwięki. To wszystko nie oznacza jednak, że słuchawek nie można zabrać na rower, siłownię czy w plener, gdy chcemy trochę pobiegać. Tu też sprawdzają się bardzo dobrze.

W obydwu słuchawkach mamy czujniki zbliżeniowe, które pozwalają na automatyczne odebranie połączenia, gdy włożymy słuchawkę do ucha. Działa to też podczas odtwarzania muzyki, która zatrzyma się, gdy wyjmiemy słuchawkę z ucha i wznowi, jeśli wsadzimy ją z powrotem. Możemy to też wyłączyć w ustawieniach.

Co dwa etui to nie jedno

Poly Voyager Free 60 UC mają swoje magnetyczne spoczynkowo-ładujące miejsce w etui, ale to etui możemy jeszcze włożyć do nieco większego etui z suwakiem i dodatkowymi kieszonkami. Jeśli dorzucimy do tego adpater i kabel USB, to całość będzie ważyć około 116 gramów. Etui jest świetne zrobione i wygląda jakby było wykonane z filcu. Co prawda, nie wsadzimy go do wąskiej kieszeni spodni, ale z powodzeniem możemy wrzucić do plecaka czy torby, mając pewność, że słuchawkom nic się nie stanie. Jeśli natomiast chcemy wcisnąć słuchawki do małej kieszeni, to musimy zabrać je z samym pudełkiem ładującym. Odchodzi wtedy prawie połowa wagi, ale nadal mamy przy sobie słuchawki i jakieś dwa ładowania słuchawek „do pełna”.

Poly Voyager Free 60 UC
Poly Voyager Free 60 UC

Etui od Poly Voyager Free 60 UC może nie jest aż tak „ynteligentne” jak to od wersji z plusem, ale uważam, że i tak ma wszystko co potrzeba.

Można je położyć i nie stoczy się jak jajko z krzywego blatu, ma USB-C i przycisk funkcyjny, zamyka się magnetycznie, a do tego – co okazało się ostatnio dla mnie kluczową funkcją – można je ładować indukcyjnie, bo wspiera standard Qi. Do tego jest świetnie wykonane (co już pisałem) i jest naprawdę bardzo schludne i przyjemne, gdy bierze się je do łapki. Aaa no i ma też trzy diody, które po podniesieniu wieka pokazują stan naładowania etui (ta środkowa) i obydwu słuchawek (diody po bokach).

Sterowanie to połączenie przycisków fizycznych z gestami. Wolę takie rozwiązanie niż tylko same gesty, bo te nie zawsze działają, czego Poly Voyager Free 60 UC są dobrym przykładem. Muśnięciem po słuchawce możemy zmienić głośność i wyciszyć połączenie, co działa zawsze, ale za żadne tantiemy nie byłem w stanie zmieniać trybu ANC. Nie, bo nie i już, więc w gruncie rzeczy ustawiłem ANC na standardowe w aplikacji i tak zostawiłem. Mamy jeden przycisk fizyczny na każdej słuchawce i na jednej jak i drugiej działa tak samo. Przyciśnięcie odbiera połączenie lub zatrzymuje/odtwarza muzykę, dłuższe przytrzymacie włącza domyślnego asystenta głosowego, a jeszcze dłuższe, tak około 4-sekundowe, włącza tryb parowania. I tu jest wszystko caca, z jednym wyjątkiem – gdy słucham czegoś z YouTube’a, to mogę zatrzymać odtwarzanie przyciskiem, ale już nie mogę wznowić. Może to być jednak wina samej apki lub telefonu, a nie słuchawek.

A jak jest z baterią?

Każda ze słuchawek ma 70 mAh, a w etui ładującym jest jeszcze 580 mAh. Według Poly słuchawki mogą odtwarzać muzykę przez około 8 godzin zanim się rozładują, z włączonym ANC. W moim przypadku po 2 godzinach grania na maksa zostało około 74-75% w każdej słuchawce. Wychodzi więc na to, że te 8 godzin jest jak najbardziej w zasięgu. Tym bardziej, że nikt nie słucha muzyki na maksymalnej głośności. Podczas odkurzania, gdy głośność była ustawiona na około 80% i było włączone ANC w trybie standardowym, po około godzinie grania lewa słuchawka miała 88%, a prawa 87%.

Poly Voyager Free 60 UC
Poly Voyager Free 60 UC

Słuchawki pozostawione same sobie wyłączą się automatycznie i jeśli będziemy chcieli je włączyć, trzeba nacisnąć przycisk. Ale i tak lepiej jest je odkładać do etui, by się doładowały niż zostawiać gdzieś na biurku, bo po kilku dniach będą rozładowane. Zaskoczony jestem jednak tym, że nie można ich połączyć z dwoma urządzeniami jednocześnie. Gdy są połączone np. z MacBookiem, to muszę je rozłączyć, by można je było połączyć ze smartfonem.

Mam też wrażenie, że zawsze lewa słuchawka rozładowuje się szybciej niż prawa. A przynajmniej tak pokazuje aplikacja. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, lewa ma 73%, a prawa 78%. Największą różnicę jaką zauważyłem to było 13%. Miałem też tak, że mimo korzystania tylko z jednej słuchawki (lewej) przez około godzinę, prawa też się trochę rozładowała. Ale żeby nie było tak logicznie, raz wsadziłem słuchawki do uszu i lewa była rozładowana, a prawa miała jeszcze 5%.

Zbyt wiele dobrego nie ma do powiedzenia o samej aplikacji, niestety. Ok, Poly Lens jest szalenie rozbudowana i możemy tam wszystko pozmieniać. Możemy włączać i wyłączać funkcje, ustawiać to jak mają działać sensory czy aktualizować słuchawki. Choć aplikacja jest bardzo „czysta”, to średnio przyjazna, a jej działanie pozostawia wiele do życzenia. Największe zarzuty mam do płynności działania, animacji jak się w coś kliknie i tego, że za każdym razem jak się ją włącza, to pokazuje się logo, które opóźnia interakcję o jakieś 5-6 sekund.

Z początku nie byłem przekonany do tych słuchawek, głównie ze względu na cenę. Nadal uważam, że cena powinna zamykać się w trzycyfrowej kwocie. Cena w dniu publikacji recenzji wynosiła 1349 złotych. Ale poza tym, Poly Voyager Free 60 UC pod każdym względem „dowożą”, będąc produktem dobrze opracowanym i dopracowanym. Może nie pasują mi w pełni pod względem audio czy czasami w niezrozumiały sposób zarządzają baterią, ale i tak stały się ostatnio moimi ulubionymi słuchawkami TWS. Lubię wygodę, a z tymi mogę siedzieć cały dzień i wiem, że po takim czasie nie będę czuł dyskomfortu. Jeśli komuś zależy na wszechstronności i wygodzie, to znajdzie to w tych słuchawkach. Jeśli głównie liczy się ANC, to są słuchawki, które są tańsze i lepsze.

Mocne strony

  • Więcej niż zadowalająca jakość dźwięku
  • Poprawnie działające ANC
  • Po trzy mikrofony w każdej słuchawce
  • Wsparcie dla kodeków m. in. aptX i LC3
  • Ładowanie przez USB type C i bezprzewodowe Qi
  • Połączenie przez Bluetooth lub adapter USB
  • Zadowalający czas pracy na baterii

Słabe strony

  • Gesty nigdy nie będą lepsze niż przyciski fizyczne
  • Zbyt wysoka cena
  • Czasami niezrozumiałe zarządzanie energią

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *