Mamy do pogrania jest o grach lub tematach okołogrowych. Dowiecie się tam między innymi tego, jakby wyglądało GTA III, gdyby ktoś je zrobił teraz albo jakie dwie fajne giereczki rozdaje Epic. Ping tygodniowy z kolei to najciekawsze rzeczy z branży tech, które będą pojawiać się w poniedziałki. A skoro tak, to proszę. W najświeższym pingu jest o nowych funkcjach dla samsungów, jeszcze niepotwierdzonych, ale bardzo możliwych informacjach o nadchodzącym Pixelu i płycie, która pomieści całego Netflixa.
#1. Funkcje Galaxy AI dla starszych smartfonów i tabletów Samsung
Już w trakcie premiery smartfonów z serii Galaxy S24 było pewne, że niektóre funkcje zebrane pod nazwą Galaxy AI trafią do wcześniejszych urządzeń Samsunga na czele z Galaxy S23 Ultra. Na potwierdzenie nie musieliśmy długo czekać, bo z końcem marca Samsung oficjalnie poinformował, że rozszerza dostępność Galaxy AI. Wszystko za sprawą aktualizacji One UI 6.1, którą od 28 marca można pobrać na smartfony z serii Galaxy S23, Galaxy S23 FE, Galaxy Z Flip5 i Galaxy Z Fold5, a także tablety Galaxy Tab S9, Galaxy Tab S9+ i Galaxy Tab S9 Ultra.
I okazało się, że jak Samsung napisał, tak użytkownicy dostali. Aktualizacja do One UI 6.1 ważyła ponad 3 GB i wprowadziła wiele dobrego. Obok licznych zmian w obrębie interfejsu pojawiły się funkcje związane z AI jak Zakreśl, by wyszukać, Asystent Notatek, Tłumaczenie na żywo czy Asystent przeglądania z totalnie przydatną funkcją do streszczania rozwlekłych i klikbajtowych artykułów.
Ale, żeby nie było tak kolorowo, niektóre funkcje nadal zarezerwowane są dla najnowszych Galaxy. W aktualizacji zabrakło między innymi Photo Ambient Wallpaper, co pozwala ustawić na tapetę własne zdjęcie, które dzięki AI będzie zmieniało się w zależności od pogody. Pojawiły się też informacje, że u niektórych użytkowników po zainstalowaniu One UI 6.1 na smartfonach z serii Galaxy S23 pojawiły się problemy z ekranem dotykowym. Ekran w ogóle nie reagował na dotyk albo można go było obsługiwać tylko rysikiem S-Pen. Podobno tymczasowym rozwiązaniem było wyczyszczenie danych aplikacji Google.
#2. Google Pixel 8a z premierą jeszcze w maju?
Swego czasu Google Pixel 4a był jednym z pewniejszych średniaków na rynku i te kilka lat temu za około 1700 złotych ciężko było kupić coś lepszego i powtarzalnego w działaniu. Z kolejnymi tanimi i mniejszymi Pixelami było podobnie, ale mam wrażenie, że żaden już nie robił takiego wrażenia jak Pixel 4a. Możliwe, że zmieni to Google Pixel 8a, którego premiery spodziewamy się na nadchodzącym Google I/O 2024 w połowie maja.
O ile specyfikacja zapowiada się dobrze, tak muszę przyznać, że mam wielki problem z tym jak Pixel 8a wygląda. W oczy od razu rzuca się „mydelniczkowaty” kształt z mocno zaokrągloną budową, ale to co jest jeszcze gorsze, to ogromne i asymetryczne ramki wokół ekranu. Mam wrażenie, że to spore uwstecznienie względem poprzednika.
Pixel 8a ma mieć 6,1-calowy wyświetlacz OLED z rozdzielczością Full HD+ i odświeżaniem 120 Hz (wreszcie!), najnowszy procesor Tensor G3, 128/256 GB pamięci wewnętrznej i akumulator 4500 mAh z szybkim ładowaniem 27 W. Aparaty z tyłu mają być dwa z czego jeden ma mieć OIS. Do tego Android 14.
#3. Historia dyskiem się toczy
Dosłownie, bo mowa tutaj o kolejnym nośniku danych w kształcie ślicznym okrągłym. Jak Newsweek napisał – zmieści więcej filmów, niż dasz radę obejrzeć w ciągu całego życia. Jak się okazuje, Chińczycy (bo któż inny wymyśla rzeczy, które potrafią radykalnie wpłynąć z dnia na dzień na całą ludzkość?) mają pomysł jak na płytę nagrać 1,6 petabajta danych. Przez chwilę liczyłem zera ile w petabajcie tych bardziej nam znanych jednostek wejdzie. Milion gigabajtów. Imponująca ilość. Podobno wielkość nośnika samego w sobie nie jest aż tak istotna, dlatego, że cała technologia ma się opierać na wielowarstwowości nośnika. Każda z warstw ma mieć możliwość przetrzymania 1 petabita.
Jak upchnąć kilka warstw na raz to wychodzi, że na jedną płytę wepchniemy Netflixa i jeszcze zostanie. Opracowanie zostało opublikowane w magazynie Nature 21 lutego tego roku, ale temat nowy nie jest, bo do publikacji wysłali to w kwietniu zeszłego roku. Ciekawe jak daleko się badania posunęły od tego czasu i jak blisko faktycznie jesteśmy, by ten wynalazek pojawił się na rynku? Szczególnie teraz, jak już częściowo (przynajmniej ja) pogodziliśmy się z bezpowrotnym zgonem nośników optycznych.
Chętni do przeczytania całego opracowania mogą zajrzeć tutaj, ale uprzedzam, żeby zobaczyć cały artykuł trzeba… zapłacić.
#4. Disney+ będzie jak Netflix
A skoro o Netflixie wspomnieliśmy, to czas przejść do… Disney’a. Skończyła się Droga do El Dorado. Mogą tak powiedzieć nie tylko ci, co akurat skończyli oglądać disnejowską animację z 2000 roku, ale też osoby, które aktualnie korzystają z platformy Disney+ i współdzielą ją z rodziną (niekoniecznie tą najbliższą). Ci od arkuszy kalkulacyjnych podpatrzyli co się dzieje u Netflixa i szepnęli komu trzeba, a ci szepnęli później dalej aż doszło do samego prezesa. A prezes, Robert Iger, w jednym z wywiadów się wygadał i blady strach padł na wszystkich korzystających ze streamingu.
Oczywiście, jeszcze nie ma konkretów, ale mówi się, że zielone światło na współdzielenie konta ma zmienić się na czerwone już w czerwcu 2024 roku i będzie dotyczyło kilku państw (nie wiadomo jakich). A w kolejnych miesiącach nowe zasady mają rozlać się globalnie i prawdopodobnie wtedy „uderzą” też w użytkowników w Polsce.
Halo Max i SkyShowtime, uważajcie tam na siebie.
No Comments