Czy tylko ja mam wrażenie, że obecnie nasz cudowny gamingowy świat jest przesycony przez gry RPG, akcji, sandboxy i tak dalej? Wystarczą przykłady dużych gier z ostatnich paru miesięcy: Stellar Blade, Rise of the Ronin, Dragon’s Dogma, Black Myth: Wukong. Wymieniać można w nieskończoność. A ja bym chciał więcej platformówek! Wiem, że w strefie indie znajdę ich masę, ale śni mi się taka z segmentu AAA. I poniekąd zaserwowało nam ją Team Asobi na PS5. Nazywa się Astro Bot.
Kod do gry Astro Bot dostaliśmy od wydawcy. Recenzja powstała na podstawie wersji na PlayStation 5 (no bo w sumie innej nie ma – przynajmniej chwilowo).
Astro Bot na PlayStation Move i VR
Pierwszą grę z Astro Botem w roli głównej dostaliśmy w październiku 2018 roku zatytułowaną oczywiście nie inaczej niż Astro Bot: Rescue Mission. Tytuł ten przeznaczony był do zabawy z pierwszymi goglami do wirtualnej rzeczywistości dla PlayStation 4. Gameplay’owo mocno przypomina pierwszego Mossa (którym swoją drogą jestem oczarowany, ale o tym kiedy indziej). Trochę żałuję, że nie ma portu na PSVR2 – nie miałem okazji ograć tego na poprzedniej generacji – wtedy mógłbym się jakoś więcej do tego odnieść. No gra była po prostu ładna jak na tamte czasy. Taka platformówka, ale jednak na trochę wyższym poziomie. No i warto dodać, że wyciskała z PSVR1 co się dało. Podobnie jak kolejna gra serii.
Astro’s Playroom zaskoczył mnie aż miło. Co prawda krótka to była zabawa (około 5-6 godzin), ale ważne, że za darmo! Ot gra, która miała przybliżyć nowym użytkownikom PS5 możliwości samej konsoli, jak i pada DualSense. W samym tytule znaleźć można masę, ale to masę nawiązań do legendarnych (dawnych jak i bardziej współczesnych) gier PlayStation. Możemy też zapoznać się z historią samej marki. Astro’s Playroom pozwala wchodzić w interakcję z różnymi modelami retrokonsol, handheldów czy różnych akcesoriów dedykowanych konkretnym modelom. I ten nostalgiczny akcent dostajemy w najnowszej produkcji Astro Bot i to w stężeniu przekraczającym jakiekolwiek normy!
Warto zaznaczyć, że wraz z rozwojem historii odblokowujemy w naszej bazie wypadowej dodatkowe miejsca oraz budynki. Te drugie to kolejny nostalgiczny strzał. W jednym jest maszyna przypominająca dawne automaty hazardowe (tzw. jednoręki bandyta), w którym za odpowiednią liczbę monet (te zbieramy w trakcie rozgrywki) odblokowujemy przedmiot dla bota inspirowanego konkretną postacią z gry, kolory naszego pojazdu (którym jest DualSense) oraz stroje. Możemy przechodzić kolejne poziomy będąc przebranym za łowcę z Bloodborne’a albo najbardziej znanego lombaxa, czyli Ratcheta. Przebrań jest kilkadziesiąt, ale warto zaznaczyć jedną kwestię – jest to jedynie aspekt kosmetyczny. Nie dostajemy z automaty żadnych mocy związanych z daną postacią. A trochę szkoda.
Nostalgią po padach
Astro Bot – bo tak nazywa się najnowsza gra o przygodach naszego robocika – jest jednym, wielkim listem miłosnym do fanów marek wykreowanych na potrzeby konsol PlayStation. Mamy Spyro, Crasha, bohaterów Ape Escape, Mudokony, Raziela i Kaina. Era PS2 też została poruszona choćby przy pomocy Jaka i Daxtera, Ratcheta i Clanka oraz Kiryu z serii Yakuza. Są Joel, Aloy, Sly Cooper, Patapony, Kratos i masa, masa innych postaci. Nie będę wszystkich wymieniał, bo to jest kompletnie bez sensu. Najlepiej samemu zagrać i poczuć to na własnej skórze.
Tylko ostrzegam: poza radością, będzie również i smutek. A to dlatego, że spora część marek nie była ruszona przez Sony od dawna, a nawet bardzo dawna. Choćby wspomniany już Sly Cooper, a także inFamous czy Bloodborne. Astro Bot świetnie pokazuje jak bogate, różnorodne i piękne jest portfolio marek PlayStation. Bohaterów, których znają wszyscy z nas, a na pewno większość takich pierników (a nawet jeszcze starszych) jak ja. Są to tytuły, które najchętniej byśmy zobaczyli w nowych odsłonach. Albo chociaż w formie remake’ów (nie mylić z remasterami!).
Zostając jeszcze przy botach nawiązujących do postaci z gier PlayStation. Sporą część rozpoznałem z oczywistych względów: ogrywałem te tytuły. Niektórzy bohaterowie są tak kultowi, że nie mając odhaczonych tych pozycji na swojej liście gier ukończonych rozpoznałem postaci z Metal Gear Solid, Resident Evil czy Gravity Rush. Ale muszę się do czegoś przyznać: niektórych osobistości kompletnie nie udało mi się odgadnąć. A warto zaznaczyć, że nie są podani z imienia, a mamy jedynie opis w jakiś sposób nawiązujący do oryginału np. „Zdyscyplinowany Wojownik. Jeśli chcesz mieć szansę, musisz przetrwać jego smoczy cios” albo „Elektryczny mściciel. Od kuriera do przewodnika”.
Astro Bot świetnie pokazuje jak bogate, różnorodne i piękne jest portfolio marek PlayStation.
Chciałem też poruszyć kwestię, że brakuje paru ikonicznych i stosunkowo nowych postaci w portfolio PlayStation jak Clive Rosfield (Final Fantasy XVI) czy Eve (Stellar Blade), ale też trochę starszych typu Spider-Man oraz Cloud Strife (Final Fantasy VII). No właśnie – chciałem. Parę dni temu było State of Play, które zapowiedziało między innymi darmowy update do Astro Bota. A w nim nowe poziomy i kolejne boty do uratowania m.in. postać żołnierza z Helldivers II oraz wspomniana Eve. Kogo więcej przyjdzie nam ratować? Okażę się jakoś w tym roku, bo dokładnej daty premiery dodatku jeszcze nie znamy.
Na ratunek podzespołom!
Historia, jak to z reguły bywa w platformówkach, nie jest najważniejszym aspektem. Astro Bot wraz z ekipą podróżuje przez kosmos na statku matce, którym jest rzecz jasna PlayStation 5. W pewnym momencie zostają zaatakowani przez kosmitę, który uszkadza pojazd, kradnie jeden z podzespołów i daje nogę. Nasz bohater musi nie tylko naprawić statek szukając brakujących elementów, ale również odnaleźć zagubione boty, których jest kilkaset! A te są porozrzucane po kilku na każdy z poziomów, których również jest masa, a każdy jest inny na swój sposób: mamy krainę pełną śniegu, plażę z krystalicznie czystą wodą czy azjatyckie łaźnie. Rzecz jasna, są również etapy dodatkowe, które świetnie sprawdzają między innymi naszą zręczność i refleks. Na żadnym z poziomów się nie nudziłem i ubawiłem się po pachy. Mimo, że pewne mechaniki są ponownie wykorzystywane na różnych planszach jak np. pies, który służy za silnik wyrzucający nas do przodu, to ani razu nie odniosłem wrażenia, że twórcy nie mają pomysłu co dalej. Najprościej rzecz ujmując: nie ma tak zwanego wtórnego recyklingu.
Największą za to frajdę sprawiły mi dwa elementy: walki z bossami oraz poziomy inspirowane grami PlayStation.
Zacznijmy od tego pierwszego. Każdy z pojedynków jest unikalny. Przy pierwszym, który jest wielkim gorylem a’la King Kong, nawet się zaśmiałem. Dlaczego? A bo sposób walki był naprawdę zabawny! W jednej fazie podbijamy oczy małpiszona, żeby w następnej powybijać mu zęby. Cała walka wyglądała naprawdę komicznie. A najlepsze jest to, że każdy z tych bossów, jak już wspomniałem, jest unikalny na swój sposób. Chociaż w momencie wyłapania schematu, okazują się banalnie prości. Ale te pojedynki to nic! Po każdym bossie odblokowywany jest poziom inspirowany konkretną grą z porfolio Sony. I nie chodzi tylko o aspekty wizualne! Dosłownie dany poziom staje się tą grą. Na jednym łapiemy zbiegłe małpy w siatkę (Ape Escape), na innym rzucamy mrożącym toporem (God of War: Ragnarok), a na kolejnym strzelamy z łuku we wrogów przypominających maszyny (Horizon Zero Dawn).
Wyżej wspomnianych etapów jest pięć. I tu jest dla mnie zagwozdka. Te konkretne poziomy są moim zdaniem najlepszym elementem całej gry. Tylko wchodzi takie drobne, śmierdzące „ale”. Z jednej strony jest ich mało, za mało – a zabawa z nich jest ogromna. Za to z drugiej, co za dużo to nie zdrowo i w zbyt przytłaczającej ilości mogłyby się za bardzo znudzić. Zresztą, zobaczymy co przyniesie przyszłość. Na obecną chwilę będzie wspomniany przeze mnie wcześniej darmowy update. Może w kolejnych twórcy będą dodawać poziomy inspirowane innymi grami? Moim zdaniem, może to być ciekawe i najlepsze rozwiązanie. Ewentualnie, dostaniemy coś podobnego w kontynuacji – o ile taka powstanie.
Drogo i nie drogo jednocześnie
Astro Bot zdecydowanie jest jedną z najlepszych, a na pewno jedną z tych gier, które dostarczają masę frajdy. Chętnie zobaczę tego typu produkcji więcej, zwłaszcza że świetnie zostały wykorzystane funkcje DualSense jak np. sensor ruchu. Zauważyłem też pewne podobieństwa (możliwe, że jest to kompletny przypadek) do Super Mario Odyssey czy Kirby and the Forgotten Land. I nie jest to absolutnie nic złego! Wspomniane tytuły Nintendo są moim zdaniem w topce najlepszych gier platformowych. A wiadomo, że najlepiej wzorować się na mistrzach.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny Astro Bot, która wynosi 299 złotych. Biorąc pod uwagę liczbę godzin, którą zapewnia gra (około 15 na platynę) to ta gra jest zbyt droga. Za to patrząc pod kątem wykonania i jakości, cena jest jak najbardziej odpowiednia. Pozostaje nam czekać na MOŻE kolejne aktualizacje do Astro Bota i kto wie, może jakąś kontynuację?
5/5 – Sztos!
Mocne strony
- Prześliczna oprawa graficzna
- Bardzo dobry stan techniczny
- Brak ścinek, większych bugów i podobnych rzeczy
- Poziomy inspirowane tytułami ekskluzywnymi PlayStation
- Zabawne i świetnie zrealizowane pojedynki z bossami
- Masa nostalgii skierowana do fanów marek wypromowanych na konsolach Sony...
Słabe strony
- ...która uświadamia, że niektóre serie od dawna nie były ruszane i prawdopodobnie ten stan się nie zmieni :(
- Brak większego wyzwania (time triale czy wyższe poziomy trudności)
- Mogłaby być odrobinę dłuższa
No Comments