W najbliższy piątek, czyli 21 lutego 2025 roku będzie mieć premierę gra Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii. Jest to najnowsza, jedenasta główna odsłona cyklu Yakuza, który jest z nami od 18 lat! Kawał czasu i kawał dobrej historii na przestrzeni aż czterech generacji konsol. Czy jest to seria wybitna? Absolutnie nie. Czy można się przy niej dobrze bawić? Zdecydowanie tak! A jak zapowiada się najnowsza część? I co ma wspólnego z Ubisoftem? Sprawdziłem demo w ramach naszego cyklu Już graliśmy.

Miłość od pierwszego zagrania

Pierwsze podejście do Yakuzy miałem w okolicach premiery szóstej odsłony. Próbowałem sił z prequelem oznaczonym numerem 0, ale nie siadło. Kolejna próba nastąpiła na początku września 2024 (taka ciekawostka – pierwsza Yakuza wyszła 5 września 2006 na PS2) i zażarło, aż miło! Do końca listopada przeszedłem WSZYSTKIE główne odsłony dostępne na PS4 oraz PS5. Jedyne pozycje, których nie ruszyłem na obecną chwilę to obie części Judgment (będące spin-offem) oraz Like a Dragon: Ishin (remake Yakuza: Restoration z PS3). Co do każdej z głównych części to warto zaznaczyć, że skupiałem się wyłącznie na zadaniach pobocznych i głównym wątku – platyna wpadła jedynie w Like a Dragon: Infinite Wealth na PS5.

Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii
Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii / fot. PlayStation Store

Mimo, że gry wydają się powtarzalne, to na obecnym etapie albo się to kocha i gra, albo rzuca w kąt i nie wraca. Największą bolączką według części graczy jest ciągłe eksploatowanie fikcyjnej dzielnicy Kamurocho (inspirowanej prawdziwym Kabukicho). Jeśli ktoś przytacza ten argument, to śmiało można stwierdzić, że grał w jedną, może dwie gry z uniwersum Yakuzy. Faktycznie wspomniana dzielnica wraca w każdej części – czasami jako jedyna mapa, czasami jako jedna z kilku. Tylko, że należy to traktować jako powracającego bohatera, bo mimo że jest to jedynie zbiór budynków, to również ma swoją historię. Na przestrzeni wszystkich gier obserwujemy zmieniającą się dzielnicę, która dostosowuje się do czasów. Jednym z przykładów może być Millenium Tower, której w Yakuzie 0 nie ma, czy będące w przebudowie Chinatown (które z pewnych względów fabularnych zostało zniszczone, a potem odnowione). Tak samo ma się sprawa z minigierkami. Jeśli coś się sprawdza i wpasowuje się w świat gry, to po co to zmieniać?

Goro Majima – Pirat z amnezją

W najnowszej odsłonie ponownie wcielamy się w Goro Majimę, który w niewyjaśnionych okolicznościach stracił pamięć i zostaje piratem. Mówię ponownie, ponieważ mogliśmy się w niego wcielić w Yakuzie 0, gdzie był jednym z dwóch głównych bohaterów, obok legendy serii – Kiryu Kazumy. Miał też swój krótki grywalny epizod w postaci Majima Saga dostępny w Yakuza Kiwami 2. Pomijam fakt, że jest jednym z tych bohaterów serii, który pojawia się w każdej odsłonie – nawet jeśli tylko na chwilę.

No dobra, Majima zostaje piratem. Ale nie takim somalijskim z karabinem, nie. Mówię o XVII wiecznej wersji awanturników: z kordelasami, drewnianymi statkami, armatami i całym tym tałatajstwem. Na pytanie „Jak to możliwe?” można odpowiedzieć jednym, prostym słowem: Yakuza. Seria mimo, że ma dość wciągającą historię, to ilość gagów czy sytuacji wywołujących pytanie „Co tu się właśnie odwaliło?!” jest całkiem spora. Na tyle duża, że wierni fani już tego nie kwestionują – po prostu akceptują i idą dalej. Nie inaczej ma się w przypadku najnowszej odsłony.

Plaża, karaoke i piraci

Ponownie do dyspozycji mamy Hawaje oraz nowość w postaci pirackiej przystani Madlantis. W ramach dostępnego demo Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii możemy poruszać się po wyznaczonym terenie Honolulu, gdzie możemy poobijać mordy gościom, którzy mieli odwagę nas zaczepić. Czy też pójść na karaoke albo zmienić swój wygląd. Twórcy nie dają nam zbyt dużego wglądu w wątek fabularny (chwała im za to), a bardziej chodzi o sprawdzenie gameplay’u. Ten jest ogromnie satysfakcjonujący. Dwa style walki Majimy, czyli Mad Dog (używamy pięści lub chlastamy nożem) oraz Pirate (do dyspozycji jest pistolet skałkowy oraz dwa kordelasy), są równie różne co efektowne. Jest też masa (tyle, że nie w demie) umiejętności specjalnych, które chętnie odblokuje i przetestuje w pełnej wersji.

Ale co to za pirat bez swojego statku? Nie inaczej jest w tym wypadku, ponieważ strach na morzu siać będziemy na pokładzie Goromaru. Klasyczny piracki okręt z XVII wieku – chyba, nie znam się na statkach. I ten aspekt gry chcę przetestować najbardziej. W demie twórcy dali nam opcję powalczyć statkiem jedynie na arenie, bez dostępu do otwartego morza. Sam ten fragment oraz udostępnione do tej pory materiały pokazują, że Ryu Ga Gotoku w rok zrobili lepszą grę piracką niż Ubisoft w osiem. Z jednej strony chce się śmiać, a drugiej płakać – ze śmiechu rzecz jasna. Francuzi odpowiedzialni za Skull & Bones (rzekomy twór AAAA) mogą śmiało uczyć się od Japończyków – bo ci pokazali, że umieją odwalić kawał dobrej roboty.

Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii
Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii

Like a Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii ma premierę 21 lutego 2025 na PS4, PS5, Xbox One oraz Xbox Series X/S. Pecetowcy zagrają dzień wcześniej. Preload gry, przynajmniej na konsolach, zaczął się dzisiaj (19.02.2025) – o ile kupiliśmy pre-order. Ja zakupiłem, nie żałuję i mam nadzieję, że żałować nie będę. W każdym razie, plan na weekend to plądrować, grabić, rabować i chodzić na karaoke jako Goro Majima!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *