Ostatnio, wiele blogów technologicznych porusza temat pojawiania się coraz większej ilości szkodliwego oprogramowania na urządzenia bazujące na platformie Android. Większość z nich po prostu otwiera hakerowi możliwość zdalnej kontroli naszego telefonu lub tabletu. Inne szkodniki najczęściej rozprzestrzeniają się przez darmowe gry w Google Play. Wysyłają bez wiedzy użytkownika SMS’y na numer Premium, co kończy się sporymi kosztami dla nieświadomej ofiary. Jak się przed nimi bronić?
Spośród wielu propozycji firm zajmujących się e-bezpieczeństwem, wybija się darmowa aplikacja Lookout. Jej podstawowym zadaniem jest praca w tle oraz analiza działających aplikacji czy przychodzących wiadomości. Ponadto, jeśli wyrazimy stosowną zgodę, Lookout od czasu do czasu będzie wysyłał do analizy fragmenty kodu podejrzanych aplikacji. Istotną zaletą dla używających natywnej przeglądarki w Androidzie lub Google Chrome jest skanowanie odwiedzanych przez nas stron WWW. Działa to na podobnej zasadzie jak „paski bezpieczeństwa” dla „dużych” przeglądarek. Niestety, podobnie jak backup zdjęć i historii połączeń, zdalne usunięcie zawartości urządzenia bezpieczne przeglądanie nie jest dostępne w podstawowej, darmowej wersji programu. Na szczęście konto premium to wydatek jedynie 3 dolarów miesięcznie. Jak to wszystko wygląda w praktyce?
Na początku, musimy pobrać Lookout z Google Play oraz zarejestrować się w nim. Wtedy zobaczy główne opcje antywirusa.
Po chwili, antywirus rozpoczyna skanowanie wszystkich istniejących w naszym systemie aplikacji. Ani na moim Nexusie 7, ani na Samsungu i5700 program nie znalazł żadnego malware. Sprawa wygląda podobnie z odwiedzanymi stronami – brak jakichkolwiek niebezpiecznych elementów.
O lokalizowaniu słów kilka
Jednak najważniejszą i chyba najbardziej przydatną funkcją tego oprogramowania jest możliwość zdalnego odnalezienia swojego urządzenia. Niezależnie od tego czy zgubiliśmy je gdzieś w mieście, czy po prostu.. w domu, mamy odpowiednie narzędzie by go odnaleźć. W pierwszym przypadku sytuacja z pozoru wygląda dość poważnie. Wystarczy jednak działające połączenie 3G w smartfonie i GPS, by wskazać w przybliżeniu obszar, w którym możemy prowadzić poszukiwania.
W zależności od wielu czynników, miejsce to możemy wskazać nawet z dokładnością do 5 metrów. Gorzej wyglądają poszukiwania tableta który nie jest wyposażony w modem 3G. Wówczas, o ile przed zgubieniem urządzenia miało ono połączenie np. z routerem WiFi w naszym telefonie zobaczymy również jego lokalizację, jednak niezbyt aktualną i bardzo mało precyzyjną.
Żeby sprawdzić lokalizację urządzenia, musimy zalogować się na stronie lookout.com i uruchomić procedurę namierzania.
Omówmy też drugi przypadek – telefon lub tablet ginie nam w domu. Wobec tego faktu, logujemy się na wspomnianą wcześniej stronę i wybieramy polecenie uruchomienia alarmu w urządzeniu. Po chwili, usłyszymy (albo i nie :] ) donośny dźwięk przypominający syreny policyjne.
Dodatkowo, ekran urządzenia zacznie migać, co ułatwi znalezienie urządzenia w nocy. Według mnie, opcja ta jest jedynie przydatna dla tabletów, bo na smartfon zawsze można przecież zadzwonić.
Interfejs Lookout’a został zaprojektowany w miłej dla oka, czarno-zielonej kolorystyce. Nawet na low-endowym telefonie nie ma zbytnich „lagów” ani spowolnień. Projektantom należy się za to piątka z plusem.
Podsumowanie
Bez wątpienia, aplikacja typu anty-złodziej jest niezbędnym wyposażeniem smartfona, szczególnie ze względu na to, iż często przechowujemy w pamięci takich urządzeń wiele prywatnych informacji. Co do niebezpiecznych aplikacji, moim zdaniem nie potrzebujemy – przynajmniej na tą chwilę – oprogramowania antywirusowego w telefonie. Obecnie, malware rozprzestrzenia się tylko poprzez nieznane aplikacje w Google Play i pirackie wersje oprogramowania pochodzącego głównie z rosyjskich i chińskich warezów. Jeśli zachowamy s podstawowe zasady bezpieczeństwa podczas korzystania z Internetu w naszych Androidach możemy być pewni, że nie spotka nas żadna przykra w skutkach ,,infekcja”.
One reply on “Lookout – cała prawda o mobilnym antywirusie”
Te „jedynie” trzy dolary miesięcznie to cholernie drogo, w porównaniu z jednorazowym kosztem pełnych wersji innych antywirusów. Szkoda mi było lookouta jak się skończyło demo pełnej wersji, ale to stanowczo zbyt drogo.